Poczułam chęć wybrania się na tę górę i dwie sąsiednie, ale
chyba za wcześnie, bo jesień jeszcze nie zapewniła tam feerii barw. Nic to. I
tak było przyjemnie.
Tym razem wymyśliłam prostą i niedługą trasę ze startem z
miejsca parkingowego na końcu wsi Zelejowa.
Stąd przeszliśmy przyjemną ścieżką
do szlaku niebieskiego.
Obawiałam się, że po nocnym przymrozku skały mogą być
mokre i śliskie, dlatego poszliśmy najpierw szlakiem u podnóża Zelejowej.
Mieliśmy widoki na Chęciny z zamkiem w porannej mgiełce.
Szlak czerwony wyłonił
się dosyć szybko. Dawno już tędy się nie przedzieraliśmy, to zapomniałam, że
prowadzi wąską ścieżką wśród kłujących zarośli. Na szczęście ścieżka przetarta
i można iść bezpiecznie. Trzeba tylko uważać na kurtki, żeby się nie podarły.
Na
skraju lasu zaczyna się podeście na grzbiet Zelejowej. Najpierw ścieżką po
korzeniach drzew, potem chwila odpoczynku w miejscu, gdzie szlak skręca, a my
rezygnujemy z jego towarzystwa.
Wybrałam przejście granią na zachód. Skały już
obeschły, można było iść spokojnie, ale ostrożnie, bo jednak szczeliny wąskie, często
jest stromo.
Tak więc wolno, ale bezpiecznie przeszliśmy aż do punktu
widokowego.
Mijaliśmy tablice informacyjne, które właściwie informują o
tym, czego już prawie nie widać, bo ścieżka coraz mocniej zarasta.
Zeszliśmy w kierunku
kamieniołomu. Tu nie obyło się bez drobnej obsuwy jednego z uczestników. Na
szczęście upadek był niegroźny.
Obfotografowaliśmy oświetloną słońcem ścianę
kamieniołomu i ruszyli dalej ku spotkaniu z niebieskim szlakiem.
Teraz czekał
nas spokojny i relaksujący spacer u podnóża gór Wsiowa i Piekło. Stopy
odpoczywały na miękkim piaszczystym podłożu, łapaliśmy ostatnie promienie prawie letniego słońca.
Kiedy szlak skręcił w las, my poszliśmy dalej aż do miejsca, gdzie tuż
w pobliżu linii elektrycznej jest ścieżka prowadząca do nieczynnego kamieniołomu
Stokówka. Trzeba się było odrobinę wspinać na grzbiet góry, ale niewielki
wysiłek został nagrodzony widokiem kolorowych ścian kamieniołomu.
Spotkaliśmy
tam dwójkę alpinistów, którzy dopiero rozgrzewali się przed wspinaczką. My zaś
zrobiliśmy sobie piknik pod skałami.
Po odpoczynku zaczęło się zamykanie
wycieczkowej pętelki, a właściwie kokardki. Tym razem nie pomyliłam ścieżek i
już nie zbłądziliśmy nad kamieniołom. Właściwie trochę szkoda, bo z góry
mielibyśmy znów ciekawe widoki. A tak to szliśmy po prostu lasem aż do
przyjemnego wąwozu, który prowadził do plątaniny dróżek w stronę jaskini
Piekło.
I ją udało się znaleźć. Znów do niej zajrzeliśmy.
Pech chciał, że
akurat tam wysiadła mi bateria w aparacie i cała procedura wymiany spowodowała,
że zostałam nieco w tyle grupy.
Nie było to niczym strasznym, bo szliśmy
szlakiem i nikomu, nawet mnie, nie groziło zagubienie się w lesie. I tu
najbardziej żałowałam, że jesień jeszcze nie wybarwiła liści, bo las wyglądał
raczej nudno – taki nadal zielony.
Na końcu trasy kolega Ed tradycyjnie
zaproponował zejście ze szlaku i wybranie znanego skrótu. Tak zrobiliśmy. Bez
problemu dotarliśmy do drogi i parkingu.
Trasa liczyła 10,5 kilometra. Myślę,
że warto ją powtórzyć któregoś roku późniejszą jesienią. Poza przejściem granią
Zelejowej łatwa. Ta grań dla rowerów absolutnie niedostępna. Tu się tylko człowiek
mieści w szczelinach i powinien mieć obie ręce wolne, aby utrzymywać się na skałach
w razie potrzeby. Szlak niebieski idealny na rower. Do kamieniołomu Stokówka
lepiej dostać się rowerem bardziej na zachód położoną drogą, zostawić
rower na szerokim wyrobisku, a pieszo podejść do wąskiego przejścia miedzy
efektownymi skałami, albo nawet wdrapać się na
koronę kamieniołomu i podziwiać skały z góry.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz