W niedzielę słońce nie miało ochoty na spotkanie z nami.
Wędrowaliśmy więc w szarość poranka i dziś mam do pokazania zdjęcia prawie bez
kolorów. A podczas całej naszej wyprawy znów z Suchedniowa do Skarżyska
najbardziej mi zależało na spotkaniu z rzeką. I to się odbyło.
Pojechaliśmy na wycieczkę pociągiem, jak w środę.
Tym razem wyruszyliśmy od razu wzdłuż torów kolejowych na
północ.
Przy tej drodze wypatrywałam efektownych, choć bez statusu
pomnika przyrody, dębów. Rosną one przy ścieżce prowadzącej od torów w stronę
zabudowań.
Dwa są naprawdę potężne. Pień jednego z nich przy samej ziemi
rozdziela się na dwa bliźniacze pnie. Wypatrzyłam je kilka lat temu zupełnie
przypadkiem podczas jednej z wycieczek i teraz udało mi się doprowadzić do nich
naszą małą grupkę.
W tym czasie kolega Ed zniknął nam z pola widzenia i udał
się samotnie na spotkanie z Kamionką gdzieś w okolicach Stokowca. Nie bardzo
wiem, gdzie, bo nie byłam z nim, ale podzielił się zdjęciami, to możecie
zobaczyć, jak rzeka przedziera się przez zaśnieżone łąki i ugory.
Miłośnicy dębów skręcili z drogi wzdłuż torów w kolejną
uliczkę prowadzącą w stronę Baranowa. Ta zeszła ścieżką w pobliże rzeki. Tu
zrobiliśmy małe wycofajko i pomaszerowaliśmy odwiedzić nasz najulubieńszy dąb. Dawno
już do niego nie zaglądaliśmy i jakiś taki mi się teraz bardziej pochyły
wydaje, ale lubimy go jak zawsze.
I wreszcie zbieramy się do spotkania z Kamionką. Ja mam
obawy, czy aby nie zamarzła. Jacek mocno wierzy, że na pewno nie. Z pokazanych
już zdjęć wiecie, kto miał rację.
Kamionka w ruchu
Tak mnie widok wody ucieszył, że polazłam w krzaki, żeby
wyszukać ciekawszy punkt widzenia na rzekę. Mało brakowało, a zostałabym bez
czapki, takie tam „czepialskie” gałęzie.
Pora teraz skierować się w stronę Rejowa, ale musimy
„zaliczyć” stałe punkty w Baranowie.
murowano-drewniana willa w Baranowie, niegdyś siedziba cyrku, potem stanica harcerska (koledzy wspominają obiady jedzone w tutejszej stołówce)
Mamy jednak drobną niespodziankę. Udało nam się zastać
właścicieli posesji z rzeźbą przedstawiającą górala. Ich mały psiak
przeszkadzał ujadaniem w rozmowie i nadal nie wiem, kto jest jej autorem, ale
mam przynajmniej zdjęcie górala z profilu, a nie od strony kapelusza, jak go widać
od strony alejki.
Na Rejowie planuję jeszcze jedno spotkanie z Kamionką. Tym
razem w okolicy mostku i Wyspy Miłości. Robimy tu również postój śniadaniowy,
co wprawia z zdziwienie biegaczy i kolarzy pokonujących swoje sportowe trasy.
Nawet to rozumiem – oni nie dotarli tu z Suchedniowa, wrócą zaraz do domu, to
zjedzą po wysiłku.
My zaś opuszczamy okolice zamarzniętego zalewu i udajemy się
do pomnika, który koniecznie trzeba odwiedzić. Znajduje się on na miejscu
stracenia 9 robotników huty Rejów dostarczających broń dla powstańców
styczniowych. Jeszcze zdążyliśmy przed oficjalnymi obchodami 161 rocznicy
wybuchu powstania, a sama egzekucja miała miejsce 4 lutego 1863 roku.
Planuję dotarcie do domu pieszo przez dobrze nam znane zakątki
miasta, ale na drodze moich planów staje autobus miejski numer 19. Nikt mu się
nie oparł. Trasa skrócona. I po wycieczce.
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz