Od razu wyjaśniam – wiem, gdzie byliśmy, ale nie jestem
pewna, jak się to miejsce nazywa. W tytule wybrałam nazwę, która występuje na
mapie. Spotkałam i inne – z odwróceniem kolejności wyrazów w nazwie lub z
użyciem liczby mnogiej. Jest bałagan, nie mnie to prostować.
Ostatnio byliśmy tam 7 lat temu. A tak się wydawało, że za
chwilę znów wrócimy… Jak ten czas leci…
Tym razem wyruszamy z oficjalnego parkingu w pobliżu pomnika
ku czci żołnierzy 31 Pułku Strzelców Kaniowskich X Dywizji Piechoty Armii
„Łódź”, którzy we wrześniu 1939 roku polegli w walkach na terenie Puszczy
Stromeckiej i Kozienickiej.
Do rezerwatu idziemy nowiutką asfaltową szosą. Rano do
wytrzymania, ale ja idąc sprawdzam, który z przygotowanych przeze mnie
wariantów trasy zapewni minimalny odcinek asfaltu w drodze powrotnej.
Przez teren rezerwatu prowadzi znakowana ścieżka dydaktyczna
z licznymi przystankami i tablicami informacyjnymi. Jest i szlak turystyczny.
Wybieramy ich dróżki w zależności od własnego upodobania.
Nierzadko zamiast ścieżek mamy do dyspozycji drewniane
pomosty i punkty widokowe. A wszystko wśród kipiącej zielenią roślinności.
Niektóre gatunki akurat kwitną. Szczególnie mocno dominuje
kalina, która co kilka kroków oszałamia aromatem.
Nie zapominajmy, że rezerwat rozciąga się na terenie
mokradeł na brzegach Zagożdżonki. Podziwiamy je w słońcu i cieniu drzew.
Docieramy i do źródeł, którym rezerwat zawdzięcza swoją
nazwę. W tym, oczywiście głównego – tego, z którego pijał wodę sam król
Władysław Jagiełło. A bywał on wielokrotnie w tych okolicach a to przejazdem, a
to na polowaniach.
Spacer po terenie rezerwatu szybko mija. Pora się z nim
rozstać.
Udajemy się na wygodną ścieżkę czarnego szlaku pieszego, a potem rowerowego. Cały czas
mamy wrażenie, że prowadzi ona nasypem dawnej kolejki wąskotorowej zbudowanej w
roku 1916 przez Austriaków. Służyła ona do wywozu drewna z puszczy. Teraz ostał
się z niej jedynie most nad Zagożdżonką w rezerwacie. No i ten nasyp.
Maszerujemy wzdłuż Zagożdżonki w pewnym od niej oddaleniu.
Napotykamy niewielką ścieżkę, którą udaje się dotrzeć w pobliże rzeki. Tworzy
ona rozlewiska, teren przy brzegu podmokły, grząski.
Niepostrzeżenie docieramy do kolejnego rezerwatu. To
rezerwat Brzeźniczka. Jego nazwa pochodzi od rzeczki, która tu wpada do
Zagożdżonki. W rezerwacie podziwiamy dorodne drzewa – głównie dęby i sosny,
rozkoszujemy się śpiewem ptaków i uciekamy przed komarami.
Na nieco dłużej zatrzymujemy się nad rozlewiskiem
Brzeźniczki.
Warto przejść ścieżką na zachodni brzeg rzeczki, żeby zobaczyć jej radośniejsze oblicze w promieniach słońca.
Dalej wędrujemy na północ tak zwaną Czarną Drogą.
Bardzo ona
przyjemna do wędrowania, ale zauważam drogowskaz kierujący na zachód do miejsca
związanego z historią. Jak tu się oprzeć zachęcie? Idziemy zgodnie z kierunkiem na drogowskazie.
Okazuje się, że docieramy do bazy biwakowej ZHR „Gajówka”.
Koledzy namawiają, żeby nie wracać do poprzedniej drogi,
tylko poszukać innej.
Z tym nie ma problemów – kilka kroków i już jesteśmy przy
potężnym dębie na rozstaju leśnych ścieżek.
Każda droga kusi, ale wybieramy taką, która prowadzi
brzegiem lasu z widokiem na wieś Augustów. O dziwo, jest to ścieżka czarnego
szlaku pieszego, którego nie ma zaznaczonego na mapie. Równolegle do niej, głębiej w lesie biegnie czerwony szlak
rowerowy. Taka obfitość.
Ze szlaku schodzimy na uroczą ścieżynkę prowadzącą na
północ. Wyprowadza nas ona jakieś 200 metrów przed parkingiem. Tak to się udało w drodze powrotnej zminimalizować asfaltowy odcinek trasy.
Wracając do domu zaglądamy na chwilę na cmentarz wojenny z
czasów Wielkiej Wojny. Spoczywają tu żołnierze armii rosyjskiej i
niemieckiej.
I po wycieczce. Gdybym jeszcze kiedyś miała planować powrót
do rezerwatu, to już raczej jesienią, żeby zobaczyć las w jesiennym złocie.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
faaajny ten rezerwat, Aneczce by się podobał.
OdpowiedzUsuńa wiesz że mnie w tym roku jakoś komary nie męczą, pewnie z racji na suchą wiosnę, ich naturalne tereny rozrodu wyschły i populacja jest niewielka.
I nam też komary do tej pory nie dokuczały. Dopiero tu się pierwsze uaktywniły. Zapewne z powodu podmokłej okolicy. Póki się szło, był spokój, ale na postoju zaraz przypuszczały atak.
UsuńZ zarysu historii Kozienic, przytoczę fragment o ich nazwie.
OdpowiedzUsuńWywodzono ją od "kozińców" - legowisk saren, od dawnej rzeczki Zagożdżonki – Kozielniczki.
Wiesiek
Bardzo ciekawe przypuszczenia o historii nazwy Kozienic. Myślę, że wzbogacają wpis. Dziękuję.
Ania
BARDZO wzbogacają - warto takie rzeczy zapamiętywać
Usuń