czwartek, 21 lutego 2019

Prawie trzy miesiące spóźnienia

Ta wycieczka miała się odbyć pod koniec listopada, ale przyszło na nią poczekać do 20 lutego. Jej celem miał być Mirzec. Dlaczego?
Nie będę ukrywać, lubię zaglądać na internetową stronę gminy Mirzec, żeby dowiedzieć się, co tam ciekawego. No i trafiłam na nie lada ciekawostkę – 11 listopada w Mircu odsłonięto interesujący pomnik, który upamiętnia stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Uznałam, że musimy go koniecznie obejrzeć.
Pomnik umieszczono na placyku w pobliżu przystanków autobusowych, niedaleko dworku Prendowskich, zadbano o ładny wystrój placu – wyłożono go granitową kostką i ozdobiono roślinami. 

 
A sam pomnik to 6 stalowych paneli z blachy rdzewiejącej. Panele oglądane z różnych stron dają inne widzenie konstrukcji. Sami zobaczcie, nie będę się wymądrzać i opisywać to, co widać gołym okiem. Warto dodać, że wewnątrz paneli zauważyłam sprytnie ukryte oświetlenie.



Jeszcze tylko informacja o autorkach projektu. Architekt Irmina Bociarska zaprojektowała pomnik według pomysłu uczennicy mirzeckiego gimnazjum Gabrieli Majstrak. Jeśli o mnie chodzi – jestem pod wrażeniem.

Główny cel wycieczki zrealizowany, ale nie wracamy do domu. Wypada pospacerować po Mircu. Zaglądamy na stary cmentarz, gdzie oko przyciąga kilka dziewiętnastowiecznych nagrobków.
Wśród nich odrestaurowany w ubiegłym roku nagrobek uczestnika powstania styczniowego, komisarza województwa sandomierskiego – Józefa Prendowskiego, który swe wątłe zdrowie nadwerężył towarzysząc żonie na zesłaniu. Niedługo po powrocie z Syberii zmarł w Mircu w wieku 43 lat. 

odnowiony nagrobek

tak wyglądał 5 lat temu
 
W innej części cmentarza znajduje się nagrobek ojca Józefa – Ludwika Prendowskiego. A obok niego interesujący nieco zniszczony nagrobek z roku 1837. Trudno odczytać nazwisko zmarłego, ale po dużym powiększeniu zdjęcia tablicy zobaczyłam – Pomorski (z imieniem są na razie kłopoty). Na tablicy umieszczono herb zmarłego – Trzy Gwiazdy. Co ciekawe, kiedyś ktoś opowiadał, że na cmentarzu w Mircu jest pochowany jakiś muzułmanin, bo ma na nagrobku półksiężyc. Jak to się rodzą plotki… 

nagrobki Prendowskiego i Pomorskiego

herb Trzy Gwiazdy
 
Wracając z cmentarza zajrzeliśmy na kościelne wzgórze z kościołem pod wezwaniem św. Leonarda. Tym razem zwróciliśmy uwagę na stary drewniany krzyż wystawiony z inicjatywy Jadwigi Prendowskiej dla uczczenia patriotycznej demonstracji w Warszawie w roku 1861. Napisy na nim już prawie nieczytelne, ale daty wystawienia i renowacji są dobrze widoczne. 

kościół p.w.św. Leonarda


 krzyż z roku 1861 

stary budynek po drugiej stronie ulicy naprzeciwko kościoła
  
Do dworku tym razem nie zaglądamy. Po drodze w stronę Malcówek zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku poświęconym bojownikom poległym w czasie 2 wojny światowej. Potem zaś rozkoszujemy się polnymi widokami, które co chwila jaśnieją w słońcu lub bledną, gdy słońce skryje się za chmurami.

pomnik bohaterów wojennych

mogiła żołnierzy września na mirzeckim cmentarzu
 
pola Malcówek

wreszcie oznaki wiosny

 niebo nad Mircem

Tyle wycieczki historycznej. Ciąg dalszy to wycieczka przyrodnicza fatalnie przygotowana przez kierownictwo, które nie sprawdziło w prognozie pogody kierunku wiatru i zafundowało uczestnikom, ale też i sobie, wędrówkę prosto pod wiatr. A wydawać by się mogło, że w lesie wiatr nie powinien być odczuwalny. Tym razem był – wędrowaliśmy szerokimi drogami leśnymi na zachód. Było wygodnie, ale raczej chłodno.

na drodze czarnego szlaku

jeden z wielu rowów przecinających las w tej okolicy 

na drodze w kierunku Marcinkowa 
 
las wyjeżdża w nieznane 
 
Tuż przed Wąchockiem obejrzeliśmy nasze ulubione „kamienne świnie”, które nadal są skamieniałe i nic a nic nie zbliżyły się do skraju lasu. 

kamienne świnie czekają na zaklęcie, które je odczaruje 
 
Wąchock prawie przebiegliśmy w nadziei na bus do domu – udało się zdążyć! 

pałac Schoenbergów - nadal bez zmian 
 
Trasa okazała się niedługa (12,3 kilometra), ale wietrzny i chłodny dzień spowodował, że ją skróciłam maksymalnie. Na przystanku zgodnie uznaliśmy, że była to dobra decyzja.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

13 komentarzy:

  1. Ciekawa spokojna trasa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio takie trasy lubimy najbardziej. Odkrywamy nowe oblicze turystyki - rekreację. :)

      Usuń
  2. Pomnik zrobił na mnie duże wrażenie - pomysł świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosty, a czytelny. Bez udziwnień.
      Wiosną będzie jeszcze ładniejszy, jak się jego otoczenie zazieleni.

      Usuń
  3. Pomnik bardzo ciekawy - lubię te formy, pewnie dla moich wnuków będą "straszydłem" jak dla mnie tysięczne "pomniki grunwaldzkie" rozsiane po Polsce pamiątki z 1910 roku. W zasadzie polska odzyskała niepodległość z nico innym przebiegiem granic, ale nie bądźmy rewizjonistami ;-)

    że odremontowano nagrobek, to pięknie, ale że wycięto te żywotniki, to już zgroza - robiły klimat (przynajmniej w/g mojego mniemania, pa podstawie twojego zdjęcia).

    Tuptanie pod wiatr, także ma swoje dobre strony, co prawda nie wiem jakie, ale to nie znaczy że one nie istnieją ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Granice wybrano aktualne, bo tamte sprzed stu lat zapewne nie kojarzyłyby się nikomu z konturem Polski.
      A grunwaldzkie pomniki typu skała w rezerwacie ciężkowickim to naprawdę sympatyczne miejsce.:)
      Żywotniki,zdaje się, nie miały szans podczas prac remontowych. Rosły zbyt blisko nagrobka i tak czy inaczej by ucierpiały podczas prac. Ale rzeczywiście dodawały nastroju miejscu.

      Usuń
    2. Akurat skała Grunwald jeszcze nie razi tak bardzo. Miałem na myśli te wszystkie orły i "dwa nagie miecze" którymi zasłano całą Galicję, często w miejscach które nawet nie istniały gdy doszło do bitwy. Coś jak w ostatnim dziesięcioleciu z pomnikami "papieskimi"...

      Usuń
    3. Rozumiem. Na naszym terenie zupełnie nie widać pomników grunwaldzkich, inny zabór wtedy mieliśmy i nie było mowy o takich patriotycznych manifestacjach.
      A dla każdej, choćby najbardziej szczytnej, idei nie ma nic gorszego niż nadgorliwość. Przesada może tylko zaszkodzić obiektom "pomnikowym"

      Usuń
    4. Mądrość przez Ciebie przemawia.

      Usuń
    5. Teraz to już nie wiem, co odpowiedzieć.

      Usuń
  4. Witam.3 gwiazdy ,księżyc i widniejącą powyżej korona herbowa moze świadczyć o szlacheckim pochodzeniu zmarłego. Większość takich herbów była używana na terenach kaszubskich ale były też nie kaszubskie rodziny używające takich oznaczen

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodziny kaszubskie[1]: Brodzki, Buchon (Buchan), z przydomkiem Gliszczyński, Chamier z przydomkami Ciemiński i Gliszczyński, Jutrzenka (Genderzika), Lipiński, Milwiński, Miszewski, Mroczek (Mrozek) z przydomkami Gliszczyński i Trzebiatowski, Mściszewski, Prądzyński (Prondzyński), Rekowski, Słuszewski, Studzieński.
    Brychta, Dąbrowski, Kistowski, Machowski, Podjaski, Polpanke, Żmuda (Smuda),
    Rodziny niekaszubskie albo nieznanego pochodzenia[2]: Cholewiński, Dobrowolski, Dornatus, Eichholtz, Gustkowski, Ines de Leon, Ingielewicz, Ingiełowicz, Jabłonowski, Juszczakiewicz, Kiwalski, Kruk, Lanik, Madricki, Malaff, Mszanecki, Nawrocki, Olechowski, Pluta, Pluto, Pomorski, Rodkiewicz, Słuczanowski, Styp, Sulerzycki, Szyc, Wantuch, Wańtoch, Wrześniewski.
    Rodzina Ines de Leon jest według Uruskiego pochodzenia portugalskiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciekawy komentarz. Dochodzę do wniosku, że rodzina zmarłego miała szlacheckie pochodzenie i nie była z Kaszub. Wskazuje na to zarówno herb, jak i nazwisko Pomorski. Może należy poszukać więcej informacji w starych księgach parafialnych, ale na razie nie planuję takich badań genealogicznych.

      Usuń