czwartek, 13 czerwca 2019

A teraz pora na zamek!

I to nie jeden.
Jako pierwszy na naszej trasie pojawił się zamek w Olsztynie koło Częstochowy. 

na początek mały dowód, że tam byliśmy 😄

Jest dobrze widoczny z szosy, ale my podchodzimy od strony zabytkowego spichlerza z 1783 przeniesionego na to miejsce z miejscowości Borowno i zrekonstruowanego w roku 2007.

osiemnastowieczny spichlerz - obecnie restauracja
 
Od spichlerza do zamku prowadzi ścieżka dydaktyczna wyłożona kamieniami wydobywanymi w okolicznych kamieniołomach. Wśród nich zauważamy ciekawe skamieniałości jurajskie. 


A nad naszymi głowami wiszą balansujące rzeźby Jerzego Kędziory. 


prawie, jak "Pojedynek" pokazywany przeze mnie z Orońska (tu link), możecie porównać obie wersje rzeźby

"Gimnastyczka z szarfą" (w samym Olsztynie zauważyliśmy jeszcze jedną balansującą rzeźbę nad jezdnią, ale z samochodu trudno taki obiekt fotografować) 

I wreszcie podchodzimy na wzgórze zamkowe. Na jego zboczu pasą się owce, a dwie kasjerki w wieku emerytalnym pobierają dwukrotnie opłatę za wstęp – na teren ruin i do  wieży Starościańskiej.

ruiny zamku
 
 "wróg" podchodzi pod mury zamku 

Zapłacone, to musi być solidne zwiedzanie. Zaglądamy w każdy zakamarek wieży Starościańskiej, podziwiamy widoki z jej okien i lunety ustawionej w kierunku Częstochowy. 

 wieża Starościańska

widok ze wzgórza zamkowego w kierunku Częstochowy

widok z jednej części zamku na drugą
 
Potem spacer w kierunku stołpu – najstarszej części zamku, zapewne sprzed czasów Kazimierza Wielkiego, który zamek olsztyński rozbudował, a nie zbudował. Stołp jest kamienny, nadbudowany cegłą. Kolega Ed zachwyca się gotycką cegłą palcówką, która jest widoczna w murach zamkowych. My oglądamy wszystko ostrożnie, bo wszak pod naszymi nogami zamkowe piwnice i nikt nie chciałby się omsknąć i skończyć żywot jak słynny wojewoda poznański Maćko Borkowic, który gdzieś tu w lochach zgiął śmiercią głodową z rozkazu króla. Na szczęście przeszliśmy teren spokojnie, a i ducha Maćka nie słyszeliśmy. 

widok na stołp

 gotycka cegła

Podczas spaceru podziwialiśmy i tu liczne ostańce wapienne. 

 skałki obok zamku

opuszczamy zamek

Drugi w planach szefa był zamek Ostrężnik. I tu nadal mam wątpliwości – widziałam ja ten zamek, czy nie. Nie zaprzeczam, byłam w okolicy, widziałam imponującą skałę z ciekawą jaskinią (ma ona świetny filar w samym centrum; aż dziw, że go natura tak sprytnie ukształtowała), zaglądałam do mniejszych jaskiń. Ba, nawet poszłam dalej. A tam coś jakby kolejne skały. Podobno wprawione oko potrafi rozpoznać tu słaby zarys dawnego zbudowanego przez Władysława Opolczyka zamku, który tak dawno popadł w ruinę i został rozebrany, że właściwie można zaryzykować stwierdzenie, że go raczej brak.

podejście do ruin zamku Ostrężnik (albo do rezerwatu przyrody Ostrężnik) 

"filar" w wejściu dużej jaskini 

jedna z mniejszych jaskiń

ściana wspinaczkowa

Ostrężnik raz jeszcze
 
Dużo więcej szczęścia miał zamek w Mirowie. Już w poprzedniej relacji widzieliście, że jest. Stoi wznosząc się majestatycznie nad okolicą. Możemy go podziwiać z różnych stron. 



trzy spojrzenia na ruiny zamku w Mirowie
 
Oglądamy gotycki zamek górny, do którego nie ma wstępu. Cóż, coś się gdzieś zawaliło i tyle.
Mirowski zamek powstał nie jako samodzielna budowla obronna, był jedynie strażnicą dla sąsiedniego zamku w Bobolicach. Z czasem został rozbudowany i stąd jego imponująca sylwetka.



A co w Bobolicach? Tam jeszcze nie tak dawno temu widoczne z daleka były ruiny zamku zbudowanego w latach pięćdziesiątych czternastego wieku.

ruiny zamku w Bobolicach sfotografowane w roku 2001

Teraz zamek wygląda jak nowy, a może i lepiej. Z jednej strony właściciele korzystali z wiedzy archeologów i historyków, wykorzystywali jedynie tradycyjne materiały. Z drugiej zaś tak naprawdę brak autentycznych planów tej budowli i całość jest jedynie czymś w rodzaju wariacji na temat… No nie wiem. 

podejścia na zamek od strony czerwonego szlaku

odbudowany zamek od strony szosy (to najpewniej ściana z archiwalnego zdjęcia)

  

odbudowany zamek
 
Jedno jest pewne – zamek zarabia na siebie i nawet fotografowanie w nim jest płatne. Stąd brak fotorelacji z wnętrz. 

brama i most zwodzony 

 kartusz herbowy z herbem Dołęga, herbem rodowym nowych właścicieli zamku - Jarosława i Dariusza Laseckich

Część naszej grupy miała okazję wyjść z zamku w kierunku szosy prowadzącej do Mirowa. I to jest spektakularne wyjście. Prowadzi ono przez tak zwaną Bramę Laseckich (od nazwiska właścicieli zamku), która jest bardzo efektownym ostańcem wapiennym. Pod bramą znajdują się wykute w skale schody, prawdopodobnie dawne schody z zamku do wsi.


To na razie koniec relacji z Jury, bo tyle udało nam się obejrzeć podczas pierwszego tam pobytu. Czy zrealizujemy plany powrotu w te okolice? Czas pokaże.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Piękna wycieczka,zamek niesamowity, liczna grupa uczestników,super foty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wycieczka bogata, a i z pogodą udało się trafić przed falą upałów.

      Usuń
  2. Śliczne miejsca! Olsztyn i Bobolice znam z czasów gdy jeszcze nikt tam opłat nie pobierał. W ogóle malownicza wędrówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci tej znajomości; ja co jakieś 3 - 4 lata jeździłam na wycieczki autokarowe do Ojcowa i już mi po jakimś czasie tamtejsze widoki i jaskinie obrzydły, a tu nie byłam. Teraz już parę lat minęło i Ojców też bym odwiedziła sentymentalnie. :)

      Usuń