środa, 31 stycznia 2024

Jak uatrakcyjnić nieciekawą wycieczkę

Jest słoneczny, lekko mroźny poranek. Pełni zapału wyruszamy na trasę i od razu słyszymy zapowiedź atrakcji: „Dziś nie będzie nic ciekawego. Tylko trochę dłuższa trasa do chodzenia.” O, się wynudzimy…
 
Będzie nudno czy nie będzie? Poczekamy, zobaczymy.
 
Wyruszamy na skraju wsi Mirzec Malcówki. Grupa zasuwa raźnym krokiem. Ja co jakiś czas robię krótki postój na zdjęcie kolejnej warstwy odzieży. Jest normalnie. Teren znany. Nic ciekawego. 
 
uciekająca czołówka
 
Kiedy już, już prawie dogoniłam grupę, okazuje się, że wycieczkowa nuda przybiera nową postać. Trzeba trochę kicać po wykrotach i przedzierać się przez ładnie oszronione wysokie trawy. Tak jakby mniej nudno. 
 

początek atrakcji

Napotykamy przyjemne wrzosowisko. 
 
zimowy wrzos
 
A teraz nadchodzi pora przejścia znaną nam już z kilku poprzednich wycieczek drogą. Nie tylko my ją znamy. Leśnicy też. Zapewnili nam wysoki poziom atrakcji w postaci rozjeżdżonego błota (na szczęście jeszcze przymarznięte) i głębokich kałuż.
 

każdy ciepło myśli o przymrozku
 
Jak się okazuje, droga cieszy się również popularnością wśród tubylców. Oto ich ślady. 
 
zwierzyna lubi tę drogę
 
Po dotarciu do szosy skręcamy na południe, a potem w leśną drogę na wschód. Tu na skraju lasu kolega Ed wypatrzył mogiłę jakoby sanitariuszy, którzy zginęli w roku 1945. Tabliczka mówi o rosyjskich sanitariuszach. W moim uchu to zgrzyt. W tamtych czasach sanitariusze byliby radzieccy. Rosyjscy według obecnego nazewnictwa. Tabliczka koślawa, litery poprawiane. A i krzyż nieodpowiedni. Wszystko to budzi moje wątpliwości, których nie mam jak rozwiać. 
 
mogiła sanitariuszy
 
Od mogiły wracamy do szosy, a potem wkraczamy na urodziwą leśną drogę. Mapa sugeruje w tej okolicy liczne podmokle tereny, ale szefostwu one nie straszne. Idziemy pełni nadziei. Jaka nas czeka nagroda? 
 
wymarzona droga (?)
 
Po przejściu kilkudziesięciu metrów już wiemy  wygraliśmy najtrudniejszą drogę całej wyprawy. Po lewej gęste, drapiące zarośla. Po prawej sosnowy młodnik z zagłębieniami między rzędami pełnymi wody. A po środku prawie droga z licznymi kałużami, które trzeba omijać bokiem (wybór prawej lub lewej strony nie daje wielu możliwości) albo ładować się centralnie do wody w nadziei, że nie jest głęboka. Ja miałam szczęście – trafiłam na płytką. Kolega Ed zanurzył się po kostki – buty wytrzymały. A teraz kilka zdjęć na dowód, jak było nienudno.
 
bez pomocnej dłoni lądowanie w rowie z zamarzniętą wodą
 

na naszej drodze

a w lesie sielanka

I wreszcie docieramy do naszej starej znajomej bitej drogi na zachód. O, jak to przyjemnie tak się trochę ponudzić na trasie!
 
będzie lepiej
 
i jest (ale czy na długo?)
 

I wreszcie następuje długo wyczekiwany moment – skręcamy na północ, zaczyna się domykanie wycieczkowej pętelki. Droga doskonale znana, co krok budzi wspomnienia.
 

nowy rodzaj przeszkód terenowych

a potem relaks

Najpierw spotkanie z zamarzniętym zbiornikiem przeciwpożarowym, który niby biały, a w cieniu mocno niebieski. Przy brzegach przeziera woda.
 


śródleśny zbiornik

lodowa grafika na kałuży

Nieco dalej pomnik wystawiony w 51. rocznicę bitwy, którą oddział BCH pod dowództwem kapitana Jana Gruszki „Bartosa” stoczył z Niemcami 3 września 1944 roku.
 

Moje serce wyrywa się na spotkanie ze starym znajomym okazałym drzewem na pobliskiej ogrodzonej polanie. Z daleka wygląda jakoś dziwnie – cieniutkie jak badylek. W ubiegłym roku straciło jeden konar, a co się stało teraz? Podchodzę i już wiem – nie jest dobrze. U stóp drzewa leży drugi konar. Przykry i bolesny to widok.
 

aż się boję myśleć, co zastaniemy podczas kolejnej wycieczki

Przed nami ostatni odcinek trasy – ładne leśne drogi na wschód. W lesie trwają prace. Drwale jak za dawnych lat oczyszczają las z chaszczy, ścięte drewno pomaga im ściągać koń pociągowy. Jakiż to inny widok od spotykanych ostatnio totalnych wycinek. Czyżby do lasów wracała normalność?
 
można trafić na dobrą drogę?
 
koń pociągowy - rzadki widok
 

Idziemy dalej. W lesie po prawej stronie zauważam dwie bezimienne mogiły. Jedna niedawno odnowiona. Niestety, i o nich brak informacji w sieci.
 

mogiły nie sąsiadują ze sobą, dzieli je spora odległość, pierwsza znajduje się w głębi lasu, druga przy drodze 

I to już ostatni akcent naszej „nieciekawej” wycieczki. Pora wracać do domu.
 
mapka trasy
 
Przy kolejnej zapowiedzi trasy bez niczego ciekawego trzeba będzie chyba zabrać maczetę i solidne wodery.
 
Zdjęcia – Edek i ja
 
PS prawie identyczna trasę w przeciwnym kierunku przeszliśmy rok temu – tu link. Też nudno nie było. Tam zobaczycie nasze znajome drzewo takie, jak dawniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz