Trudno – takie nam się warunki trafiły. Brnięcie przez
rozjeżdżone koleiny zaczęliśmy na skraju wsi Siodła. Tam było najtrudniej.
Głębiej w lesie droga stawała się nieco lepsza. A i mgła jakby mniej
zauważalna.
Zajęci omijaniem błota zeszliśmy nieco ze szlaku, co spowodowało
chwilowe zgubienie ścieżki do Biskupiego Krzyża. Zupełnie się tym nie przejęłam.
Uznałam, że zatrzymamy się przy nim w drodze powrotnej.
Odrobinę zamieszania
próbowało wprowadzić nowe oznakowanie przecinające naszą drogę – na drzewach
pojawiły się białe paski, które wyglądały jak podkład pod znakowanie szlaku. Nie
skusiły nas, ale pozostają w pamięci na przyszłość – może kiedyś pojawi się
informacja o nowym szlaku w tej okolicy.
Odeszliśmy z naszej ścieżki, żeby
skrócić dojście do źródła Silnicy. Nie powtarzajcie naszego błędu. Droga do
źródła była rzeczywiście dobra, ale przeprawa przez rów, który ją zakończył,
raczej nieprzyjemna. Lepiej trzymać się szlaku.
Samo źródło nic się nie zmieniło przez ostatnie lata od naszego
poprzedniego spotkania (tu link). Nadal jest skromne, ale wciąż daje wodę.
Wypływa
z niego wąski strumyczek, który po kilku metrach tworzy przyjemne rozlewisko.
Dalszego biegu strumienia nie badaliśmy. Wróciliśmy na ścieżkę, która
doprowadziła nas do szosy.
Tu miła niespodzianka – na poboczu szosy zbudowano
wygodną i bezpieczną ścieżkę rowerową, którą mogliśmy iść bez narażania się na
zderzenia z przejeżdżającymi szosą samochodami. Jedna rzecz mnie zastanowiła –
zauważyłam słupek z tabliczką kierującą do pomnikowego buka Tobiasz. Jak to –
pomyślałam – ledwie 3 tygodnie temu byliśmy przy tym buku idąc inną drogą.
Trzeba zlekceważyć ten słupek. Dotrzemy tam po swojemu. Tak też zrobiliśmy.
Zatrzymaliśmy się na krótką chwilę przy pomniku pułku „Czwartaków” i
pomaszerowali drogą ku pomnikom przyrody.
Zachwycały nas i inne drzewa, bo las
w tej okolicy obfituje w dorodne okazy buków i jodeł.
Dziwnie szybko kolega Ed
zawołał, że jest przy Tobiaszu. Coś tu się nie zgadzało – buk, rzeczywiście
był, dorodny, owszem, z tabliczką pomnika przyrody też, ale nie rozdzielał się
na dwa pnie. A przecież to była jego charakterystyczna cecha, którą
zapamiętałam.
Pełna sprzecznych myśli przeszłam dalej, a tam niespodzianka –
kolejny pomnikowy buk. I to ten z rozdzielającym się pniem.
Szybko dodaliśmy
dwa do dwóch i mamy wnioski: 1) żaden ze spotkanych przez nas buków nie jest
Tobiaszem, 2) nie znamy imion nowych nieznajomych, 3) spotkany wcześniej słupek
rzeczywiście prowadzi do buka Tobiasz, 4) trzeba będzie zorganizować kolejną
wycieczkę do niego, bo teraz już nam się nie chciało zawracać.
Całe szczęście,
że jodła Helena jest na swoim miejscu i mogliśmy ją pokazać kolegom.
Sąsiadujące z nią źródełko nadal skryte wśród liści. W tej sytuacji
zawróciliśmy dobrze znaną drogą ku szosie.
Następnym zaplanowanym punktem trasy
była kopalnia Sosnowica. No, była. Ale, żeby jakaś porywająca, to tym razem
nie. Cała uroda jaskrawo czerwonych ścian kopalni skryła się w woalu mgły. Żeby zrobić jakiekolwiek zdjęcie, trzeba było podejść blisko do ścian wyrobiska.
Po
wyjściu z kopalni urządziliśmy postój śniadaniowy i skierowali się ku miejscu
o nazwie Biskupi Krzyż.
Kolega Ed tym razem wciąż się rozglądał po obrzeżach
naszej ścieżki, aż w końcu wypatrzył intrygujące obniżenie terenu. Poszliśmy je
sprawdzić i tak trafiliśmy na stary kamieniołom na zboczu Sosnowicy.
Jego
ściany już prawie całkowicie zarosły, ale da się zauważyć jeszcze jedną mocno
pozieleniała wychodnię piaskowca.
I tak się okazało, że nawet na pozornie
doskonale znanej trasie można czasem wypatrzyć coś nieoczekiwanie nowego i
interesującego.
Wróciliśmy na ścieżkę i bez problemu dotarliśmy do krzyża w
miejscu, gdzie mieszkańcy Zagnańska błagali zagniewanego biskupa Trzebickiego o
przebaczenie za niewłaściwe użycie jego funduszy na budowę kościoła.
Z tego
miejsca wróciliśmy na dobrze znaną błotnistą drogę i na skraju lasu w Siodłach
zakończyliśmy naszą wycieczkę.
Trasa liczyła 8 kilometrów. Gdyby nie błoto,
byłaby świetna. Lepiej teraz się tam nie wybierać, a poczekać do lata, kiedy
błoto obeschnie i wędrówka będzie dużo przyjemniejsza.
Zdjęcia
– Edek i ja










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz