Skąd
taka myśl? Z ludowych mądrości. Jedna z nich zaleca obserwowanie pogody od
świętej Łucji (13 grudnia) do Wigilii. Każdy dzień tej ludowej „Dwunastnicy”
przepowiada jakoby pogodę na jeden z miesięcy nadchodzącego roku. A pogoda 18
grudnia była bardzo przyjemna – po porannym mrozie dzień się pięknie
rozpogodził i zrobił bardzo ciepły jak na grudzień. Trzeba teraz poczekać do
końca maja i sprawdzi trafność przepowiedni.
Po tym przydługim wstępie pora
opisać trasę, na jaką wyruszyliśmy tamtego dnia.
Wystartowaliśmy w Orońsku,
skąd udaliśmy się pieszo na skraj Helenowa. Po drodze podziwialiśmy
błękitniejące niebo poranka.
Skręciliśmy w stronę lasu. Tam, w cieniu drzew
jeszcze utrzymywały się pozostałości nocnego mrozu.
W samym zaś lesie było
nieco ponuro, ciemno. Jesienne barwy zniknęły, zimowa szata nie miała zamiaru
się pojawić. Obserwowaliśmy liczne dęby, które rosły a to przy drodze, a to w oddaleniu
od niej.
Tak dotarliśmy do skraju lasu, gdzie droga sama zaprowadziła nas na północ w
kierunku Tomaszowa. Mieliśmy z niej widok na pola.
Tuż przed wyjściem na drogę
między Tomaszowem a Helenowem zajrzeliśmy do niewielkiej piaskowni, gdzie widać
liczne ślady szalejących pojazdów terenowych. Rosnące tu sosny z trudem utrzymują się przy życiu. Widać też, że kilka już
przegrało walkę o przetrwanie.
Po drugiej stronie drogi odwiedziliśmy niewielki
cmentarz żołnierzy 1 wojny światowej. Byliśmy tu dwa lata temu (tu link), nie
będę więc wiele o nim pisać. Wspomnę tylko, że pochowani są tu żołnierze,
którzy zginęli w walkach toczonych w tej okolicy w latach 1914 – 15.
Po
zwiedzeniu cmentarza uległam prośbom grupy i wybrałam najdłuższy z
zaplanowanych na ten dzień wariantów trasy. Pomaszerowaliśmy szlakiem żółtym
wśród pól Tomaszowa i Dąbrówki Zabłotniej. Na mapie ten szlak jest zaznaczony,
jego ścieżki łatwo znaleźć wśród traw, brak jedynie znakowania. Dlatego podpowiem, gdzie należy wejść na szlak
we wsi Tomaszów, bo sami to miejsce w pierwszej chwili przegapiliśmy. To zarośnięta
dróżka między domami z numerami 5 i 5A. Wcale nie wygląda na drogę, a kiedyś
bez wątpienia nią była – pomiędzy trawami wyraźnie odznaczają się betonowe
płyty ułożone tu przed laty. Domyślamy się, że dawniej była to wiejska droga do
stacji kolejowej Ruda Wielka. Teraz
zapewne jest mało używana, stąd jej stan.
Przy stacji szlak skręca na zachód i
prowadzi nadzwyczaj wygodną drogą wśród płaskich mazowieckich pól. Wiosenna
aura rozleniwia, fotografowaliśmy więc widoczki próbując unikać w kadrze wszechobecnych
słupów elektrycznych.
Przy drodze zauważyliśmy niezwykły sad z posadzonymi
gęsto jabłoniami o bardzo cienkich pniach. Z daleka wygląda winnica, bo drzewka
są przymocowane do lin rozciągniętych między palikami.
Po dotarciu do Dąbrówki Zabłotniej
opuściliśmy szlak i dotarli do polnej drogi, która powinna nas doprowadzić do
Helenowa. To naprawdę urocza droga, prawdziwa rekompensata dla stóp i
kręgosłupa za asfaltowe drogi niedzielnej trasy. Prowadzi ona między polami i
omija niewielkie zagajniki.
Dosyć szybko (oj, za szybko) doprowadziła do
Helenowa. Na zakończenie spotkaliśmy mazowieckie wierzby i świąteczny akcent w
postaci topoli obrośniętej gęsto jemiołą.
Po dotarciu do wsi wróciliśmy na
drogę w kierunku Orońska. Ten ostatni asfaltowy odcinek minął szybko i można
było wracać do domu.
Trasa naszej wycieczki była prosta, wygodna, liczyła 15,5
kilometra. Nadaje się ona dla każdego, rowerem można pokonać swobodnie prawie
całą, rzecz jasna z wyjątkiem zarośniętej ścieżki miedzy Tomaszowem a stacją
kolejową.
Zdjęcia – Edek i ja











Brak komentarzy:
Prześlij komentarz