piątek, 12 czerwca 2020

Z widokiem na Bielsko

Oczywiście ten widok pojawiał się co jakiś czas. Były i inne widoki na trasie, która zaczęła się i skończyła w Brennej. 

widok na Bielsko z Siodła pod Klimczokiem

Startujemy w Brennej Bukowej, skąd ostrym marszem po utwardzonej drodze zmierzamy w stronę lasu. Trasa na razie przyjemna, płajem. Zmierzamy w kierunku Przełęczy Karkoszczonka, gdzie kolega Ed urządza sobie mały odpoczynek w oczekiwaniu na dołączenie ogona. 

na przełęczy

 przenęt purpurowy
 
A w okolicy jest świetne miejsce na odpoczynek. To prywatne schronisko „Chata Wuja Toma”. Tym razem nie zaglądamy, ale zobaczcie, jak wygląda.

Przyjemną chatę ma ten wuj. 
 
Ogon dołącza i bez odpoczynku rozpoczyna podejście na Klimczok czerwonym szlakiem. To podejście daje w kość. Jest stromo. Ale iść trzeba.

na podejściu

 taki sobie grzybek bezimienny
 
Za to już po zakończeniu stromizny nagroda w postaci widoków na okolicę ze szczególnym uwzględnieniem Skrzycznego.


 widok na Skrzyczne

Jeszcze kawałek lasu i wychodzimy na polanę. To Siodło pod Klimczokiem. Po prawej stronie mamy schronisko pod Klimczokiem. Wchodzimy? Nie. No, trudno.


letni i zimowy widok na schronisko z podejścia na Klimczok 


schronisko pod Klimczokiem 
 
Po lewej rozległa polana z podejściem na szczyt Klimczoka. Tu już trzeba się trochę zmęczyć. Nie jest źle, chociaż i niespecjalnie łatwo. Na szczycie mnóstwo ludzi. Libacje alkoholowe. Nawet się trochę dziwię, jak ci ludzie potem zejdą i się nie pozabijają. Edek mnie uświadamia – ani nie wchodzili, ani nie zejdą. Dla nich jest kolejka. Zobaczymy ją później.


ku szczytowi Klimczoka - sierpień i maj 

wieża telekomunikacyjna na szczycie
 
Na razie ruszamy w stronę Szyndzielni. Podejście kamieniste, kijki stukają o podłoże. Po obu stronach ścieżki łany czarnych jagód, nazywanych tu borówkami. Jest sierpień, a one dopiero teraz owocują. My już o nich zapomnieliśmy, a tu ludzie zbierają dojrzałe owoce. 

Jedni zbierają jagody, inni podziwiają widoki (oczywiście na Bielsko). 
 
Wreszcie jest schronisko na Szyndzielni. No, tu to dopiero tłumy są! Trudno sfotografować słynną ławkę – kobietę przed schroniskiem. Taka oblegana. Pokażę więc zdjęcie z innej wycieczki.  


schronisko na Szyndzielni

ławka chwilowo bez towarzystwa
 
Od schroniska można podejść jeszcze kawałeczek i znaleźć się przy górnej stacji kolejki, która luksusowo zwozi turystów do Bielska. Ten odcinek przeszłam przy okazji innej wycieczki, stąd zdjęcia wiosenne.

 przy szlaku


widok na Bielsko z kolejki 

niższa partia podjazdu (jest dosyć długi)  
 
Z Szyndzielni schodzimy przyjemnym czarnym szlakiem do połączenia z żółtym. To, rzecz jasna, kolejny widokowy odcinek trasy.

 na żółtym szlaku
 
Przy żółtym szlaku znajduje się rezerwat przyrody „Stok Szyndzielni”, który wbrew nazwie nie leży na zboczach tej góry, ale to przecież drobiazg. Nikt nie nazwie rezerwatu „na zboczach grzbietu łączącego Klimczok z Błatnią”. Prawda?
Rezerwat leśny. Obserwujemy jedynie jego skraj, bo nie wolno wchodzić głębiej, a tam to dopiero podobno ciekawe miejsca. Zwłaszcza obszar wokół źródła potoku Barbara. Tak czytałam.



w rezerwacie

 i poza nim

bez goryczki ani rusz 
 
A my zmierzamy w stronę Błatniej. To kolejna charakterystyczna góra na naszej trasie. Nie imponuje wysokością, ale ma za to przyjemne rozległe polany, z których rozciągają się widoki, a to na górskich wycieczkach jest najprzyjemniejsze.

 
to może raz widok nie na Bielsko
 
Na tych polanach odbywa się wypas owiec. Jedno stadko nawet udało nam się spotkać. 

to stadko spotkaliśmy przy szlaku zielonym
 
No i nie można pominąć zabudowy okolic szczytu Błatniej. Sami zobaczcie, ile tu tego – i schronisko i ranczo. Jest się gdzie zatrzymać na odpoczynek. Konno poszaleć też można.

na Błatniej

schronisko


ranczo zaprasza 
 
Schodzimy szlakiem zielonym. Oj, bardzo to nieprzyjemne zejście. Pod nogami błoto, jest ślisko. Trzeba bardzo uważać. Czytałam, że pierwotnie Błatnia nazywała się Błotny. Chyba się domyślam, dlaczego.

 na szlaku zielonym (akurat suchy odcinek)

buk przy szlaku

Na tym odcinku spotykamy urocze stare kapliczki.



to nie krzywe kadry, to starość
 
I wreszcie  nasza trasa kończy się w Brennej. Po wycieczce.
Zdjęcia, jak zwykle, z różnych wycieczek tymi szlakami. Dodam, że na Klimczok i Szyndzielnię można się dostać zupełnie inaczej, ale te warianty zostały odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wygrzebuję takie starocie z dawnych kronik, bo takich tras mi trochę teraz brakuje.

      Usuń
  2. Kapliczki piękne... dopóki ich nie pokryją blachą i tynkiem szlachetnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Masz rację. A już najgorsze co może spotkać taką kapliczkę to tak zwane przeniesienie na noweiejsce, czyli rozwalenie i wybudowanie od nowa.

      Usuń