Wysiedliśmy na stacji w Berezowie i skierowali się w stronę
Jędrowa. Szliśmy ulicą. A przy niej kwitną wiosenne krzewy.
Było też i przykre spotkanie – stary, niegdyś duży, z
gankiem, drewniany dom już właściwie całkowicie się rozpadł.
Ulica się kończy i możemy wejść do lasu. Zaraz na początku
zauważamy malownicze rozlewiska. To na pewno nie Kamionka je tworzy. Może jakiś
jej bezimienny dopływ. Rzecz jasna z dużą pomocą bobrów.
Tuż przy mokradłach prowadzi solidna ścieżka. I to ona wyjaśnia
nam tajemnicę rozlewisk. Docieramy do ocembrowanego źródła. Na jednej z map
nosi ono nazwę „Gazociągóweczek”. Wypływa z niego strumień, który tak się dalej
ładnie przebija przez leśny teren. Co ciekawe, na jednym z drzew przy źródle zawieszono kartkę z wynikami analizy wody. No, nie są rewelacyjne –
bakterie coli mają w niej używanie. Nikt nawet nie próbował skosztować tych
rarytasów.
Wydostaliśmy się na główną drogę równoległą do torów. Stale spotykamy tam kapliczkę na drzewie.
Dalej koledzy zauważyli kolejne ślady działania bobrów. Zasiedliły one strumień wypływający
przepustem pod torami. Warto było i tu się zatrzymać na kilka chwil.
Dalej spokojnie zmierzamy w kierunku wsi Krzyżka. Na skraju
wsi, jeszcze właściwie prawie w lesie, zauważamy ładnie odnowiony stary krzyż
pod kasztanowcami, a przy nim efektowny kamień z datą MMXX.
To pierwsza stacja
Drogi Krzyżowej. Niedaleko kolejna, a potem idąc przez wieś spotykamy
wszystkie. Widać, że dawno tu nie bywaliśmy, bo to dla nas nowość.
Zanim jeszcze przejdziemy pod torami zatrzymujemy się przy
starej dobrej znajomej kapliczce pod dębami.
Potem wędrujemy przez wieś. Spotykamy kolejne stacje Drogi Krzyżowej.
Na końcu wsi – przy krzyżu i
ostatniej stacji Drogi Krzyżowej skręcamy na wschód w pola. Droga dobrze znana.
Rośnie przy niej mnóstwo tarnin, ale te jeszcze nie rozkwitły. Wszystkie w
pąkach. Szkoda – mielibyśmy przejście ukwieconą aleją, a tak to krzewy szare.
Na południe od naszej drogi co jakiś czas wyłaniają się
widoki na pola Podłazia.
Przy drodze zaś czeka na nas kapliczka o dosyć dyskusyjnej
urodzie – poszarzała, omszała, ale ciągle pamiętana i odwiedzana, o czym
świadczą bukiety sztucznego kwiecia.
Opuszczamy naszą drogę i udajemy się kolejną, niezbyt
porządną, bo zasypaną gałęziami, na południe. Tu zwykle w obniżeniu terenu
natrafialiśmy na solidne, trudne do przejścia kałuże. Teraz sucho. W dodatku
czekając na spóźnialskiego kolegę wpadłam na pomysł, żeby nieco zmienić trasę i
sprawdzić, jaka to droga w tym miejscu prowadzi w las. Świetna droga. Doprowadziła
do innej, na skraju lasu, którą i tak planowałam iść. Spotkanie z uprzejmym
rowerzystą oraz jego hałaśliwymi pieskami spowodowało, że pomaszerowaliśmy
prosto w pola, byle tylko się od nich odkleić. Wyszliśmy w połowie naszej
ulubionej polnej drogi od Barbarki. Kolega Ed pobiegł, żeby obejrzeć z niej
wiosenne widoki. Dla reszty grupy była to okazja do krótkiego odpoczynku.
Kiedy już dotarliśmy do kolejnej starej znajomej – kapliczki
wśród pól, kolega Ed namówił nas na jeszcze jedną zmianę trasy. Przeszliśmy
polami na południe równolegle do naszej zwykłej szosy. Uważam, że to świetny
pomysł na zmniejszenie asfaltowych odcinków trasy.
W końcu jednak przyszło wejść na asfalt w kierunku Kapkazów.
Stąd rozglądamy się po okolicy, fotografujemy pola Zagórza, Zaskala i Wiącki. Musimy bardzo uważać, bo na
szosie ruch niezwykle ożywiony.
Przed Kapkazami skręcamy w polną drogę na zachód. Świetna
jest. Z widokami na pola po północnej stronie i na kopalnię "Bukowa Góra" po
południowej. Zauważam jedną jej niedogodność – pnie się stale w górę, a
człowiek bez kondycji ledwo ciągnie w słońcu i wiosennym upale. Dobrze, że choć
skowronki umilają wędrówkę.
W jednym z lasków porastających wzgórze robimy postój
śniadaniowy i wleczemy się dalej, aż do miejsca, gdzie nasza droga dochodzi do
kolejnej w kierunku Zaskala. To właściwie szczyt wzgórza i mogłyby być z niego
niezłe widoki, ale cały jest porośnięty lasem i z widoków nici. No, chyba że na
drogę. A i ta droga, zapowiadana jako polna, szybko zamienia się w asfaltową. W
dodatku mała sesja foto zawilców i już muszę gonić za kolegami.
Nie gonię, to oni zawracają do mnie, bo nie spodziewali się
kolejnej zmiany trasy. Między domami Zaskala zauważam porządną polną drogę. Nie
była zaznaczona na mapie, to nie ujęłam jej w planach, a prowadzi we właściwym
kierunku, możemy więc nią pójść. Skraca to nieco trasę i doprowadza do drogi,
której koniec zwykle widywałam ze szlaku zielonego z Łącznej na Pasmo
Klonowskie. Zawsze mnie ta droga intrygowała. Chciałam poznać jej przebieg.
Teraz się udało. Droga świetna – szeroka, wygodna, z widokami na pola.
Ba, nawet
nasze Skarżysko widać z niej w dali na horyzoncie.
Wychodzimy w końcu na szosę ze szlakiem.
to miejsce zawsze mnie intrygowało, teraz już znam drogę, która tu się zaczyna lub kończy w zależności od kierunku marszu
Nie uwierzycie, ale
ta szosa była jednym z najważniejszych punktów mojego planu wycieczkowego. Taka
pospolita, znana od lat. Co mnie do niej ciągnęło? Otóż, byłam ciekawa, jak
wygląda po remoncie i jak on wpłynął na jakość wędrowania. Jest dobrze. Szosa
nic się nie zmieniła. Ale na poboczu pojawił się wygodny chodnik oddzielony od
szosy rowem. Teraz można wędrować bez obaw o spotkanie z ogromnymi ciężarówkami
wiozącymi kamienny urobek z kopalni.
Świetnie się wędrowało, ale w końcu zobaczyliśmy znajomy
widok na wiadukt i stację w Łącznej. Teraz, w otoczeniu kwitnących krzewów,
nawet i ona robi się miej techniczna.
Podsumowanie:
Trasa miała długość 15,3 kilometra. Mogę ją polecić każdemu,
kogo nie zwiodą liczne meandry, jakie dodaliśmy dla nabrania rozpędu, czyli w
poszukiwaniu nowych miejsc. Trzeba tylko dobrze pilnować drogi i stale czujnie
obserwować mapę. Ale po dziesiątym przejściu już będziecie szli tak jak my – na
pamięć. Wszystkie drogi dobre na rower. No, może nie te, które wybrałam, mimo iż nie są
zaznaczone na mapie turystycznej, ale z nich można śmiało zrezygnować.
Zdjęcia – Edek i ja
Znajome tereny... fajne wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńOj, tak. Całą drogę wspominaliśmy różne sytuacje, które miały miejsce nawet wiele lat temu. Tacy z nas doświadczeni turyści. :)
UsuńKopalnia koło Bukowej Góry kusiła, ale różne źródła podają, że różnie jest z możliwością podejścia. Ostatnie o czym marzę na urlopie, to spotkanie z służbami mundurowymi. ;-)
OdpowiedzUsuńTu nie ma o czym marzyć. My nawet nie podchodzimy w pobliże kopalni. Jako ciekawostkę mogę podać fakt, że dawniej szlak na Bukową Górę prowadził przez Zagórze, ale rozbudowa terenu kopalni spowodowała zmianę jego przebiegu tak, by omijał wyrobisko. Kiedy się idzie obecnym szlakiem, napotyka się miejsce, z którego jeszcze niedawno był widok na całe wyrobiskom. Można było w niedzielę spojrzeć z góry. Teraz nawet i to jest w gruncie rzeczy niemożliwe. Zbyt niebezpieczne. Zbocze jest strome, porośnięte przez krzaki i drzewa, o wypadek nietrudno.
Usuń