Grunt to
dobrze wybrać trasę i trafić w pogodę. Wybrałam trasę świetną (jedną z moich
ulubionych), a pogodę na początku tygodnia zapowiadano na niedzielę ładną. I
była na swój sposob ładna, tylko niezbyt sprzyjająca wędrowaniu i fotografowaniu.
Rano
niewielki przymrozek – prawdziwy sprzymierzeniec turystów pieszych, bo nawet
wieczne kałuże na skraju lasu w Koszarce zamarznięte. Wkraczamy mężnie do
zaśnieżonego lasu i prujemy przed siebie w kierunku Białej Góry, a potem Domaniówki.
na spotkanie z Pasmem Masłowskim
Moje
ulubione widoki z Domaniówki na Masłów zamglone, ale szlak przyjemny, pola
posypane bielą. Wiatru ani śladu. Bardzo miło.
widok na Masłów z Domaniówki
pola Masłowa widziane z Domaniówki
Na
podejściu na Klonówkę zaczyna prószyć drobny śnieżek i już nas nie opuszcza aż
do końca trasy. Dzięki temu na gałązkach pojawia się kołderka z puchu, las
świeżo malowany i cichutki. Zmieniamy nieco trasę marszu i oddaliwszy się na
chwilę od szlaku możemy być na szczycie Domaniówki, co potwierdza dosyć już
stary triangul. Dotarcie do platformy widokowej pod szczytem nie na wiele nam
się zdało – schodki oblodzone, a widoki żadne.
leśna droga zimą
świeża dostawa śniegu
na szczycie Klonówki
Na szczęście znajdujący się niedaleko Diabelski Kamień nie zawiódł – jest na miejscu, prezentuje się majestatycznie. Warto zatrzymać się przy nim na kilka chwil.
ktoś szedł szlakiem wcześniej
Diabelski Kamień przed nami
Diabelski Kamień w trzech odsłonach
Od Kamienia
odchodzimy na południe, a raczej południowy wschód, bo tak kieruje mikra leśna
ścieżka. Idąc nią docieramy do wsi, gdzie napotykamy następną drogę – tym razem
polną, która prowadzi prościutko do Masłowa. W innych warunkach atmosferycznych
mogłyby być z tej drogi ładne widoki na Pasmo Masłowskie – w niedzielę ledwo
pola było widać.
pola w okolicach Parceli
Masłów
opuszczamy polną drogą w kierunku Domaniówki z majaczącymi w oddali polami. Ech, przyjść tu w
słoneczny dzień!
początek podejścia na Domaniówkę od wschodu
polna droga w okolicach Masłowa (nie szliśmy nią, może następnym razem...)
cóż to za kierownik trasy, co człapie na końcu grupy?!
po południu pola na Domaniówce prawie niewidoczne
Na skraju
lasu koledzy postanawiają wrócić do szlaku. Cóż,
wolna wola. Są tacy, co lubią nowe drogi i tacy, co najpewniej się czują na
starych. Wracamy więc na szlak, gdzie nasze poranne ślady zniknęły pod warstwą
świeżego śniegu i możemy mieć złudzenie, że idziemy tędy pierwszy raz.
Ja ulegam
pokusie odejścia od drogi i przypadkiem natrafiam na niebrzydki kamień
sterczący na zboczu Domaniówki. Może nie Diabelski, ale Nieznany na pewno. Tak
go sobie nazwałam. I pokazuję, oczywiście, bo zauważyłam, że nikt mi nie
uwierzył w historię o tym znalezisku.
sporych rozmiarów skałka na zboczu Domaniówki
Z lasu
wychodzimy w tym samym miejscu, gdzie zaczynaliśmy wędrówkę. Różnica? Mróz puścił
i kałuże wracają do formy.
i po wycieczce...
Co mówi
statystyka? Trasa liczyła 18,1 kilometra. Na bus czekaliśmy ok. 25 minut –
ślisko było i wolno jechał.
Zdjęcia –
Edek, Janek i ja
Pola z Domaniówki - rewelacja.
OdpowiedzUsuńA, to zdjęcia kolegi Edwarda.
Usuńkamienia pogratulować! trudno w XXI wieku o odkrycia geograficzne a Tobie się udało! ;-)
OdpowiedzUsuńja byłem wczoraj na panieńskiej górze - nieco się przecierało, myślałem że wyjdzie słońce i będę miał jakieś widoki. Na dziś zapowiadali marną pogodę. jak się okazało wczoraj ledwie widziałem zarysy okolicznych wzniesień a dziś... no dziś świeci słońce a ja zajęty jestem czym innym... plaga!
Pozdrowienia dla ekipy!
U nas to samo - dziś słońce praży jak latem, a my w domu przy pracach świątecznych. Ot, taki los turysty udomowionego.;)
UsuńAch to Pasmo Masłowskie... Bardzo je lubię. Dużo bardziej niż Łysogórskie... Czy to normalne? :-)
OdpowiedzUsuńMam podobnie.Problem z Łysogórskim polega na tym, że spora cześć szlaku właściwie je omija i człowiek jest skazany na asfalt.
Usuń