Poza tym było raczej pochmurno. Ale szło się przyjemnie.
Tym razem głównym założeniem trasy pieszej było przejście
drogami bez asfaltu. Udało się.
Startujemy na polnej drodze za Tychowem Starym. Idziemy na
północ, a przy dwóch drewnianych krzyżach skręcamy na wschód. Droga polna,
przyjemna.
Przechodzimy obok pozostałości kopalni Irena, nie zaglądamy
jednak, bo dostępu do niej bronią chaszcze. Zmieniamy kierunek marszu i
zbliżamy się do Tychowa Nowego.
Za wsią mam wybraną ładną drogę do lasu. Jest ładna jedynie
na mapie. W terenie to rozjeżdżona breja. Ale obok wyłania się urocza leśna
dróżka, która prowadzi w wybranym kierunku. Potem przenosimy się na drogę pod
linią wysokiego napięcia. I to dopiero był dobry wybór! Spotykamy miejsce po
dawnej żwirowni z przyjemnym stawikiem w wyrobisku.
Dalej wędrujemy w kierunku skraju lasu. Będąc w lesie
byliśmy w województwie mazowieckim, idąc skrajem lasu wędrujemy granicą
województw. Fajna ta granica – z widokiem na pola Tychowa.
Po śniadaniu na rozstajach dróg rozpoczynamy odwrót do
miejsca startu. Pierwsza polna droga rewelacyjna, aż by się chciało zrobić
kiedyś wycieczkę z jej wykorzystaniem.
We wsi odrobina asfaltu i znów polne drogi. Zamykamy pętelkę
i zbieramy się do powrotu. Ale to nie koniec wycieczki. O, nie. Mamy jeszcze
plany do zrealizowania.
Trzeba koniecznie odnotować krzyż z umieszczonym na nim
kogucikiem. Już kilka takich spotkaliśmy, chyba ich wyszukiwanie stanie się
moim nowym hobby.
Musimy zajrzeć do Mirca. Kontynuujemy nasze prywatne obchody
160. rocznicy wybuchu powstania styczniowego. No to jakże ominąć Mirzec z
dworkiem Prendowskich, którzy aktywnie w nim uczestniczyli?
Wita nas tym razem sama pani Jadwiga Prendowska, której
uroczy pomnik znajduje się w pobliżu dworku. Rzeźbiarz, prof. dr hab. Grzegorz
Witek, pokazał młodą, pełną wdzięku panią Jadwigę. Nietrudno się domyślić, że
taka kobieta potrafiła zorganizować działalność powstańczą, zapewnić kwaterę
generałowi Langiewiczowi, przekazywać wiadomości i nawet po upadku powstania
przetrwać zsyłkę.
Dworek, jak wiemy, nie zachował się taki, jak w czasach
Prendowskich. Jest taki, jak go przebudował kolejny właściciel – oficer
rosyjski. Ale dobrze, że jest. I jest zadbany.
Spacerujemy nieco po parku. Zaglądamy nad staw z potężnym
dębem.
Zatrzymujemy się też przy pomnikowym wiązie, który jest
najgrubszym okazem tego gatunku w Polsce. Jego pień ma obwód 655 cm – no, no,
niczego sobie. Pod wiązem umieszczono tablicę upamiętniającą bohaterów
powstania styczniowego.
Na zakończenie pobytu w Mircu wypada zatrzymać się na starym cmentarzu i odwiedzić grób Józefa
Prendowskiego, męża Jadwigi, który w powstaniu pełnił funkcję komisarza
województwa sandomierskiego. Zatrzymujemy się też przy odnowionym niedawno
nagrobku Ludwika Prendowskiego, ojca Józefa.
nagrobki Ludwika i Józefa Prendowskich (przypominam, że Jadwiga Prendowska jest pochowana w Czyżowie Szlacheckim, gdzie spędziła ostatnie lata życia u jednej z córek)
I teraz to już rzeczywiście koniec wycieczki. Wracamy do
domu.
Zdjęcia – Edek i ja
Pogoda nie rozpieszczała..
OdpowiedzUsuńNie było tak źle. Szło się przyjemnie.
Usuń