piątek, 27 czerwca 2025

Co nowego na Łysicy?

Od poprzedniego z nią spotkania minęło raptem dwa lata, to pewnie nic się nie zmieniło. Warto jednak sprawdzić.
Tym razem zdecydowaliśmy się skorzystać z pomocy turystycznego busa, którym podjechaliśmy ze Świętej Katarzyny do Huty Szklanej. Nadal za złotówkę. Tłoku nie było, ale nie byliśmy też jedynymi pasażerami.
Wyruszamy na trasę czerwonym szlakiem wchodząc na polną ścieżkę na tyłach osady średniowiecznej.
 

Dalej szlak prowadzi skrajem lasu u podnóża Łysogór. To idealne warunki na ciepły letni dzień – las zapewnia cień i chłód. Idzie się rewelacyjnie. 
 


Co jakiś czas zza drzew wyłaniają się pola wsi Huta Podłysica. 
 
 
Można nawet posiedzieć chwilkę na jednej z ławeczek z widokiem na pola i kolejne pasma w oddali.
 
 
widok na Pasmo Bielińskie i Wał Małacentowski 
 
Kiedy docieramy do niewielkiego i prawie wyschniętego strumienia, staje się jasne, że niedługo przyjdzie rozstać się z lasem i pomaszerować asfaltowym odcinkiem szlaku.
 

 
Dziwne, ale tym razem marsz szosą nie jest uciążliwy. Upał jeszcze nie doskwiera, obserwujemy pola Bielin w nadziei na widok zagonów truskawek. 
 

Na polach Podlesia pachnie zboże. 
 

No i ten przemiły wietrzyk – lekko chłodzi i pozwala nie myśleć o asfalcie.
 

Szosa skręca w kierunku Kakonina, gdzie zamierzamy nieco odpocząć w pobliżu dziewiętnastowiecznej chaty. Zza stodoły dolatują odgłosy śmiechu i pisków dzieci – to grupa przedszkolaków szaleje na placu zabaw. Są, oczywiście, pod opieką.
 

Nie przeszkadzamy w zabawie i zaczynamy wspinaczkę na Przełęcz Św. Mikołaja. O dziwo, jest nietrudno. 
 

Ani się obejrzeliśmy, a już jesteśmy przy kapliczce z figurką tego świętego.
 

Nie zatrzymujemy się, tylko wędrujemy dalej. Króciutki postój robimy przy grupie skałek w lesie. 
 
skałki efektowne, szkoda tylko, że turyści traktują je jako toaletę 
 
Zbliża się spotkanie ze skałą Agaty – wyższym wierzchołkiem Łysicy. I tu nieprzyjemne zaskoczenie. Z daleka widać coś, jakby oparte o drzewo kijki zapominane przez nieuważnego turystę. Podchodzimy bliżej i okazuje się, że to część ogrodzenia na szlaku, którym władze ŚPN zakazują turystom wstępu na skałę Agaty. Trudno, już tam byliśmy wcześniej, nie zamierzamy łamać zakazu. Niech Agata i gołoborze na niej zaznają spokoju.
 

Jeszcze tylko niewielki odcinek wędrówki i już jesteśmy na polance przy szczycie Łysicy. O dziwo, spotykamy tu spore grupy turystów, w tym z całkiem małymi dziećmi.
 
zrobienie zdjęcia na szczycie graniczy z cudem, taki tu tłok 
 
Droga szlaku jest również i tu ograniczona zakazami wchodzenia do lasu oraz na gołoborze. Zrobiło się jakoś tak jakby ciasno.
Zejście ze szczytu wydaje nam się trudniejsze niż podchodzenie tędy. Duże głazy pod nogami wymagają pełnego skupienia i ostrożności. Nie wiem, jak sobie z tym radziły małe dzieci. 
 

gołoborze na Łysicy
 
Pokonaliśmy najtrudniejszy fragment zejścia i można było skorzystać z różnego rodzaju schodów ustawionych na trasie. Ładnie się one prezentują, ale niska osoba ma czasem problem z ich pokonaniem. Za to jaka frajda, jak już sobie człowiek poradzi z przeszkodami!
 

schody, schody, schody...
 
zakręt szlaku - Kolano 
 
Na dole czeka na nas kapliczka św. Franciszka i jego źródełko. Można się napić wody czy wymyć ręce. O zdjęcie trudno, bo obiekt dosyć mocno oblegany. 
 


Odczuwamy lekkie zmęczenie i nie zatrzymujemy się przy pomnikach i mogiłach obok szlaku, zdążamy do parkingu w Świętej Katarzynie. Tu następuje koniec wycieczki.
 
obligatoryjne, nie wiadomo, które zdjęcie klasztoru w Świętej Katarzynie 
 
Mapki nie publikuję, bo jest oczywista – szlakiem czerwonym. Trudności i uroki  trasy już opisałam dokładnie. Dodam tylko, że to trasa piesza. Nie wolno wjeżdżać na nią rowerem. A długości nie sposób wyliczyć przy pomocy krokomierza, bo na zejściu wykonuje się mnóstwo drobnych kroczków, co fałszuje pomiar. Jedynie obiektywny jest czas przejścia – w naszym wykonaniu ponad 4 godziny. Starzejemy się i spowalniamy…
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz