Grudzień nie zachęcał do wędrówek – a to śnieg, a to mróz, a
to przeziębienie, a to kontuzja. Wycieczek nie było. I pewnie nadal byśmy
siedzieli w domach, bo prognoza pogody na niedzielę nie była jakaś specjalnie zachęcająca,
ale trójka najbardziej stęsknionych za ruchem i lasem zapaleńców wybrała się na
znaną od lat, ciągle powtarzaną trasę.
Zimą nie ma sensu narzekać, chodzimy tak, jak warunki
pozwalają, czyli blisko domu. Startujemy w okolicy zalewu Bernatka w Skarżysku.
Sprawdzamy, czy woda w zalewie zamarzła i ruszamy dalej.
Tydzień temu maszerowalibyśmy po śniegu, w otoczeniu
zaśnieżonych drzew. Teraz droga cała w błocie i kałużach, a drzewa brudnozielone.
Przy drodze wypatrujemy stałych punktów – kapliczki na
skraju lasu, rozpadającego się pnia nieco dalej i polanki z dębem. Wszystko na miejscu.
Przekraczamy Bernatkę, a potem staramy się rozwikłać zagadkę
pomalowanych na biało czubków młodych sosenek. Sprawdziłam – to forma ochrony
drzewek przed sarnami, które chętnie by się pożywiły młodziutkimi soczystymi
pędami, a repelent je odstrasza.
To miło, że leśnicy
tak dbają o młodnik, ale przy drodze nadal spotykamy sterty drewna, które za
jakiś czas opuści lasy. A już mi się marzy wycieczka bez takiego
przygnębiającego widoku. Oby jak najszybciej.
Docieramy do żółtego szlaku i nim wędrujemy na północ aż do
kolejnej drogi, która doprowadzi nas na skraj lasu.
Przy tej drodze zatrzymujemy się na postój przy modrzewiu i tablicy
poświęconej pamięci nadleśniczego inż. Franciszka Łagosza. Jest okazja nie
tylko do chwili odpoczynku, ale też i prezentacji nowego nabytku wycieczkowego.
Przy drodze, która nosi naszą specjalną nazwę „Droga
Doktorska” (jej historię opowiadam nowym uczestnikom wycieczek), odwiedzamy
dorodny buk i jeszcze ładniejszy dąb z pozieleniałym krzyżykiem, który ledwo
się trzyma.
Z lasu wychodzimy na most nad obwodnicą miasta, a potem na
skraju wsi Pogorzałe spotkamy naszego Edzia, który wyszedł nam na spotkanie.
Radości było co nie miara, a potem następuje gromadne obfotografowywanie całej
grupki. Powstało kilka wersji grupowych fotek, ale uważam, że jeszcze ze dwie
byśmy wytrzymali.
Ulica Pogodna, dziś wyjątkowo pochmurna i z mżawką, doprowadza
nas do miasta.
A co dalej? Wiadomo – znane ścieżki codziennych spacerów, a
na nich rozstanie z grupą.
I po wycieczce.
trasa nieco inna niż w lipcu (tu link)
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz