niedziela, 4 sierpnia 2013

Rajd pełen niespodzianek - 17 lipca (cz.3)

Kolejna przygoda czeka na nas w niepozornym lasku – to rezerwat przyrody Lisiny Bodzechowskie. Dostępu do niego bronią ule z pszczołami zbierającymi tu pyłek rzepaku. 


Mężnie mijamy tę przeszkodę, ale dalej jest już tylko niebezpieczniej. Trzeba uważać, żeby się nie zsunąć po dosyć stromej ścianie wąwozu, który jest tuż za pierwszymi drzewami. Poza tym pod nogami mamy spróchniałe pnie lub gałęzie, musimy je jakimś cudem omijać lub nad nimi przechodzić. Mało tego, niedawne deszcze wyżłobiły w leśnym podłożu głębokie rowy i zostawiły podmokły teren. Co to znaczy? Uwaga – komary! I to w wielkich ilościach. Słyszałam, że liście orzecha włoskiego chronią przed komarami – akurat mam jeden przy sobie. Nie pomaga. Tyle samo ochrony daje spray, którym się obficie spryskuję. Jedyna pomoc, na którą można liczyć, to wzajemne wsparcie psychiczne, którego sobie udzielamy z Jankiem. Gdyby nie to, przyszło by człowiekowi marnie zginać w tych ostępach.


Myliłby się ten, kto pomyśli, że przynajmniej z radością się stamtąd wydostaliśmy. Że się wydostaliśmy, to pewne. Ale do radości piechurowi daleko, kiedy brnie przez metrowe pokrzywy nie wiedząc, kiedy się skończą. 


Za to po wyjściu zobaczyliśmy niezwykłą wieżę z gniazdem bocianów na szczycie. Napotkana w okolicy kobieta opowiada, że to pozostałość dawnej cieplarni, Internet podaje, że to wieża zbudowana przez rodzinę dziedziców Kotkowskich specjalnie, by zwabić tu te sympatyczne ptaki. Tak czy siak, wieża mi się spodobała.

 
Z kronikarskiego obowiązku dodam, że po opuszczeniu rezerwatu zajrzeliśmy do Bodzechowa, gdzie próbowaliśmy odnaleźć muzeum Gombrowicza – rzekomo jest, ale chwilowo go nie ma, można za to obejrzeć zabudowania dawnej papierni. 


Zaglądamy też do drewnianego kościółka z 17 wieku, który leży na Świętokrzyskim Szlaku Architektury Drewnianej.


Swoją drogą wypada dodać, że inny zabytek tego typu spotkaliśmy w Ostrowcu przy ulicy Sandomierskiej. Jest to tak zwany „kościół hutniczy” dużo młodszy od bodzechowskiego, ale też niebrzydki.


Co jeszcze widzieliśmy w Ostrowcu opiszę w ostatniej części tej długachnej relacji.

zdjęcia - Edek i ja 

2 komentarze:

  1. Ładne kościółki.Okłady z pokrzyw są bardzo zdrowe.
    Jakie kolorowe ule. Urocze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla nas ule urocze, bo przywykłyśmy od dzieciństwa, ale niejeden się boi przejść obok takiego "osiedla".

    OdpowiedzUsuń