Deszcz
wychodzi na boisko i od razu przystępuje do ataku. Włóczęgi rozprostowują
kości, szykują prowiant i odzież nieprzemakalną. Po drobnych konsultacjach i
biciu się z myślami wyruszają na trasę.
1:0
dla nas.
Deszcz
się wycofuje, ale nie daje za wygraną.
Stacja
w Kunowie. Idziemy równo – Deszcz i my.
Deszcz
znów się wycofuje. 2:0 dla nas.
Maszerujemy
porządnymi drogami w kierunku Nietuliska. Obserwujemy okolicę.
droga polna łącząca dwie asfaltowe
pola Kolonii
Po
prawej stronie drogi zauważam ciekawe stare ogrodzenie. Przypomina mi się, że gdzieś
kiedyś czytałam o pozostałościach dziewiętnastowiecznego dworu w Nietulisku. Znajdujemy
coś w rodzaju ścieżki za załomem muru i docieramy do sporej łąki, może polany,
a może jednak dworskiego trawnika? Zza drzew prześwituje dach. Trawy wysokie i
mokre. Rezygnujemy ze zbadania sytuacji, żeby nie ruszać na trasę w kompletnie
przemoczonych butach.
Deszcz
strzela nam pierwszego gola – jest 1:2 dla niego.
Co też może być za tym ogrodzeniem?
Przekraczamy
szosę i kierujemy się w stronę Nietuliska Małego. Mam plan – trzeba odnaleźć w
pobliżu remizy tajemniczy obiekt zaznaczony na mapie jako figurka z roku 1884.
Zanim
dotrzemy do remizy, podziwiamy figurkę Matki Boskiej – starą i mocno
podniszczoną. Była tu „od zawsze”, jak pamięta mieszkający obok mężczyzna.
interesujący budynek
zadbana ta figurka, czy raczej nie?
Po
drodze wchodzimy na ciekawy, niedawno odnowiony drewniany most na Świślinie.
Świślina
i most na niej
Jesteśmy
cały czas w natarciu. Deszcz gdzieś się przeniósł. Ba, nawet słońce wyjrzało. I
to w najmniej odpowiednim momencie. Akurat zlokalizowaliśmy figurkę. Jest
ustawiona „pod światło”. A okazała się obiektem wielce interesującym i starszym
niż zapowiadała mapa. To kolumna z postacią Chrystusa – dziecka trzymającego krzyż
i siedzącego na kuli ziemskiej ufundowana w roku 1807 przez „Krzysztofa Dwoiaka
z żoną powtorną Katarzyną małżonką”.
Rzucamy
okiem na remizę z figurą świętego Floriana „wykonanego w czynie” w roku 1984.
Ciekawe, czy za sto lat ktokolwiek będzie wiedział, co to takiego był ten
„czyn”.
święty Florian z Nietuliska Małego
Wchodzimy
na niebieski szlak i maszerujemy nim do czarnego, który prowadzi do Nietuliska
Dużego, gdzie byliśmy dwa lata temu (tu link). Ale to takie miejsce, które
warto odwiedzać nie raz. Po drodze oglądamy rzeźby przy tutejszym kościele.
dziewiętnastowieczny św. Jan Nepomucen
a tu figura patrona parafii
Wchodzimy
od strony dawnego kanału świślińskiego, potem przez most, który niegdyś był nad Świśliną. Po powodzi w roku 1903, która zniszczyła walcownię, rzeka zmieniła swój bieg.
tak zwany "jaz ulgi" - upust wody na rzece (dawniej zwieńczony mostem)
pobliski most
Po przejściu kilkuset metrów oglądamy pozostałości
walcowni. Nie będę jej opisywać, skoro już to raz robiłam dwa lata temu. Ale klasycystyczna architektura obiektu nieodmiennie mi się podoba.
ruiny walcowni w Nietulisku Dużym
Wracamy
tą samą drogą, bo przy wejściu na teren walcowni widzieliśmy intrygujące
informacje o inauguracji „Żelaznej kolebki” tuż w pobliżu. Cóż to takiego?
Wydaje
mi się, że to piknik archeologiczny. Ma on być początkiem zmian na terenie
walcowni, które ten obiekt uczynią dostępnym dla turystów. Może wreszcie będzie
tu można chodzić bez obaw przed wpadnięciem w kanał albo inne tarapaty.
No
i jest ten piknik powiązany z Dymarkami Świętokrzyskimi. O, co też to się tam miało
dziać! Prezentacja pieca dymarskiego, pokaz mody antycznej, pokaz uzbrojenia,
wytwarzanie miedzi z rudy malachitowej i inne cuda.
Ale
tu Deszcz strzelił nam niespodziewanie gola na 2:2. Nocna ulewa zamoczyła
namioty i sprzęt grup rekonstrukcyjnych, całej sobotniej prezentacji nie udało
się powtórzyć w niedzielę. Ledwo resztki cudów czasów starożytnych
zobaczyliśmy.
materiał do budowy pieca dymarskeigo
dymarka
dawne i nowe
mały osadnik
pora się zwijać
Jeszcze
tylko w ramach rozmów ekspertów w przerwie meczu wyjaśnię, skąd taki piknik w
Nietulisku. Miejscowość ma bogata historię, o czym świadczą znaleziska archeologiczne. Otóż znaleziono tu ślady działań ludzi w czasach kultury łużyckiej (przed naszą erą) i późniejszych. Na tym terenie odkryto jeden z największych skarbów w Europie Środkowej
– zakopane denary z czasów Starożytnego Rzymu. W roku 1939 znaleziono ponad 3
tysiące denarów z 1. i 2. wieku naszej ery. Drugi garnek z denarami został
znaleziony w roku 1943.
te garnki, niestety, puste
Wracamy
do meczu.
Nasza
drużyna nie daje za wygraną. Maszerujemy dzielnie na północny zachód, żeby
dotrzeć przez las do szosy w pobliżu Stawu Kunowskiego.
Niestety
– kapitan drużyny zostaje brutalnie sfaulowany przez mapę, która pokazuje
drogę, a nie pokazuje znajdującego się w jej pobliżu cmentarza.
krzyż z Narzędziami Męki Pańskiej
droga? bezdroża?
Kapitan z
trudem odzyskuje siły po faulu i wybiera chyba nie najlepszą drogę – za bardzo
nas znosi na zachód. Do akcji wkracza czarny koń drużyny – Ela, która zauważa
właściwą drogę prowadzącą za drzewami.
Najpierw
jest świetnie – suchy sosnowy las, piaszczyste podłoże, ale potem nagle gol –
mokre trawy po kolana. I już deszcz prowadzi 3:2.
leśna droga
Kapitan
mężnie bierze na barki (oczywiście bez śladu łupieżu, chociaż używa zgoła
innego szamponu) przywilej prowadzenia drużyny przez ten trudny odcinek i w
przemoczonych do suchej nitki butach strzela
wyrównującego gola.
Spokojnym
krokiem drużyna Włóczęgów dociera na stację i nawet czeka kilka minut na
pociąg.
Wynik
3:3 nas satysfakcjonuje. Rewanż zapewne kiedyś będzie. Oby nieprędko.
Mamy
w nogach 10,7 kilometra. Czemu tak mało? Bo dogrywki nie było.
PS Przeczytałam w lokalnej prasie, że piknik "Żelazna kolebka" ma być powtórzony we wrześniu.
Zdjęcia – Edek i ja
Deszcz bywa skuteczny... za to refleksy bywają ciekawe.
OdpowiedzUsuńTak czy siak - nie daliśmy się pokonać. :)
UsuńBardzo ciekawa ta kolumna.
OdpowiedzUsuńI ta literówka w inskrypcji - chyba powinno być "z żoną potworną":)
Poprawnie przepisałam inskrypcję. Ze wszystkimi błędami. :)
UsuńAle najlepszy napis zlazłam w Szczawnicy na jednym z nagrobków "wzór cnót kobiecych spoczywa w pokoju wiecznym". To dopiero musiała być kobieta!
Podobna kolumna powinna być przy kościele w Skrzyńsku - już o niej kiedyś wymienialiśmy uwagi.
Rzeczywiście ciekawsza inskrypcja:)
UsuńMam też taki przykład z cenotafu w Jasieńcu Soleckim
https://photos.app.goo.gl/PGJBocm1PbSQRfJQA
Kolumny faktycznie bardzo podobne! Dość rzadki motyw, jeśli chodzi o kapliczki w szeroko rozumianej okolicy.
Bardzo piękne i wzruszające to pożegnanie. O ile dobrze policzyłam, bardzo młodziutka była ta żona opłakiwana.
UsuńSpotkaliśmy gdzieś jeszcze tego typu kolumnę i nie możemy sobie przypomnieć, gdzie to było. Może jakoś przypadkiem tam kiedy trafimy.
Dobrze że obyło się bez rzutów karnych ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe tereny.
Ja ostatnio w czasie ulewy testowałem plecak... jest wodoszczelny, wszelka woda która dostawała się do wewnątrz już tam pozostawała...
Znamy takie plecaki i inne sprzęty. ;)
UsuńJa miałam kiedyś buty, w których przemiękał tylko jeden - cały cza chodziłam w skarpetkach nie do pary, bo zmieniałam tylko jedną.
Może ta "żona powtorna" to po prostu druga żona?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. Po prostu żartowałem:)
OdpowiedzUsuńNo to temat małżeński mamy omówiony. ;)
OdpowiedzUsuńA swoją drogą w najbliższym wpisie będzie jeszcze ciekawsza kolumna. Tajemnicza i niewyjaśniona.