piątek, 29 grudnia 2023

Grudzień nad Kamienną

Oczywiście nie cały miesiąc, choć to by mgła być świetna relacja ze względu na dosyć zróżnicowaną aurę tego miesiąca. Na spotkanie z rzeką wybrałam jedno grudniowe przedpołudnie, kiedy śnieg stopniał, a wiatr ustał. No i prognoza zapowiadała nawet przebłyski słońca. W efekcie wyszedł nam przyjemny spacer po leśnych dróżkach i nad rzeką.
Startujemy w okolicy, gdzie przed laty znajdował się pierwszy młyn na Kamiennej w Szczepanowie. Słońce jeszcze za chmurami, a rzeka wydaje się obficie zaopatrzona w wodę.
 
Kamienna widziana z kładki
 
tu zapewne znajdował się młyn
 

Trasa nie jest nowa i nawet takiej nie udaje. Inżynier Mamoń cały czas mi towarzyszy i podpowiada, żeby nic nie zmieniać w znanej trasie. Taka jest przecież najlepsza. Ale wędrówka sama się urozmaica, bo o tej porze roku łatwiej podejść do miejsc latem niedostępnych. Zachwycamy się więc odcinkiem, na którym króluje para łabędzi. Tym razem tylko jeden się pojawił, przepłynął dostojnie i  nawet przelotnym spojrzeniem nas nie zaszczycił. 
 
rzeka miejscami jeszcze odrobinę zamarznięta 
 
skąpany w złocie
 

Dalej wędrujemy między rzeką a lekko zamarzniętym rozlewiskiem. Nowa ścieżka, przyjemne widoki, a na koniec niespodzianka – rozlewisko łączy się z rzeką i nie damy rady pokonać tego miejsca – za głęboko i za szeroko. Trzeba zawrócić. Nic to, przynajmniej możemy drugi raz popatrzeć na te same miejsca. Może będą inne… Nie są, ale to  nie problem.
 
Kamienna
 
rozlewisko

trzeba wracać
 

Z daleka słyszymy szum rzeki przy zaporze w pobliżu drugiego młyna, obecnie elektrowni wodnej. Wody jest tak dużo, że przelewa się z hukiem i uniemożliwia przejście na drugi brzeg po tamie. Mnie się udało podejść możliwie blisko wody, ale przyznam, że podłoże było miejscami mocno grząskie.
 
spokój na wodzie
 
młyn

rzeka w akcji
 

Teraz przed nami trzeci młyn, czyli miejsce, które należy omijać. Tak też robimy, nie chcemy przeszkadzać właścicielom.
 
na leśnej ścieżce
 
stary krzyż w pobliżu młyna
 

W pewnym oddaleniu od młyna już poza ogrodzonym terenem pastwiska, wchodzimy na ścieżkę prowadzącą nad wodę. Teraz, kiedy trawy nie utrudniają dostępu do rzeki, możemy zajrzeć w różne zakamarki. Szalejmy z aparatami, cieszymy się, że słońce wreszcie zaczyna się nieśmiało pojawiać.
 
 

W drodze do czwartego młyna znów się pakujemy w uliczkę bez wyjścia miedzy kolejnym rozlewiskiem a rzeką. I to nie problem, bo zwykle w te miejsca nawet nie próbujemy zaglądać, a dziś przejście nie sprawia trudności. 
 
tu raczej rzadko zaglądamy
 
I wreszcie jest – nasza Niagara, czyli spiętrzenie rzeki przy czwartym młynie. Dziś wir naprawdę efektowny. 
 
reflektor na główną atrakcję wycieczki
 

starym palikom żaden wir niestraszny

tak to działa 

Tu się żegnamy z rzeką i zaczynamy odwrót dobrze znaną leśną drogą równoległą do wsi Marcinków. Z obawy przed odcinkiem asfaltowym, do którego ta droga prowadzi, zmieniamy stare nawyki i okrążamy położona w lesie strzelnicę zakładową, co nam odrobinkę skraca trasę i zapewnia przyjemny marsz po miękkim podłożu. 
 
zimowy las bez śniegu
 
I tak spokojnym krokiem docieramy do Szczepanowa, gdzie robię jeszcze jedno pożegnalne foto Kamiennej. Jest prawie identyczne, jak pierwsze, ale różni się światłem i kolorystyką. 
 
woda bardziej  niebieska
 
I po wycieczce. 

Zdjęcia – Lena i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz