piątek, 12 lipca 2019

Au – nie boli!

Au to niewielki, ale ładny półwysep nad Jeziorem Zuryskim. Jest wzgórzem o wysokości 449 metrów. Jego północne, strome zbocze od strony jeziora porasta las, ale za to południowe z łagodnym nachyleniem daje sporo możliwości wykorzystania.
Dotarłam na półwysep statkiem, ale zmęczona całym dniem zwiedzania ucięłam sobie drzemkę na pokładzie, dlatego też zdjęcia półwyspu od strony jeziora wykonane kilka lat temu.

statek jeszcze na przystani

półwysep Au  

 przystań na półwyspie 
 
Kiedy już wdrapałam się na szczyt wzgórza, zaskoczyła mnie rozległa łąka, na której pasły się kozy, w pobliżu dobrze utrzymane gospodarstwo rolne z ogrodem. Do tego widoki na jezioro i Alpy. 

widok ze szczytu wzgórza

 na łące

 agroturystyka po szwajcarsku 
 
W wysokiej trawie wypatrzyłam pstrokaty kamień poświęcony pamięci nieznanego mi człowieka o nazwisku Fritz Weber-Lehnert. Po powrocie wyszukałam informacje o nim. 
Półwysep wiele mu zawdzięcza. Z jego inicjatywy powstało w roku 1911 konsorcjum, które wykupiło teren na wzgórzu, zagrożoną bankructwem gospodę i gospodarstwo rolne, a potem rozwinęło działalność na rzecz utrzymania terenu z przeznaczeniem na wypoczynek mieszkańców gminy i okolic. Dodam, że pan Weber-Lehnert był w owym czasie przewodniczącym gminy i właścicielem browaru, a swoje wpływy potrafił wykorzystać dla dobra społeczności. 


Konsorcjum nadal działa i zapewne przynosi zyski. Skąd to wiem? Domyślam się, bo zajrzałam do restauracji powstałej na miejscu dawnej gospody i nogi się pode mną ugięły na widok cen. 

 restauracja z tarasem widokowym

i takimi widokami

Jeśli zejdziemy od gospodarstwa z ogródkiem na prawo, możemy odbyć spacer wśród winnic należących do jednej z uczelni w Zurychu (wiem jakiej, ale nie chcę tłumaczyć jej długiej nazwy). Uprawia się tu i bada różne odmiany winogron.  

winnica doświadczalna

 schodki z winnicy do hotelu i restauracji 
 
Zejście od strony restauracji szosą kieruje nas do wioski z jej uroczymi domkami i do Muzeum Uprawy Winorośli, które mieści się w sporym starym gospodarstwie na skraju kolejnego poziomu winnic. Niestety, chyba dotarłam tam za późno, bo drzwi muzeum zamknięte na głucho.

jeden z domów nieopodal drogi

budynek muzeum

zabytkowa prasa do wyciskania winogron przed nim 
 
Spaceruję więc kolejną wygodną drogą, czytam na tablicy informacyjnej, jak odróżniać gatunki winorośli na podstawie liści, oglądam niezrozumiałe dla mnie domeczki wśród rzędów winorośli. Szkoda jednak, że to muzeum zamknięte było… 

niższy poziom winnicy 

 domek stróża? stacja badawcza? składzik na kosze?
 
Droga prowadzi nad nieduży staw. Jest on malowniczo zarośnięty, ma gdzieś na brzegu poukrywane ławeczki albo rzeźby. Przyjemne miejsce, nawet czaplę widziałam w szuwarach. 

 staw na skraju półwyspu 

nimfa wodna
czapla

Staw znajduje się na terenie parku otaczającego pałac Au. Ciekawa to budowla. Kiedy pytałam o niego, powiedziano mi, że to taki trochę nieprawdziwy ten pałac. 
Otóż przez parę wieków znajdował się tu pałacyk siedemnastowiecznego generała Werdmüllera. Generał miał tu swoje dobra. On też założył park i staw. 

 jeszcze jedno foto stawu
 
Na początku 20 wieku nowy właściciel zarządził zburzenie starego pałacu i wybudowanie nowego w stylu barokowego pałacyku myśliwskiego. Prowadzący przebudowę architekt zachował części murów, zastosował też we wnętrzach dawne marmurowe podłogi, ba nawet meble podobno się zachowały. 
Niestety i tu brak wstępu, bo obecnie pałac służy jako miejsce konferencji Szkoły Pedagogicznej z Zurychu i tylko na takie potrzeby jest otwierany.

kamienny pies pilnujący głównego wejscia
 
 myśliwska scenka 

stara studnia
 
Obejrzyjmy pałac z zewnątrz. 

 pałacyk od strony południowej loggii

wieża zachodnia

północna część pałacu

 loggia północna

Po obejrzeniu pałacu kończę zwiedzanie półwyspu, sąsiadującą z nim wieżyczkę Gugger oglądam jedynie z okien pociągu.  Pora wracać do domu.

widok z pałacowego tarasu na Jezioro Zuryskie

 pożegnalne spojrzenie na pałac 
(zwróćcie uwagę na trawnik - skoszony elegancko, ale zostawiony fragment z kwiatami dla motyli; często widywałam w Szwajcarii takie koszenie trawników)
 
Na zakończenie jeszcze zdjęcie z okna samolotu z widokiem na jezioro i półwysep Au.   

nieudolnie nabazgrana strzałka wskazuje półwysep, na horyzoncie Alpy 

Linie lotnicze zrobiły mi pożegnalny prezent zamieniając mój bilet na taki przy oknie. Skoro tak, to jeszcze jedna fotka Alp na pożegnanie ze Szwajcarią.

alpejski bezkres

za chwilę lądowanie w Warszawie 

Zdjęcia – tylko mojego wyrobu.  

6 komentarzy:

  1. Piękna relacja... lekko zazdraszczam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alpy jak zwykle (prawie) wszędzie widoczne i malownicze (zawsze!).
    Zapraszam przy okazji do siebie:
    http://fotowojaze.pl/wyspa-spichrzow-w-gdansku-miasto-zwrocone-ku-wodzie/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością zajrzę - ciekawe zdjęcia z Gdańska, a inne posty obejrzę później spokojnie.

      Usuń
  3. No toś poszalała.po dalekim świecie, a teraz wracaj do krainy czarownic ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, poszalałam.
      Nigdy nie marzyłam o żadnych Malediwach, Seszelach czy innych odległych kątach, ale Szwajcaria zawsze była na liście wymarzonych miejsc. I właściwie nadal jest, bo tyle tam skarbów, że nie do ogarnięcia.

      Usuń