czwartek, 6 listopada 2025

O tym, jak szukałyśmy skałek Kamieńczyk

Do niedawna nie wiedziałam nawet o ich istnieniu. Znalazłam ich opis w artykule Janusza Kędrackiego „Kamieńczyk jest większy od Diabelskiego Kamienia, ale ukryty wśród drzew i zarośli” (tu link). 
 
skoro Kamieńczyka jeszcze szukamy, to na początek Diabelski Kamień
 
Tytuł niezwykle zachęcający, trzeba więc było wybrać się na wycieczkę w okolice owych skałek. Autor najlepiej, jak potrafił, opisał drogę do nich. Na ile nam to pomogło, okaże się w tym wpisie. 
Zgodnie z sugestią redaktora dotarłyśmy do Mąchocic Kapitulnych i wjechały w ulicę Św. Floriana. Uliczka, początkowo asfaltowa, u podnóża gór staje się jedynie utwardzona, ma na poboczu dogodne miejsca do zaparkowania.  Sam dojazd był już nadzwyczaj atrakcyjny – przed nami rozciągały się widoki na Pasmo Masłowskie w jesiennej szacie. Było się czym zachwycić. 
 

widok na Klonówkę
 
ulica św. Floriana
 
Przypuszczałam, że na skraju lasu powinnyśmy pójść drogą prowadzącą w lewo, czyli na północny zachód. Bez trudu ją zauważyłyśmy. Dodatkowym potwierdzeniem trafności wyboru był łańcuch zamykający wejście na tę drogę i zakaz wstępu. O tym uprzedzał artykuł. Dodano tam też wyjaśnienie, że zakaz dotyczy jedynie pojazdów, piesi śmiało mogą iść, a do Kamieńczyka stąd dotrzeć najprościej. Co to znaczy „najprościej”? Przekonałyśmy się o tym na własnej skórze. Wybrana przez nas droga prowadziła w górę. Na początku miała sporą polanę, otoczoną brzozowymi zagajnikami. 
 
polana
 
Tekst sugerował, że drzewa, w tym brzozy, stopniowo zarastają skały. W tej sytuacji każdy brzozowy zagajnik był podejrzany i zbadany. Na razie bez skutku, ale miałyśmy ich jeszcze sporo do wyboru. W pewnym momencie moją uwagę zwrócił ciemny kształt – ani chybi skały – po lewej stronie polany. Podeszłyśmy. To dom, z oknami i drzwiami zamkniętymi na głucho. W pobliżu drugi i ruiny trzeciego. W pobliżu ruin wypatrzyłam tajemnicze regularne zagłębienie. To nie Kamieńczyk. 
 
 zagłębienie
 
Pomaszerowałyśmy dalej. Po lewej stronie miałyśmy pola, po prawej las, brzozowe zagajniki i łąki. Niebrzydko, ale Kamieńczyka brak. 
 

na skraju lasu u podnóża Klonówki
 
Kontynuowałyśmy podejście, skoro autor sugerował, że Kamieńczyk znajduje się 100 metrów poniżej Diabelskiego Kamienia, no to brnęłyśmy w jego kierunku. 
 
leśna ścieżka
 
Bez problemu się tam dostałyśmy – nasza droga elegancko doprowadziła do szlaku, a ten do Kamienia. 
 
na szlaku czerwonym
 
Diabelski Kamień 
 
Krótki postój przy Kamieniu i dalej w drogę ze świadomością, że Kamieńczyka nie znalazłyśmy i raczej nie znajdziemy. W tej sytuacji przejście szlakiem w kierunku punktu widokowego na Klonówce wydawało się nudne i nijakie. 
 
widok na lotnisko w Masłowie i jego okolice
 
Bez problemu dotarłyśmy do Masłowa, gdzie Ela zauważyła nowy pomnik. Poświęcono go pamięci rodziny Nowakowskich i Jana Janika, bestialsko zamordowanych przez oddział Kałmuków na początku sierpnia 1944 roku. 
 

Dalsza trasa miała prowadzić szlakiem rowerowym u podnóża gór. Niestety, wejście na nią uniemożliwiły rozkopy i prace przy budowie nowej drogi. Napatoczyła się inna, świetna droga we właściwym kierunku. Poszłyśmy nią, licząc, że może jednak się nie zakończy w lesie tak nagle, jak to zapowiadała mapa. 
 

widoki z drogi bez szlaku
 
Jak to mawia stara domowa maksyma – umiesz liczyć, licz na siebie. Ja bym dodała – nie na drogę bez szlaku w górach. 
 
na razie świetnie
 
Jednak się skończyła. I to w niezbyt elegancki sposób, rzucając nam gałęzie pod nogi. Potem było tylko gorzej – przejście małego odcinka lasem wymagało nie lada gimnastyki – napotkałyśmy strome zejścia, wąwóz do pokonania w poprzek, strumyk i całą masę chaszczy. Że mnie koleżanki nie zamordowały, to cud. 
 
 
W niepojęty sposób wyszłyśmy na wolną przestrzeń, gdzie można było napawać się widokami na zbocza Pasma Klonowskiego, z których często podczas postojów podziwiamy Masłowskie. 
 


Teraz jednak nie o podziwianie nam szło – trzeba było dotrzeć  do zaznaczonej na mapie ścieżki prowadzącej do szlaku. I znów nastąpiło przedzieranie się przez krzaki, z tą różnicą, że teraz raczej jednostajnie pod górę. Wreszcie weszłyśmy na ścieżkę, a potem szlak. 
 
charakterystyczne drzewo na szlaku
 
I tu się poddałam. Zrezygnowałam z zaplanowanej dalszej części trasy w stronę Dąbrówki, zaproponowałam powrót do drogi, którą przyszłyśmy. Uważałam, że trzeba nam dobrej, prostej drogi, bez przygód. I taką znów miałyśmy. 
 
i jeszcze raz to samo miejsce 
 
Ale … Dotarcie w okolice Mąchocic spowodowało powrót nadziei na odnalezienie Kamieńczyka. Tym razem Ela przypomniała jedno zdanie z opisu skałek, które są „położone na gruntach wsi Mąchocice”. Może to znaczy, że poszłyśmy za głęboko w las i trzeba szukać bliżej pól? Dałyśmy szansę tej myśli – zajrzałyśmy w kilka miejsc. Znów bez skutku. Ela namówiła nas jednak, żebyśmy wróciły inną drogą, taką skrajem lasu, znów obok domów, przy których byłyśmy rano. Droga była naprawdę ładna, cała zasypana bukowymi liśćmi. 
 

I tu zauważyłam jedną skałkę. Pomyślałam, że skoro Kamieńczyka nie znalazłyśmy, to chociaż taką skałkę sfotografuję. 
 
w tle zdjęcia zauważycie zarys domu sąsiadującego ze skałą 
 
W tym czasie Ela zeszła na dół i zatrzymała się przy niebrzydkiej długiej skale, a Irena wypatrzyła po prawej stronie drogi duża skałę stromo opadającą w dół.
 
długa skalna grań
 
i urwisko
 
Dopiero wtedy zrozumiałyśmy, że znalazłyśmy Kamieńczyk – dwie grupy skał oddzielone od siebie. Ta po lewej (jeśli patrzeć z góry) jest długa, a skałki wyłaniają się z niej w formie gładkich, podobnych do soczewek wychodni lub sterczą pod drzewami. 
 

i tylko brzóz prawie nie widać, za to buków dostatek
 
Po prawej jest efektowne urwisko zwrócone w stronę pól. Trudno było je sfotografować, a podłoże pokryte grubą warstwą liści nie pozwalało podejść do zbocza po stronie pól, mgło być ślisko i niebezpiecznie. 
 


Tak więc wspólnymi siłami znalazłyśmy Kamieńczyk, czego fotograficzne dowody prezentuje najmniej zasłużona odkrywczyni. Te skały to kwarcyty piaskowcowe z okresu kambru. Pod koniec lat 80. zostały objęte ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej. 
No i najważniejsze – droga od skałek prowadzi do tej, którą weszłyśmy do lasu, ale na skraju polany zanika.
 
oto ona - droga do Kamieńczyka w bukowym lesie
 
Idąc od ulicy nie sposób jej zauważyć. Po wyjściu z lasu trzeba iść lewym skrajem polany i za drzewami po 2 – 3 minutach się pojawi. Zauważyłam, że ktoś zawiesił na gałęzi jednego z drzew jaskrawo czerwoną wstążeczkę. Może to sposób wskazania drogi do Kamieńczyka… 
 
pola Mąchocic Kapitulnych widziane ze ścieżki do Kamieńczyka 
 
Szukałyśmy skałek długo i z mozołem, a były na wyciągniecie ręki. Jeśli wiec ktokolwiek wybierze się też w tym celu do Mąchocic i nie znajdzie ich po 10 minutach, niech wraca do punktu startu i zaczyna jeszcze raz. 
 
mapka trasy (na czerwono zaznaczyłam ostatni etap poszukiwań)
 
Co do całej trasy – liczyła 11,5 kilometra. Warto ją przejść do Masłowa i zawrócić tą samą drogą, żeby uniknąć naszych perypetii. Można też znaleźć skałki i zakończyć wyprawę. 
I pamiętajcie starą góralską maksymę, której bolesną aktualność odczułyśmy na własnej skórze „Nie zbocaj ze ślaku”. 
 
Zdjęcia mojego wyrobu

2 komentarze: