piątek, 3 października 2025

Nieco za wcześnie na Zelejową

Poczułam chęć wybrania się na tę górę i dwie sąsiednie, ale chyba za wcześnie, bo jesień jeszcze nie zapewniła tam feerii barw. Nic to. I tak było przyjemnie. 
 
na razie jesień kusi takimi barwami (owoce tarniny)
 
Tym razem wymyśliłam prostą i niedługą trasę ze startem z miejsca parkingowego na końcu wsi Zelejowa. 
 
a tu smętny słonecznik tęskni za latem 
 
Stąd przeszliśmy przyjemną ścieżką do szlaku niebieskiego. 
 

Obawiałam się, że po nocnym przymrozku skały mogą być mokre i śliskie, dlatego poszliśmy najpierw szlakiem u podnóża Zelejowej. 
 
 

Mieliśmy widoki na Chęciny z zamkiem w porannej mgiełce. 
 
 
Szlak czerwony wyłonił się dosyć szybko. Dawno już tędy się nie przedzieraliśmy, to zapomniałam, że prowadzi wąską ścieżką wśród kłujących zarośli. Na szczęście ścieżka przetarta i można iść bezpiecznie. Trzeba tylko uważać na kurtki, żeby się nie podarły. 
 
ligustr pospolity
 
Na skraju lasu zaczyna się podeście na grzbiet Zelejowej. Najpierw ścieżką po korzeniach drzew, potem chwila odpoczynku w miejscu, gdzie szlak skręca, a my rezygnujemy z jego towarzystwa. 
 

Wybrałam przejście granią na zachód. Skały już obeschły, można było iść spokojnie, ale ostrożnie, bo jednak szczeliny wąskie, często jest stromo. 
 


Tak więc wolno, ale bezpiecznie przeszliśmy aż do punktu widokowego. 
 
 
Mijaliśmy tablice informacyjne, które właściwie informują o tym, czego już prawie nie widać, bo ścieżka coraz mocniej zarasta. 
 
zjawiska krasowe 
 
dzika róża
 
Zeszliśmy w kierunku kamieniołomu. Tu nie obyło się bez drobnej obsuwy jednego z uczestników. Na szczęście upadek był niegroźny. 
 

Obfotografowaliśmy oświetloną słońcem ścianę kamieniołomu i ruszyli dalej ku spotkaniu z niebieskim szlakiem. 
 
 
Teraz czekał nas spokojny i relaksujący spacer u podnóża gór Wsiowa i Piekło. Stopy odpoczywały na miękkim piaszczystym podłożu, łapaliśmy ostatnie promienie prawie letniego słońca. 
 

Kiedy szlak skręcił w las, my poszliśmy dalej aż do miejsca, gdzie tuż w pobliżu linii elektrycznej jest ścieżka prowadząca do nieczynnego kamieniołomu Stokówka. Trzeba się było odrobinę wspinać na grzbiet góry, ale niewielki wysiłek został nagrodzony widokiem kolorowych ścian kamieniołomu. 
 
 

 
Spotkaliśmy tam dwójkę alpinistów, którzy dopiero rozgrzewali się przed wspinaczką. My zaś zrobiliśmy sobie piknik pod skałami. 
 


berberys

Po odpoczynku zaczęło się zamykanie wycieczkowej pętelki, a właściwie kokardki. Tym razem nie pomyliłam ścieżek i już nie zbłądziliśmy nad kamieniołom. Właściwie trochę szkoda, bo z góry mielibyśmy znów ciekawe widoki. A tak to szliśmy po prostu lasem aż do przyjemnego wąwozu, który prowadził do plątaniny dróżek w stronę jaskini Piekło. 
 

I ją udało się znaleźć. Znów do niej zajrzeliśmy. 
 

Pech chciał, że akurat tam wysiadła mi bateria w aparacie i cała procedura wymiany spowodowała, że zostałam nieco w tyle grupy. 
 

Nie było to niczym strasznym, bo szliśmy szlakiem i nikomu, nawet mnie, nie groziło zagubienie się w lesie. I tu najbardziej żałowałam, że jesień jeszcze nie wybarwiła liści, bo las wyglądał raczej nudno – taki nadal zielony. 
 

Na końcu trasy kolega Ed tradycyjnie zaproponował zejście ze szlaku i wybranie znanego skrótu. Tak zrobiliśmy. Bez problemu dotarliśmy do drogi i parkingu. 
 
 
  
Trasa liczyła 10,5 kilometra. Myślę, że warto ją powtórzyć któregoś roku późniejszą jesienią. Poza przejściem granią Zelejowej łatwa. Ta grań dla rowerów absolutnie niedostępna. Tu się tylko człowiek mieści w szczelinach i powinien mieć obie ręce wolne, aby utrzymywać się na skałach w razie potrzeby. Szlak niebieski idealny na rower. Do kamieniołomu Stokówka lepiej dostać się rowerem bardziej na zachód położoną drogą, zostawić rower na szerokim wyrobisku, a pieszo podejść do wąskiego przejścia miedzy efektownymi skałami, albo nawet wdrapać się na  koronę kamieniołomu i podziwiać skały z góry.
 
mapka naszej wycieczkowej kokardki
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz