piątek, 17 kwietnia 2015

Wycieczka atrakcyjna do upadu

Kiedy wycieczka jest atrakcyjna? Dla niektórych turystów wycieczka jest atrakcyjna, gdy jest. Niektórzy mają większe wymagania.
Dziś zaprezentuję wam wycieczkę atrakcyjną do ostatniego tchu uczestników. Są tacy, co potrafią zapewnić grupie ten poziom atrakcji. Nie wierzycie? Przeczytajcie.
Spokojnym krokiem wyszliśmy z leśnego wąwozu, głodni trochę byliśmy, ale kierownictwo miało głód atrakcji, więc nasze nieśmiałe popiskiwania w sprawie wyżerki zostały zignorowane. Polecielim szukać kamieniołomu w Dołach Opacich. Najpierw zaszliśmy go od góry – przez krzaki prezentował się raczej skromnie. Ale nie odpuściliśmy – znalazło się ścieżkę w dół, potem porządną drogę i most, no i kamieniołom objawił się w całej okazałości! Rozległa polana i fantastyczne ściany dolomitów dewońskich. Jakie to ładne – te dolomity. Ułożyły się ukośnie, tworzą skośne schodki, płaszczyzny, zazębiają się i rozpływają jakby. Kamieniołom nieczynny od roku 1984, ale „Niemcy to tu rwali kamień w wojnę!”, jak nam opowiedział jeden z mieszkańców wsi.  

widok ze skarpy kamieniołomu w Dołach Opacich

 ja w kamieniołomie

ukośne ułożenie warstw skalnych
 
Ten sam sympatyczny mężczyzna dorzucił garść ciekawostek o pobliskim młynie wybudowanym w roku 1922 i okazałym domu młynarza. Podobno pięknie tu niegdyś było, ale młynarza „zabiło” w latach siedemdziesiątych, a miejscowe "pijactwo" zdemolowało młyn. Szkoda naprawdę, bo żal patrzeć, jak bezmyślnie niszczy się cudzy dorobek.

ruiny młyna w Dołach Opacich  

urządzenia młyńskie abstrakcyjnie zawieszone w powietrzu  

prawdopodobnie dom młynarza (opowieści ludowe dobra rzecz, ale nie mamy potwierdzenia w dokumentach)  
 
Z Dołów Opacich pomaszerowaliśmy do Witulina. Tu nie da się nie zauważyć zmian – wiele budynków popada w ruinę, niektóre odbudowano, ale raczej Gombrowiczowie nie byliby zadowoleni ze stanu majątku. 

Witulin - to chyba były domy robotników 

budynki fabryczne
 
My zaś gonieni żądzą przygód  wspinamy się na wyżyny naszych możliwości alpinistycznych (szczęśliwi, jeszcze nie wiemy, co nas niedługo czeka) i eksplorujemy wychodnię skał. Przeżyliśmy wspinaczkę i w nagrodę wreszcie możemy coś zjeść. Ale miejsce pikniku nad kanałem przy fabryce nie wydaje mi się szczytem marzeń. 

wychodnia skalna w Witulinie

ta sama wychodnia w całej okazałości
 
Kierownictwo wyciąga jeszcze jednego asa z rękawa – ruszamy na poszukiwania nieczynnego kamieniołomu w Dołach Biskupich! Proste się to wydaje – ot, kamieniołom niedaleko szosy. Nic bardziej mylnego – niedaleko szosy to nawet prawda, ale kamieniołomu jakby brak. Jest za to pokaźnej wysokości dosyć stroma ściana, na którą się wspinamy w nadziei znalezienia kamieniołomu. Zwieńczeniem wspinaczki jest osiągniecie dosyć długiego wąskiego grzbietu z widokiem na jeszcze bardziej stromą ścianę i dolinę z niewielką rzeczką. Szef schodzi na dół, a potem wspina się z trudem, łapiąc się za trawki. Przechodzimy grzbietem, a potem wracamy, u podnóża skarpy można wypatrzyć wychodnie skalne – może więc to jednak pozostałość kamieniołomu? 

Stach jako pierwszy bada teren przypuszczalnego kamieniołomu

wychodnia skalna 
 
Próbujemy wrócić do szosy inną drogą – jest stromo, bardzo stromo. Ześlizgujemy się na podejściu, ja, zamiast trawek, chwytam pokrzywy. Powiem wam – mocne wrażenie! W nagrodę jedna łąka i już szosa. 

 dziwna ceglasta barwa pni w tej okolicy

Teraz szef obiecuje, że już niedaleko, tylko znajdziemy ścieżkę w kierunku lasu. Znaleźliśmy, ale się szybko skończyła. Więc znów atrakcyjne poszukiwanie drogi. I zmęczeni, skołowani od atrakcji wychodzimy na kolejny asfalt. A tu kierownictwo nas informuje, że możemy sobie odpocząć, bo już zostało niewiele kilometrów i będziemy szli spacerkiem. 

pola w okolicy Dołów Biskupich
 
Tak tylko z głupia frant zapytaliśmy, ile to tych kilometrów zostało? Sześć – a do odjazdu pociągu godzina i sześć minut! W pierwszym odruchu miałam ochotę udusić szefa, ale nie czas na czułości, trzeba było maszerować. 
Piękny spacer nam się zaraz zaczął! Droga początkowo sucha zamieniła się w rozjeżdżoną błotnistą. Nikt się tym nie przejął, bo szybkie przemieszczanie się nie sprzyja myśleniu o drobiazgach. Za kilka minut lub kilometrów błoto wyschło, droga piaszczysta, ze śladami kół. Nawet przyjemnie się tam szło. Wóz konny przed nami poruszał się z taką samą prędkością, jak my. Nie udało się nam go wyprzedzić, co i mnie i woźnicę nieco zdziwiło. Kiedy skręcił w prawo, obdarzył nas na drogę długim, pełnym zdumienia spojrzeniem.
Ale to nie koniec atrakcji. Musieliśmy jeszcze przemaszerować mięciutką piaszczystą plażę – taki nam się trafił teren w okolicy kopalni piasku. Nogi się człowiekowi zapadają, ale z prędkością 6 km/h wyciąga je z tego piachu i pruje dalej.

przynajmniej raz droga bez błota 
 
A dalej – skraj lasu, szosa i informacja, że zostało tak około kilometra do stacji w Stawie Kunowskim, a my mamy prawie pół godziny, to może byśmy zwolnili, bo zmarzniemy na peronie. Lubię taką troskę i z pewnym opóźnieniem (nie jest łatwo tak nagle wyhamować) zwolniłam tempo, a potem nawet się zatrzymaliśmy, żeby z mostu zrobić zdjęcie Kamiennej.

zakole Kamiennej w pobliżu Stawu Kunowskiego 
 
Na stacji czekaliśmy 10 minut na pociąg, odczyt licznika wskazał pokonanie trasy 19,1 kilometra (od Kałkowa, gdzie wystartowaliśmy). 
Ból nóg ustąpił po obiedzie.

Zdjęcia – Edek i ja

12 komentarzy:

  1. A co było na obiad ? - może bym też zastosował... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polędwica w sosie miodowo-musztardowym i ryż. Sił mi zabrakło na robienie surówki, czyli warzywa są przereklamowane w zdrowej diecie.

      Usuń
    2. Kamieniołomy mają w sobie COŚ

      Usuń
    3. Zastanawiam się, czy może nasz blog powinien mieć podtytuł "Blog miłośników kamieniołomów" ;)

      Usuń
  2. Bardzo wyszukana ta potrawa... ale w końcu,kto bogatemu zabroni. :)
    Myślę,że COŚ mają w sobie uczestnicy wędrówek... z wrażliwością podziwu dla świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była ulubiona potrawa moje mamy.
      A uczestnicy wędrówek po prostu lubią się relaksować w pięknych okolicznościach przyrody.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A ten młyn to coś dla Ciebie. Zaraz nam ta myśl w głowie postała, jak go tylko zobaczyliśmy. Że nie wspomnę o zabudowaniach w Witulinie. Z tym, że wszystkie z zakazem wstępu - stan fatalny, w każdej chwili może się zawalić. Więc nie polecam.

      Usuń
  4. Brakuje mi tych wycieczek, zwlaszcza gdy czytam Twoje relacje, Aniu. Masz talent.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, jak mogę. Ale już nie jest łatwo o wyszukanie unikalnych miejsc. Zresztą, mogą się powtarzać, bo się przecież z czasem zmieniają - niby to samo, a inaczej wygląda.
      Jeśli Ci czas i kolano pozwolą, zabieraj się z nami. Lubimy miłe towarzystwo.

      Usuń
    2. O nie. Napisalam dlugasna odpowiedz. Nie bylam zalogowana i wszystko przepadlo. Ech...

      Usuń