piątek, 6 września 2019

Czarne stopy i inne atrakcje

Czemu zawdzięczam szok, jaki przeżyłam na widok moich niegdyś ślicznych szarych skarpetek po zdjęciu butów? To efekt trasy, którą zaplanowałam i, niestety, zrealizowałam w czwartek.
Szliśmy przez piaszczyste koneckie lasy, drogi wygodne, nawet ładne. A stopy po zdjęciu owych poczerniałych skarpetek czarne jak święta ziemia. 

 
Teraz, kiedy stopy wymyte, skarpetki i buty wyprane, mogę relacjonować przebieg wycieczki.
Start w miejscowości Gatniki. Wioska nieduża, jedna uliczka, zadbane domy. Niby nuda, ale jednak parę ciekawostek da się zauważyć.  

 stare domy

smutne okno
 
Po wyjściu ze wsi testujemy pierwszą leśną drogę. Jest. Dobra, ale zanika na skutek wyrębu. Na jego terenie skaczemy po wyschniętym bagnie. Pachnie jak w babcinej szafie. Pod nogami całe łany bagna zwyczajnego. Nawet się cieszę, że nie jestem molem, bo musiałabym zlec w tym bagnie.

 najpierw tak

a potem tak

kępa bagna zwyczajnego

 już blisko do drogi
 
Za bagnem świetna droga. Na niej spotykamy relikt przeszłości – konny wóz. Koń pięknie utrzymany, woźnica rozmowny, dumny z urody wałacha.


Nasza rewelacyjna droga doprowadza nas do szlaku niebieskiego, a ten na skraj wsi Piekło. Tutaj to już kilka kroków i docieramy do jurajskich skałek Piekło– Gatniki. Ten pomnik przyrody w gruncie rzeczy niebrzydki. By był, gdyby nie był taki zanieczyszczony przez ludzi. 


tu skały skrywają się wśród drzew 

trzy siostry
 
Obiektywnie przyznam, że skałki odczyszczono z napisów zrobionych farbą. Tych wyrytych nikt nie da rady usunąć. Ale śmieci, które walają się na ziemi, nie świadczą dobrze o odwiedzających to miejsce. My swoje śmieci zabieramy do domu, ale inni zostawili swoje na ziemi, bo kosza na odpadki brak. 



Spójrzmy jeszcze na skałki i przyjrzyjmy się porastającej je roślinności. Niech zostawią nam miłe wrażenie na drogę.



A droga prowadzi szlakiem piekielnym w stronę rzeki Czarnej. Las nadal piaszczysty. 

 brzozowy łuk 

Nad rzeką pogubiliśmy się. Staszek i ja polecieliśmy oglądać i fotografować Czarną. 

 to nie Żółta Rzeka, to Czarna

piaszczysty stromy brzeg 

rzeka przeciska się wśród bujnej zieleni 

a na brzegu drzemie drewniany "krokodyl" 

Zosia i Janek trzymali się szlaku i dotarli do małego pomnika wystawionego w roku 1985 na miejscu stracenia w dniu 7 kwietnia 1940 roku 13 Polaków. Owych ludzi wywlekli Niemcy z pobliskiego młyna nad Czarną w Małachowie. Schwytali też kilku robotników leśnych i mężczyzn, którzy przypadkowo przechodzili przez las. Wszyscy zostali rozstrzelani w odwecie za potyczkę z polskimi żołnierzami w tej okolicy.  

miejsce stracenia niewinnych mężczyzn
 
Od pomnika zawróciliśmy nad Czarna, żeby sfotografować miejsce, gdzie przed laty znajdował się most przez rzekę w pobliżu młyna. 

 w centrum zdjęcia możecie zauważyć pozostałość przyczółka mostowego 
 
Za dalszy odcinek trasy koledzy zapewne mieli ochotę mi coś z czegoś powyrywać, bo przedzieraliśmy się przez wysokie trawy, teren pod nogami był nierówny, słońce grzało. Powstrzymali się jednak. I nikt nawet wyrazem nie rzucił. A co dostali w podzięce za trudy? Kilka widoków na Czarną. 

malownicza ta Czarna, ale brzeg stromy ...

brzoza u wodopoju
 
W końcu udało nam się oddalić od rzeki i maszerowaliśmy kolejną świetną piaszczystą drogą na północy wschód. Czyli w stronę Starej Wsi. 


Jeśli myślicie, że tam nie dotarliśmy, to się mylicie. Bez problemu się doszło.
A potem pruliśmy lasem na wschód aż do Czarnieckiej Góry. W tym lesie drogi jak wszystkie tego dnia. Z ciekawostek odnotowujemy charakterystyczny kamienny krzyż na rozstajach leśnych dróg. 

samotne drzewo w lesie

krzyż z roku 1811  

jeszcze jedna droga podobna do innych
 
W Czarnieckiej Górze już nie bawiliśmy się w zwiedzanie, tylko ruszyliśmy z kopyta, żeby zdążyć na bus. Zdążyliśmy. Z pewnym trudem, ale i z sukcesem.
Licznik wskazał, że nasza trasa liczyła 17,9 kilometra. 

Na zakończenie relacji jeszcze Czarna. Teraz nieco inaczej, czyli kolory Czarnej.

czarna

zielona

 i złocista
 
Zdjęcia – Zosia, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Pełna dzikości i kolorów Czarna, śliczne skałki, świetna pogoda. To wszystko składa się na wycieczkę idealną. Okolice Końskich dotychczas kojarzyłem tylko z ciągnącymi się kilometrami borami sosnowymi, a teraz z przyjemnością wybrałbym się w tamte strony. Szkoda, że wakacje nie trwają dłużej :(
    Jeśli chodzi o skałki to ostatni raz odwiedziłem je kilka lat temu i już wtedy problem zaśmiecenia był dosyć duży. Szkoda, że nie wszyscy są takimi kulturalnymi turystami jak Wy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemem tych skałek jest ich łatwa dostępność - są w gruncie rzeczy nieduże i bardzo blisko drogi. I zaglądają tu nie tylko turyści, jak myślę.
      Pamiętam te skałki sprzed kilku lat i wydaje mi się, że wtedy były w gorszym stanie. Chociaż i teraz nie jest dobrze.
      Co do wakacji - studenckie będą dłuższe, ale na taki długi urlop w pracy to już bym nie liczyła. ;-)

      Usuń
  2. Warto prać skarpetki dla takich szlaków!

    OdpowiedzUsuń