piątek, 21 marca 2025

Spacer po koneckim parku i nie tylko

Byliśmy tu prawie trzy lata temu (tu link). Wtedy trafiliśmy na pełnię lata i mnóstwo zakazów wstępu – wokół nas trwała rewitalizacja zespołu pałacowo-parkowego. Teraz możemy spacerować spokojnie. Zieleń w pierwszym dniu wiosny jeszcze się nie rozwinęła, zamiast zakazów – tabliczki informujące o historii i architekturze obiektów. Spacerujemy alejkami wysadzonymi wiekowymi drzewami, podziwiamy romantyczny park w stylu angielskim, bo w taki został przekształcony pierwotny park pałacowy wzorowany swoją kompozycją na założeniu pałacowym w Pillnitz (tu link do relacji z tamtego obiektu). 

mieszkańcy miasta szybko przemykają tą alejką, a szkoda...
 

Nie będę się zapuszczać w zawiłości opisu architektury, zażyjmy raczej przyjemności samego spaceru. Idąc wolno zwracamy uwagę na parkową „biżuterię” – drobne elementy ozdobne – wazy, kolumienki, ba nawet ławkę jakby egipską.
 

 
Pora zatrzymać się przy większych obiektach. Zaczynamy od sensacji – oto przed nami popiersie Tadeusza Kościuszki. 
 
 
Też mi sensacja, powiecie. No to podejdźcie bliżej i przyjrzyjcie się uważnie podstawie postumentu, a tam solidne tablice pełne dziękczynnych hołdów dla cara Aleksandra II, któremu rzekomo „wdzięczni mieszkańcy”, a raczej wierni urzędnicy carscy wystawili ten obelisk w 50 rocznicę ukazu carskiego likwidującego poddaństwo chłopów, czyli coś, jak byśmy dziękowali za krwawe stłumienie powstania styczniowego.
 
jedna z oryginalnych tablic
 
przykręcona do podstawy płyta zasłaniająca kolejne "hołdy"
 

Długo ten obiekt się nie utrzymał. W roku 1917 miejsce carskiego zajęło popiersie Kościuszki. Taka to jest wymuszona wdzięczność. Wojenne losy pomnika były jeszcze ciekawsze. Krótko powiem – poczytajcie tabliczkę w parku. Dodam tylko, że ukryty w czasie wojny pomnik długo przeleżał w bezpiecznym miejscu, aż mógł wrócić na powierzchnię ziemi. Trochę go przenoszono, ale w końcu jest. Stoi i daje do myślenia.
 

Tuż obok wypatrzymy efektowną neogotycką kapliczkę maryjną – dzieło autora wielu obiektów w parku – Franciszka Marii Lanciego. I ona miała niełatwą przeszłość. Ba, nawet została poważnie uszkodzona przez jedno z parkowych drzew, które na nią upadło podczas burzy. Teraz już zadbana pięknie się prezentuje.
 
czytałam, że podobno konserwatorzy prosili nie stawiać przy kapliczce świec i kwiatów, bo to ją niszczy; skuteczność prośby widoczna gołym okiem
 
centralna postać Maryi
 
Przed nami kolejny obiekt, który poprzednio przedstawiał opłakany widok. To parkowa altanka – niegdyś ażurowa, przed laty zabudowana, teraz odnowiona. Mam nadzieję, że gospodarze znajdą dla niej zastosowanie.  
 
 
Północna brama parku i pobliski ażurowy mostek przerzucony nad niegdysiejszym kanałem też odrestaurowane.

za bramą współczesne osiedle 


Na remont ewidentnie nadal czeka „Egipcjanka”. Ten parkowy pawilon podobno ma wkrótce zostać odnowiony. 
 


Przechodzimy obok restauracji w dawnej oranżerii i zaglądamy do kącika parku niegdyś przeznaczonego dla dzieci. 
 

Tu znajduje się obiekt o przedziwnej nazwie „Domek Wnuczętów”, a w otaczającym park murze obserwujemy nisze z kolejnymi figurkami maryjnymi – jedna od strony wewnętrznej, druga od ulicy. Autorem tej drugiej, powstałej w roku 1899 jest rzeźbiarz Mikołaj Szlifierz. Historia pierwszej nie ma dokumentacji.
 
Domek Wnuczętów widziany od strony ulicy
 
mur z kapliczką we wnęce
 

Z parku dworskiego udajemy się w kierunku koneckiego rynku. Tutaj pełne zaskoczenie. Takiej „patelni” dawno nie spotkałam. Jak czytałam, zabudowa wokół rynku pochodzi z czasów nadania Końskim praw miejskich w połowie 18 wieku, ale pokrycie placu płytami to ewidentnie dzieło najnowsze.
 

W centrum placu widnieje nowszy pomnik Kościuszki, wystawiony w roku 1946, kiedy nie udało się odnaleźć ukrytego popiersia. 
 
 
 
 
Nie możemy podczas spaceru pominąć koneckiej kolegiaty pod wezwaniem św. Mikołaja. Nie jest to wprawdzie oryginalna świątynia ufundowana w tym miejscu w 13 wieku, ale i tak po wielu przebudowach prezentuje się dostojnie, skrywa wiele pamiątek przeszłości. I, jak już do tego w Końskich przywykliśmy, jest w remoncie.
 
 
Dlatego wypatrujemy ciekawych szczegółów wmurowanych w ściany kościoła fragmentów dawnej budowli. To średniowieczne napisy (dziś już nieczytelne), herby, romański tympanon nad jednym z portali i zegar słoneczny.
 



zegar wskazuje właściwy czas
 
Nie mogę się oprzeć jeszcze jednej ploteczce. Otóż znalazłam informację o tym, że jakoby kolegiata była połączona podziemnym przejściem z parkiem pałacowym. Wejście do niego miało się ponoć znajdować wewnątrz pagórka dobrze widocznego w centrum parku. Śmiało można tę historię między bajki włożyć. 
 
takie drzwi działają na wyobraźnię
 
Nie da się ukryć, że relacja mocno się rozrosła, ciąg dalszy spaceru zaprezentuję więc w kolejnym wpisie.
 
Zdjęcia mojego wyrobu

2 komentarze:

  1. Przejeżdżając kusiło odwiedzić, ale jak zawsze, brakowało czasu.

    "konecki" -- trochę mi zajęło zrozumienie, że tak się odmienia Końskie. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama wiele razy bywałam w Końskich - zwykle w formie przesiadki na trasie. I raczej nie miałam ochoty na zwiedzanie, dopiero z czasem nabrałam doświadczenia i zaczęłam zwracać uwagę na to, co nie od razu rzuca się w oczy.
      A co do przymiotnika "konecki", to dobrze, że akurat taki jest, bo dawniej tutejsza spółdzielnia mleczarska produkowała świetne masło koneckie, gdyby nie ten przymiotnik, to kto by kupił "masło końskie"? :)

      Usuń