piątek, 22 lipca 2016

Z Pierzchnicy do Lisowa

Można wybrać różne drogi – nasza liczyła marne 12,7 kilometra, ale wrażeń miała całą czapkę.
Opuszczamy gościnną Pierzchnicę i maszerujemy ładną polną drogą w kierunku Skrzelczyc. I tym sposobem docieramy do kapliczki słupowej, która stoi sobie samotnie wśród zbóż i kwiatów. To kapliczka świętej Anny Samotrzeć. Znajduje się  ona na miejscu, gdzie jeszcze do XIX wieku stała stara drewniana kaplica tego samego wezwania.

samotna kapliczka wśród pól

święta Anna Samotrzeć  

ślaz dziki przy kapliczce

 bodziszek łąkowy przy drodze
 
Następny punkt programu wycieczki to Skrzelczyce. Tu mieli swój folwark rodzice znanego pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Niektóre źródła podają, że tu właśnie się urodził, inne mówią o Kielcach jako miejscu urodzenia przyszłego pisarza. Tak czy inaczej, rodzice majątek sprzedali, a obecnie przy drodze możemy zobaczyć raptem ruinę jakiegoś zabudowania gospodarczego.

 ruiny folwarku w Skrzelczycach 

Mieszkańcy wsi z dumą pokazują swój zabytek – białą kapliczkę pod wezwaniem św. Antoniego. Obrazek przedstawiający patrona skromnie wisi tam sobie na bocznej ścianie, ale jest.


dziewiętnastowieczna kapliczka p.w. św. Antoniego

jej proste wnętrze

w pobliżu kapliczki na skrzyżowaniu dróg krzyż wystawiony w roku 1841 "własnym kosztem" przez dwóch mieszkańców wsi 
 
Na skwerku obok kapliczki można odpocząć, umyć ręce w wodzie z pompy (sprawnej!) i zadumać się nad wojenną historią wsi.

obelisk upamiętniający 10 mieszkańców wsi, którzy zginęli w Wiedniu podczas II wojny światowej (Dziwne - dlaczego tam? Nie było kogo zapytać.)
Już po opublikowaniu tego wpisu znalazłam informację, że mieszkańcy Skrzelczyc zostali wywiezieni przez Niemców do pracy w fabryce w Wiedniu i zginęli podczas bombardowania miasta. (Źródło - J. Kędracki "Odkrywamy Świętokrzyskie. Czy to właśnie tu urodził się słynny pisarz?")

Po krótkim odpoczynku kierujemy się w stronę lasu, który sąsiaduje z polami Brudzowa. W lesie spokój i cisza, a wśród pól oszałamiający zapach polnych kwiatów. Drogi białe jak chmurki nad naszymi głowami. Gdzieś na wzgórzu rozbili się obozem Indianie, a my docieramy do niedużej murowanej kapliczki i nie szukamy już następnych, o których wiem, że są, ale zapuszczamy się na polne ścieżki, żeby dojść do Zaborza.

wszystkie drogi dobre

 a ta prosto do nieba

 Nie wierzyliście w tych Indian? I co, głupio teraz?

skromniutka kapliczka w Brudzowie

pola między Brudzowem a Zaborzem
 
W Zaborzu idziemy ulicą Dworską. Skąd taka nazwa? Wszak dworu tu żadnego nie widać. Mieszkanka wsi opowiada, że był na rozstajach dróg, a teraz pozostała po nim jedynie piwnica.

sic transit gloria mundi (tak przemija chwała tego świata) - tyle zostało z dworu

Za wsią spotykamy porządnie odnowioną powstańczą mogiłę i maszerujemy do Lisowa. 

pola Zaborza 

 miejsce pamięci powstańców styczniowych 

Człowiek się stara, fotografuje, a tu taki despekt - trzmiel ma nas w głębokim poważaniu.
 
W Lisowie mieszkańcy, podobnie jak w Łabędzicach (tu link), ustawili krzyże wykonane z pozostałości po sprzęcie wojennym zniszczonym w czasie wielkiej bitwy pancernej, która się tu rozgrywała pod koniec 2 wojny światowej.  


krzyże wykonane z luf czołgów T-34 oraz skorup po pociskach moździeżowych
 
Na zakończenie zostawiamy sobie cmentarz i kościół w Lisowie. Kolega Ed zwiedza cmentarz, ja podziwiam wnętrze kościoła. I znów perła! W ołtarzu głównym obraz przedstawiający patrona świątyni – świętego Mikołaja. Autorem obrazu jest Rafał Hadziewicz (wystawę jego prac można obejrzeć w kieleckim Muzeum Narodowym – widziałam i polecam), w ołtarzu bocznym święty Józef tego samego autora. Ambona podobno piękna jest w tym kościele, ale chwilowo zakryta płachtami malarskimi – wnętrze jest przygotowywane do renowacji.

 dziewiętnastowieczny krzyż w pobliżu kościoła w Lisowie


wejście na cmentarz parafialny


jeden ze starych nagrobków
 

wielokrotnie niszczony i odbudowywany kościół p.w. św. Mikołaja w Lisowie 

ołtarz główny z obrazem R. Hadziewicza przedstawiającym patrona świątyni

święty Józef na obrazie w ołtarzu bocznym 

tablica epitafijna pod chórem

Ogólnie rzecz biorąc, dosyć ciemno jest w tym kościele. Ale jest w nim jedno miejsce jeszcze ciemniejsze. To oddzielona od reszty świątyni czarną kratą kaplica grobowa Krasińskich. Jej fundatorem był założyciel sandomierskiej gałęzi rodu Krasińskich – Gabriel Krasiński. Na ścianach ciemnego wnętrza znajdują się wykonane z czarnego marmuru tablice epitafijne Krasińskich. Jedyny jasny punkt stanowi alabastrowa figura świętej Barbary. W podziemiach kaplicy znajduje się krypta grobowa. 

 wnętrze kaplicy grobowej Krasińskich 

 figura świętej Barbary
 
Planowaliśmy jeszcze zwiedzanie Chałupek, ale widok przystanku autobusowego bardzo na nas podziałał kusząco i postanowiliśmy wrócić do domu z Lisowa. Myślę, że trzeba tu zajrzeć powtórnie, choćby za rok, żeby sprawdzić, jak kościół wypięknieje po renowacji. 

Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Piękne foty i opis analityczny... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Foty jak zwykle w biegu. My, zdaje się, tworzymy tak zwaną fotografię przydrożną. Co nam się nawinie po drodze to łapiemy w obiektyw.

      Usuń
  2. Bogata trasa, i piękna widokowo.

    Pewnie tych dziesięciu zginęło podczas transportu. Być może zostali zbombardowani?

    Piwnice podworskie kuszą. Kościół zacny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa bardzo przyjemna i niedługa.
      Sprawę pomniczka w Skrzelczycach i związanej z nim historii trzeba zbadać.

      Usuń