piątek, 28 marca 2025

Wycieczka przy granicy województw

Wędrowaliśmy polnymi drogami w naszym województwie, ale spora część trasy przebiegała leśną drogą na granicy z województwem mazowieckim. Spotykaliśmy niewielkie, urocze stadka saren, które czasem przyglądały nam się ciekawie, ale zwykle uciekały przed nami. Żadnej nie zdążyłam złapać w obiektyw.
 
pola Tychowa
 
Bardzo podobną trasę pokonaliśmy dwa lata temu (tu link). Nawet pogoda była podobna – pochmurna, choć prawie bezwietrzna.
Wystartowaliśmy na polnej drodze na skraju Tychowa Starego i spokojnie pomaszerowali na północ. Tym razem jednak postanowiłam nie kopiować poprzedniej trasy i odwrócić kierunek marszu. Poszliśmy więc bezpośrednio na północ.
 
 
Pewną przykrość sprawiło stwierdzenie, że z niegdysiejszych dwóch skromnych krzyży na rozstajach dróg ostał się tylko jeden.
 

Pola i las wciąż szare, ale już widać pewne oznaki wiosny, która nieśmiało rozwija listki i pozwala dojrzewać leszczynowym baziom.
 


W polu pojawił się samotny traktor, który przygotowuje ziemię pod przyszłe prace rolne – siew jarego zboża lub sadzenie ziemniaków. 
 

Przydrożne brzózki jeszcze bezlistne, ale i tak bielą pni zwabiły fotografa.
 


Po dotarciu do Tychowa Nowego idziemy kawałeczek przez wieś, a dalej skręcamy w polną drogę, która podczas poprzedniej wycieczki bardzo mi się podobała. Nadal tak jest. Już widać z niej las, którym niedługo pójdziemy.
 
niech was nie zmyli to, że Ed patrzy w przeciwnym kierunku niż należy pójść  
 

Dwa lata temu zeszliśmy z drogi, żeby trochę pobyć w mazowieckim lesie. Tym razem trzymamy się jej. Jest doprawdy rewelacyjna. Czasem mamy z niej widoki na pola Tychowa, czasem zagłębiamy się w lesie, gdzie dosyć często zauważamy liczne głazy narzutowe.




Mijamy linię elektryczną i na rozstaju dróg robimy postój śniadaniowy. Udało mi się tu wypatrzyć dziwne znalezisko w piasku – to ani chyba krzemień. Skąd on się tu wziął? Nie wiem.
 

Tuż przy drodze zauważyłam wyrobisko dawnej żwirowni. Nie jest to ta sama, co spotkana dwa lata temu. Ta jest traktowana jako dzikie wysypisko śmieci i tor dla motocykli terenowych. 
 


tylko kadrowaniu zawdzięczamy brak zwałów śmieci na zdjęciach
 
Po krótkim postoju wyruszamy dalej. Tym razem kierujemy się na południowy zachód. Droga, rzecz jasna, rewelacyjna, a przy niej kolejne głazy narzutowe.
 


Są też wiekowe drzewa – to prawdopodobnie dęby i lipa. 
 



Jeszcze tylko krótki marsz drogą szlaku rowerowego i już znów spotykamy osamotniony krzyż wśród pól. 
 


Wniosek – koniec wycieczki już blisko.
 
ostatnia prosta
 
Podsumowanie:
Trasa łatwa, a nawet bardzo łatwa, wybrana specjalnie na pierwszy wypad po kontuzji kostki. Sprawdziła się. Śmiało mogę ją polecać. Na rower również idealna, chociaż może nieco za krótka, bo liczyła jedynie 11 kilometrów. Ale można do niej dodać zwiedzanie Mirca i już wychodzi z tego przyjemna wyprawa. 
 
 
Zdjęcia – Edek i ja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz