wtorek, 29 lipca 2014

Gdzie Strumień żyje z wolna

Kiedy byliśmy w Cieszynie, pogoda dopisywała nadzwyczajnie, ale na jeden dzień zapowiadano intensywne burze w górach, no to postanowiliśmy w tym dniu zwiedzić coś ciekawego, a nie górskiego. Wybór padł na Strumień.
I co to zwiedzaliśmy? Otóż miasto! I okolice. Nieduże to miasteczko leży w powiecie cieszyńskim nad Wisłą, a jego nazwa pochodzi od strumienia, który przez tę miejscowość przepływa, a może przepływał, bo teraz trudno się go dopatrzyć. Strumień jest miastem tak wiekowym, że nasze Skarżysko może uchodzić przy nim za miejskiego niemowlaka, bo pierwsza wzmianka o Strumieniu pochodzi z roku 1293! (A Skarżysko 1923 - miła zbieżność.) 

Wisła w okolicy Strumienia (do zabytkowego mostu na niej nie dotarliśmy)

nieco frywolna szczeć pospolita ze strumieńskich łąk 
 
Bus dostarczył nas na rynek i wysadził od razu w pobliżu prawdziwych pereł strumieńskiej architektury – barokowych kamieniczek z łamanymi śląskimi dachami. Wiadomo, że ten barok nie jest tak widowiskowy, jak ten w Dreźnie, ale też robi wrażenie. 

pierzeja rynku z barokowymi kamieniczkami

ozdoby elewacji kamieniczek

sień jednej z kamieniczek
 
Po drugiej stronie rynku dostrzegamy rokokowy ratusz (obok niego działa informacja turystyczna – bardzo się przydaje podczas zwiedzania), a na środku dziewiętnastowieczną figurę Chrystusa.

ratusz w Strumieniu w podziemiach ma nawet galerię sztuki, ale przy nadmiarze wrażeń nie zdążyliśmy tam zajrzeć 

figura Chrystusa
 
Zajrzeliśmy później do parku – bardzo to ciekawe miejsce, ładnie utrzymane, z placem zabaw dla dzieci i plenerowymi szachami. Ale największą atrakcją jest tu bez wątpienia fontanna solankowa, która wykorzystuje oryginalną solankę z nieodległego Zabłocia. I mieszkańcy mają darmowe sanatorium!  

fontanna solankowa z żabą - symbolem gminy, która bywa nazywana Żabim Krajem (podobno dużo tu stawów i stąd ta żabka)

pomnik ofiar hitleryzmu

Najwięcej problemów mieliśmy z odnalezieniem ruin strumieńskiego zamku. Jeden z amatorów solanki wskazał nam dokładnie drogę, ale inni napotkani ludzie utrzymywali, że ruin już nie ma. No i bądź tu, człowieku, mądry! Dopiero pracownica informacji turystycznej przekonała mnie, że jednak warto tych ruin poszukać i w końcu je znaleźliśmy. W gruncie rzeczy, to nawet się nie dziwię, że niektórzy uznali te ruiny za nieistniejące, bo i ja nie przypuszczałabym, że to, co zaraz zobaczycie, było kiedykolwiek zamkiem. Może tylko tak nazywano osiemnastowieczny dwór, trudno stwierdzić. Trzeba tylko mieć nadzieję, że nowy właściciel odbuduje tę ruinę i wtedy się okaże, co mu wyjdzie – zamek czy dwór.

ważny punkt orientacyjny w drodze do ruin - piękny pomnikowy dąb 

a oto i same ruiny w całej, że tak powiem, okazałości  

i pobliski budynek - może oficyna? 
 
Dosyć długo szukaliśmy też starego młyna, który obecnie stał się sporą hurtownią, a dawny „Dom  Ubogich” to przychodnia medyczna. Zaś przedwojenna kaflarnia to już tylko ruina. Szkoda, bo kafle tam niebrzydkie produkowali.


dawny młyn

niegdysiejszy "Dom Ubogich"

ruiny kaflarni

i ścienna reklama jej produktów

Udało nam się zwiedzić osiemnastowieczny kościół św. Barbary. Jego patronkę znajdziemy w ołtarzu kościoła i w postaci rzeźby na placu kościelnym. Warto zajrzeć do wnętrza kościoła i przy okazji porozmawiać o kapliczkach, bo się okaże, że w Strumieniu jest kilka ciekawych kapliczek, w tym jedna poświęcona mojej patronce – świętej Annie. 

ten krzyż umieszczono w miejscu, gdzie znajdował się pierwszy strumieński kościół - drewniana świątynia pod wezwaniem Świętego Krzyża    

fasada kościoła św. Barbary w Strumieniu

fundatorzy kościoła - książę sasko-cieszyński Albert Kazimierz i jego małżonka arcyksiężna  Maria Krystyna 

wnętrze kościoła

ołtarz główny

rokokowa ambona

kaplica Świętego Krzyża upamiętniająca pierwszy strumieński kościół  

święta Anna - ołtarzyk na ścianie kościoła

współczesna figura świętej Barbary umieszczona przed kościołem

Własciwie mogłabym pokazać więcej zabytków znajdujących się w kościele, ale może sami wpadniecie zobaczyć na żywo. Dodam tylko jedną kapliczkę. Łatwo się domyślić, jaką. Jest ona czynna, ma piękny ołtarz wewnątrz, ale drzwi zamknięte i trudno go sfotografować. 

kapliczka świętej Anny
 
Ale największym bogactwem Strumienia są ludzie – wszyscy niezwykle uprzejmi, chętnie pomagają, pokazują drogę, opowiadają o mieście, nie spieszą się. Nawet rowerzyści zwalniali tempo jazdy i spieszyli z wyjaśnieniami i pomocą. Takie to miłe, spokojne i zadbane miasteczko udało nam się zwiedzić. Gdybyście tu kiedyś zajrzeli, niech was nie zwiedzie spokój i skromność miasta – można tu znaleźć wiele prawdziwie cennych perełek, trzeba tylko poszukać. 

mój prywatny symbol Strumienia, bo większość ludzi, z którymi rozmawialiśmy to rowerzyści, a poza tym rynek jest świetnie wyposażony w takie miejsca parkingowe dla nich 
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Nie byłem... dzięki za relację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jeszcze możesz się tam wybrać. Pooddychać solanką - samo zdrowie.

      Usuń