poniedziałek, 13 lipca 2015

Jak lato – to nad zalew!

Wybraliśmy się w ostatnią niedzielę nad wodę. Ale nie tak od razu. Trzeba się  było do tego spotkania przygotować.
Wyruszyliśmy z okolic leśniczówki Dyminy. To znaczy, tak mi się wydaje, bo w gruncie rzeczy leśniczówki nie widzieliśmy, ale podobno jest w pobliżu przystanku, na którym wysiedliśmy z busa.
Dalej szliśmy brzegiem lasu na zachód. Z prawej strony wyłonił się ciekawy pomnik poświęcony ofiarom czasów wojny. Znajduje się on wśród pól na wzniesieniu, z którego rozciągają się widoki na okolicę.

pomnik poświęcony ofiarom hitlerowskiego terroru w latach 1939 - 45 

Potem wchodzimy do lasu, gdzie zdążamy do niebieskiego szlaku. Właściwie nikogo nie dziwi, że go znajdujemy. Szef zawsze znajduje szlaki. Przy tym panowie zwiedzają cmentarz żołnierzy radzieckich na Bukówce, a panie wypoczywają w cieniu. Jest to tak rzadkie zjawisko wycieczkowe, że nie mogę sobie odmówić przyjemności odnotowania tego faktu. 

 turyści na trasie

Z Bukówki musimy iść niestety ulicami, bo szlak właśnie tak prowadzi. Korzystamy z pierwszej nadarzającej się okazji, żeby zejść z ulicy. Idziemy sobie radośnie ścieżką wśród ugorów i lądujemy na podwórzu, po którym biegają dwa psy – jeden podobno bardzo groźny. Na szczęście ich właściciel to ludzki człowiek, brytana zamknął w zagrodzie, a nam pozwolił przejść przez podwórze.
Teraz już możemy skierować się na górę Zalasną. Okazuje się, że szlak prowadzi na nią inną ścieżką niż dawniej, bo górę częściowo ogrodzono solidnym płotem. Takie to teraz porządki.

Zalasna (Krzyżna) przed nami
 
Po zdobyciu szczytu odpoczywamy (drugi raz!) i próbujemy podziwiać widoki, ale góra tak już mocno zarosła, że z tymi widokami coraz trudniej. Na szczęście dawne krzyże drogi krzyżowej przy ścieżce prowadzącej nad Lubrzankę są na miejscu, a nad rzeką uchowała się jakimś cudem kładka, której przejście zawsze wprawiało mnie w przerażenie. 

 
Jeszcze trochę okolicy widać z Zalasnej, ale pierwszy plan już coraz bardziej zarasta.

jeden z krzyży, którym góra zawdzięcza swą drugą nazwę

kładka na Lubrzance  
 
Tym razem nie musieliśmy pokonywać kładki, bo pozostaliśmy na prawym brzegu rzeki. Ostatecznie, kiedyś w końcu trzeba skierować się nad zapowiadany zalew. Szliśmy sobie ścieżką znakowaną jako szlak rowerowy, ale dla pieszych bardzo odpowiednią. I doprowadziła nas ona do zalewu w Mójczy. 

ścieżka pośród pól 
 
Ciekawy to zalew. Niewielki, ładny, woda wygląda na czystą, na brzegach rośnie sporo drzew, wokół panuje cisza i spokój. Jest lato, ciepło, nawet prawie gorąco, a w zalewie nikt się nie kąpie. Gdzieś tam w oddali coś w rodzaju namiociku, a może to tylko parasol. Kilka osób siedzi, kilka spaceruje. I tyle.
Dziwna sprawa. Ale taki ten zalew odludny.



 zalew Mójcza

I właściwie tu już by się  nasza wycieczka mogła skończyć, ale mamy jeszcze inne plany. Wędrujemy więc dalej, ale teraz po ulicach.
Nie na darmo tak idziemy rozgrzanymi słońcem ulicami. Możemy obejrzeć kaplicę w Zagórzu. Powstała ona z inicjatywy księdza kanonika Józefa Ćwiklińskiego w latach sześćdziesiątych XIX wieku. (O podobnych kaplicach pisałam a czerwcu – tu link.) Przy tej znajduje się zbudowana w latach dziewięćdziesiątych XX wieku dzwonnica. Sama kaplica nie zachowała oryginalnego kształtu – przebudowano ją przed ok. 30 laty. 

Zagórze - widok na Pasmo Masłowskie 
 
 Zagórze - widok na Łysicę 

drewniana kaplica w Zagórzu

Kiedy już obejrzeliśmy kaplicę, w grupie zaczął szerzyć się nastrój „lodowy”, a tu w pobliżu żadnego sklepu z lodami nie było. Na szczęście Janek wypatrzył przystanek autobusowy i wszyscy zgodnie uznali, że pora kończyć pieszą wędrówkę – czas ruszać do centrum Kielc na lody. I tak zrobiliśmy. Ostatecznie przeszliśmy już 18,8 kilometra i tyle nam wystarczyło.
PS. Lody zjedliśmy. Mieliśmy też okazję spaceru po kieleckim parku. A tam świetna ochłoda w postaci fontanny.

Kielce - fontanna w parku


Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Fajna trasa... mostek wiszący wygląda niepewnie. Widoczki jak malowane... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mostek wiszący jest nawet niby podparty. Ale wiem, że tak czy inaczej bardzo jest chybotliwy i niebezpieczny.

      Usuń