Pięknie położony jest Żywiec – w kotlinie, otoczony górami. Może
mieszkańcy Zakopanego powiedzieliby, że te góry niewysokie, ale dla mnie,
świętokrzyskiej góralki niskopiennej, są okazałe. Malownicze bez dwóch zdań.
No to na początek zobaczmy otoczenie widziane z perspektywy
miasta, a raczej jego prawie wiejskich peryferii.
Wyobraźcie sobie letni wieczór, złota godzina. Słońce chyli
się ku zachodowi, wędrujemy na wschód, a świat cały zalany złotym słońcem.
Jest przyjemnie ciepło, a wokół was góry. Ba, nawet bocian się przyplątał.
Gdzieś tam w dali majaczy Babia Góra, na południu wyłania
się charakterystyczny Grojec ze swoimi
trzema szczytami, z których i tak tylko dwa się wyróżniają, a co na zachodzie,
zobaczycie innego dnia o poranku.
Polne rośliny wydają się zwyczajne, ale nie ulegajcie
złudzeniu. Koleżanka wam wskaże prawdziwą perełkę botaniczną – trędownik
bulwiasty. Roślina nieco niepozorna, kwiatuszki malutkie, ale nadzwyczaj
miododajne.
Obok inne, częściej spotykane.
Słońce zachodzi gdzieś nad Zalewem Żywieckim. Pora kończyć
spacer.
A teraz słoneczny, jeszcze niezbyt upalny poranek. Wędrujemy
spacerowym krokiem na zachód. Przed nami góra, z którą mam związane przyjemne
wspomnienia – Skrzyczne. Prawie na wyciągniecie
ręki, a jednak za daleko…
Zza drzew wyłania się zalew. I znów góry.
W przydomowych ogródkach kwitną róże, a łąki zachęcają, żeby
się skryć wśród traw.
Przenieśmy się w czasie, przestrzeń niech zostanie ta sama.
Spacerujemy wczesną wiosną kilka lat temu. Różnicę nietrudno zauważyć. Kwitnące
drzewa owocowe i mlecze zmieniają pejzaż.
Kolejny spacer pozwala nam popatrzeć na Żywiec z góry.
Startujemy nad rzeką. To Koszarawa. Woda mija brzeg z ładnymi kamieniami, tuż
za progiem wartka, a potem spokojnie i płytko się rozlewa.
Rozpoczynamy podejście na Mały Grojec. Leśna ścieżka
początkowo nieco stroma, wyprowadza na szczyt.
Z polanek przy ścieżce rozpościera się
widok na Żywiec, charakterystyczne szpiczaste dachy Amfiteatru pod Grojcem i
znany z poprzednich spacerów komin żywieckiej elektrociepłowni.
Ze szczytu małego Grojca podziwiamy widok na Średni Grojec
oraz na Żywiec – tym razem nad Sołą, w kierunku znanego browaru.
Ładną ścieżką przez łąkę podchodzimy na Średni Grojec.
Ścieżka prowadzi do utwardzonej drogi i na szczyt.
Tu króluje widoczny z daleka stalowy krzyż wystawiony na
pamiątkę wizyty w Żywcu papieża Jana Pawła II w maju 1995 roku.
Widoki z tego szczytu są bardzo rozległe. Widać stąd nie
tylko miasto, ale też liczne szczyty, zalew.
Można pójść dalej szlakiem i zdobyć Grojec, którego szczyt
wieńczy wieża przekaźnikowa. Zarówno podejście jak i szczyt zalesione, bez
widoków. Decydujemy się wiec na zejście do punktu startu, żeby wybrać się na
kolejny beskidzki szczyt z ciekawymi widokami.
Cóż więc będziemy zdobywać? Zapraszamy na górę Żar.
Kiedy docieramy do jej podnóża, żar leje się z nieba.
Wybieramy więc szybki i wygodny sposób dotarcia na szczyt – kolejkę linowo-terenową,
której wagoniki dowoziły niegdyś turystów na Gubałówkę, teraz zaś wspinają się
na górę Żar.
Z okien wagonika widać szeroki bezleśny pas – to zimą stok
narciarski, teraz ścieżka spacerowa dla turystów.
W wagoniku jest i specjalny przedział dla kolarzy. Nie widać
jednak ich zjazdu, bo specjalne ścieżki dla nich wytyczono w lesie. Lepiej się
do tych ścieżek nie zbliżać, bo przy prędkości, którą rowery mogą rozwijać na
zjeździe, o wypadek nietrudno.
Niebo nad nami zapełniają kolorowe paralotnie. Ich
właściciele spokojnie czekają na swoją kolej i co kilka minut jeden z nich wzbija
się w powietrze i szybuje nad okolicą. Można też zauważyć szybowce – to
potomkowie tych pierwszych z lat międzywojennych, kiedy w tym miejscu działała
Górska Szkoła Szybowcowa „Żar”. Może pamiętacie, że tego samego typu szkoły
istniały na zboczu Żukowa w Bieszczadach oraz w świętokrzyskim Polichnie, o czym pisałam kilka lat temu (tu link i tu).
Szczyt góry jest spłaszczony i zajęty przez duży sztuczny
akwen. To zbiornik elektrowni szczytowo-pompowej. Żeby go sfotografować, trzeba
wcisnąć obiektyw między pręty otaczającego go płotu. Z takiej perspektywy
przypomina morze z zalesionymi wyspami.
Jeśli obejdziemy zbiornik, możemy trafić na miejsca z
widokami na okolice Jeziora Żywieckiego.
Na polanie przy szczycie spory tłumek. Nie ma jednak
ścisku – każdy znalazł miejsce na piknik z widokiem na góry, wodę i niebo.
Pora pożegnać Żywiecczyznę. Miejsc na spacery tu jeszcze
mnóstwo. Niech czekają na kolejne spotkanie.
Zdjęcia – Wilma i ja
Mam trochę wspomnień.
OdpowiedzUsuńOgólnie to pejzażowo ładne okolice.
Jako elektryk to dodam że elektrownia szczytowo-pompowa ma sztuczny zbiornik na szczycie który ma ograniczoną pojemność. Więc praca zespołu polega na tym, że w dzień są godziny szczytu, więc woda ze zbiornika zasila turbinę wodną, która obraca dający energię generator. Natomiast w godzinach nocnych zapotrzebowanie energii spada więc woda przetłaczana jest z powrotem ze stawu do górnego zbiornika. Turbina ma pionowy wirnik, podobnie jak młynek do kawy.
A to ważne urządzenie, służy do wymiany turbiny i generatora po terminie eksploatacji.
Drugim tematem jest szybownictwo. Jako pilot szybowcowy, wspomnę o możliwości startu
ze zbocza. Start odbywał się za pomocą gumowych lin, zaczepionych na haku z przodu szybowca. Ułożone one były w kształcie litery V, które naciągało po 4 osoby z każdej strony. Natomiast ogon też był przytrzymywany linką przez dwie osoby.
Padały przez instruktora takie komendy. Pilot gotów, ogon gotów, liny gotowe - naciągaj.
Następnie naciągający dla równości naciągu liczyli, raz, dwa, trzy, cztery - dalej instruktor
krzyknął biegiem i ostatnie polecenie dla trzymających ogon - puść!
I wtedy zaczynał się swobodny lot od strony nawietrznej zbocze góry.
Szybowiec utrzymywał się na tak zwanym, locie żaglowym na pionowych strugach powietrza, usiłujących ominąć zbocze.
Pozdrawiam: Wiesiek
Jestem pod wrażeniem. Dziękuję za ten bogaty pakiet ciekawostek.
I mam nadzieję, że ci, co utrzymywali szybowiec, też mogli innym razem polecieć. Taki lot to musi być wielka frajda...
Ania
Piękne tereny, mam tam rodzinę i zawsze chętnie wracam.
OdpowiedzUsuńMnie też się tam podoba. A spotkania z przyjaciółmi są równie piękne jak okolice.
UsuńNo wreszcie... zachęcająca fotorelacja i opis przedni.
OdpowiedzUsuńA wyjazd jaki udany! W relacji tylko część wrażeń.
Usuń