Wymarzyłam
sobie to spotkanie z żywiołem już jakiś czas temu. Nie myślałam tylko, że
będzie to tak spektakularny żywioł. Żadna relacja, nawet film, nie jest w stanie
oddać wrażenia.
Cóż to za
żywioł? Woda! Masy wody przewalającej się w wodospadzie Renu w szwajcarskiej
miejscowości Neuhausen am Rhein. Znalazłam informację, że średni przepływ wody
w tym miejscu wynosi latem 600 m3 na sekundę. Nie sposób sobie tego
wyobrazić.
Pierwsze
spotkanie z wodospadem to rzut oka z pociągu (ostatnie zresztą też – w drodze
powrotnej). Prezentuje się nieźle.
Ze stacyjki
w Neuhausen am Rhein podobno można zjechać do wodospadu windą, ale akurat
trwają jakieś prace remontowe na peronie i trzeba zejść tę odrobinę przyjemną
uliczką na dół.
Od razu
trafiamy na pierwszy punkt widokowy, z którego rozciąga się widok na górną
część wodospadu, dwie skały na rzece, o które rozbijają się masy wody i zamki na obu brzegach Renu. Zdjęcia wydają się nieostre, bo w powietrzu unoszą się miliardy kropelek wody.
I tak będzie cały czas. Z tym, że raz mniej, raz więcej tych kropelek.
wzburzone wody Renu, po lewej stronie zamek Laufen