Po latach przerwy wznowiono regularne kursowanie pociągów na
linii Kielce – Sandomierz. Zaczynamy z niej korzystać. Zainaugurowaliśmy tę
znajomość wycieczką do Ćmielowa.
Pierwszym przystankiem na trasie zwiedzania było Żywe Muzeum
Porcelany przy Fabryce Porcelany AS Ćmielów.
Kasa muzeum znajduje się w sklepie firmowym zakładu. Możemy
więc od razu obejrzeć niektóre wyroby z aktualnej produkcji fabryki, a raczej
manufaktury, bo mamy tu do czynienia z artystycznymi dziełami wytwarzanymi
tradycyjnymi metodami.
Zwiedzanie pod opieką przewodniczki zaczynamy od hali, w
której znajduje się wielki piec służący do wypalania porcelany. Widzimy
zaledwie jego dolne piętro, a i tak robi wrażenie ze swymi dziesięcioma metrami
średnicy i ośmioma paleniskami. Na sam widok robi się ciepło, ale na szczęście
piec od ponad 30 lat już nie działa.
Możemy więc bezpiecznie wejść do środka, gdzie znajduje się
niewielka salka projekcyjna z filmem o produkcji porcelany. Jak nie lubię
takich filmów, tak ten bardzo mi się spodobał – w sposób przystępny na
podstawie procesu tworzenia filiżanki „Penderecki” prowadzi nas krok po kroku
przez wszystkie etapy pracy rzemieślników-artystów. No, a moment stłuczenia
jednej z filiżanek jest tak pełen napięcia, że aż przerażający.
Po zakończeniu filmu znów spotykamy się z naszą
przewodniczką, która teraz prowadzi pokaz powstawania figurek porcelanowych.
Jak się okazuje, wszystkie one są puste w środku.
Podczas pokazu pokrywania wypalonych filiżanek szkliwem nikt
z nas nie zgadł, jaki naturalny barwnik jest dodawany do szkliwa. Wybierzcie
się na zwiedzanie muzeum, to się dowiecie. Odpowiedź jest równie prosta, co
zaskakująca.
Poznajemy tajniki malowania porcelany (obawiam się, że nie
wszystkie), uczymy się odróżniać porcelanę od fajansu. Wszyscy jesteśmy
poruszeni informacją o tym, jak ogromne są straty w procesie tworzenia
porcelanowych cacuszek. Podobno na sto wyrobów jedynie osiem doczeka etapu
gotowego wyrobu.
dwie podobne filiżanki - większa i mniejsza, to ten sam model przed i po wypaleniu w piecu (Czy wiedzieliście, że po wypaleniu porcelana zmniejsza swoją objętość o 18 %?)
I wreszcie spotkanie z perełkami ćmielowskiej manufaktury –
porcelaną różową i szmaragdową. Recepturę tej pierwszej stworzył przedwojenny właściciel
fabryki, Bronisław Kryński. Udało się ją odtworzyć dzięki przypadkiem
odnalezionym zapiskom autora.
Przepis na szmaragdową porcelanę opracował obecny
właściciel, Adam Spała.
Przewodniczka oprowadza nas po ekspozycji dawnych wyrobów
fabryki. Poznajemy eleganckie serwisy, w tym ten najsłynniejszy – Matylda –
stworzony na zamówienie cara Mikołaja II dla tancerki, Matyldy Krzesińskiej.
Możemy również obejrzeć najbardziej interesujące wyroby,
które powstawały w ćmielowskiej fabryce w latach 60. XX wieku.
Przewodniczka uczy nas odróżniać autentyczne wyroby z
Ćmielowa od podróbek, nazywanych elegancko wyrobami inspirowanymi. Poznajemy i
niektóre porcelanowe figurki z kolekcji właściciela fabryki, przywiezione z
podróży.
Pora jeszcze na obejrzenie obrazów malowanych na porcelanie,
w tym kolekcji ikon.
Dumą manufaktury jest zaprojektowana przez Adama Spałę
kolekcja „Piękne małpy Europy”. To 47 obrazów na porcelanie. Każda z małp
symbolizuje jeden kraj z jego flagą na filiżance i charakterystycznymi
obiektami.
jedynie Watykan ma inną "małpę", choć obawiam się, że ten symbol jest w tym kontekście zrozumiały jedynie w Polsce
Kontynuacją tej kolekcji jest prezentowana na zewnątrz
wystawa pod tym samym tytułem, na której oglądamy małpie głowy odlane z brązu.
Na piętrze muzeum znajduje się galeria sztuki, w której do
niedawna trwała wystawa prac Jana Wilkonia. Tu mieliśmy pecha, bo akurat
wystawa się zakończyła. Na pocieszenie udało mi się wypatrzyć w sklepiku kilka
prac tego artysty.
Do jeszcze jednego miejsca zajrzeliśmy na krótko, z zamiarem
powrotu pod koniec wycieczki. To kawiarnia „Leżąca Kotka”. Zapach, jaki się tam
unosił – niepowtarzalny. Niestety, zwiedzanie Ćmielowa tak nas pochłonęło, że
na powrót do kawiarni nie starczyło czasu.
I tu przerywam moją opowieść. Na spacer po Ćmielowie
zapraszam w kolejnym wpisie. Możecie być pewni, że parę nieoczywistych
ciekawostek wyhaczyliśmy.
Zdjęcia mojego wyrobu
Ciekawe miejsce...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście. Sama byłam zaskoczona, jak bardzo tam jest ciekawie i miło.
Usuń