niedziela, 31 maja 2020

Przed nami Stożek – Wielki i Mały

Na początek Stożek Wielki (nie taki znowu olbrzym, ale jednak 978 m n.p.m.). Dojść na ten szczyt można różnymi szlakami startując z Polski lub Czech. Taki to ten Stożek. Tak wygląda widziany ze szlaku żółtego. 

Stożek Wielki, który faktycznie ma kształt stożka 

Stożek Mały (843 m n.p.m.) znajduje się nieco dalej na północ od Wielkiego.

w stronę Małego Stożka
 
Dotrzemy do niego ze Stożka Wielkiego drogą, którą prowadzi kilka szlaków, a najbardziej znany z nich to czerwony – Główny Szlak Beskidzki.

na szlaku
 
Edek i ja zaliczyliśmy różne podejścia na jeden lub drugi Stożek. Może uda mi się je skompilować w jednym wpisie.  
Zacznijmy od czeskiej strony. Stąd kilka szlaków prowadzi w stronę naszych szczytów. Mają jeden wspólny punkt – to szczyt o nazwie Filipka, gdzie w pobliżu chaty Filipka krzyżują się szlaki. Sama chata nie jest jakaś specjalnie efektowna, ale można w niej odpocząć, spokojnie się rozejrzeć po okolicznych łąkach i otaczających je górach. O ile pogoda będzie sprzyjać, rzecz jasna.


okolice Filipki

na szczycie

chata Filipka
 
Idąc drogą wśród łąk, a potem lasem spotykamy nagrobek leśnika zmarłego w 1911 roku i ciekawy kamień graniczny na styku trzech wsi Hrádek, Návsí i Nýdek. A potem już w stronę granicy.

niestety nie znam historii, którą upamiętnia ten kamień 

ot, taki trójstyk wsi (za jakiś czas spotkamy się przy innym, bardziej znanym, trójstyku)  

Przy okazji ciekawostka sprzed lat – jeszcze kilka lat temu na Mały Stożek można było wejść z Czech  korzystając z przejścia granicznego w ramach tak zwanego „małego ruchu granicznego”. W tym punkcie turyści mogli przekraczać granicę, żeby wędrować po górach sąsiedniego państwa. Pamiętam jeszcze z mojego pierwszego pobytu w Cieszynie, jak przy każdym przejściu przez most graniczny okazywało się dokumenty. Z pokazanego na zdjęciu punktu nie korzystałam nigdy. 

nieczynny polski posterunek graniczny 
 
Kolejne podejście zaczynamy od strony Czantorii. Samo podejście na Czantorię możemy wybrać różnie, jedno już opisałam na blogu (tu link). 
Jesteśmy więc na Czantorii Wielkiej i zmierzamy Głównym Szlakiem Beskidzkim na południe. Jest przyjemnie – wędrujemy lasem, czasem pojawiają się miejsca widokowe. 

 na szlaku z Czantorii w stronę Stożków

widok na Skrzyczne
  
I tak idąc niespiesznie zdobywamy szczyt o nazwie Soszów Wielki. Jeszcze nim go zdobędziemy, warto zatrzymać się w schronisku „Na Soszowie”, a potem już ze szczytu możemy napawać się widokami na okolicę. 

schronisko "Soszów" - wszystkie informacje jak na dłoni 

 widok na Czantorię 

widok na pasmo Równicy
   
Po chwili odpoczynku wyruszamy na spotkanie ze Stożkiem Małym, który ładnie się przed nami wyłania.

 pod Małym Stożkiem

Spróbujmy teraz innego podejścia na Stożek Mały. Tym razem z Wisły Dziechcinki.
To podejście zaczynamy w pobliżu interesującego wiaduktu kolejowego. Zbudowano go na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku. Ma 25 metrów wysokości i 122 metry długości. Trudno go sfotografować ze szlaku. Może z drona było by łatwiej… 


wiadukt w Wiśle Dziechcince 

a tu informacje o nim
 
Potem mozolnie wdrapujemy się coraz wyżej i wyżej. Idziemy najpierw skrajem łąki, potem przez las. Jest cień, ale latem szybko robi się gorąco.  

w pełnym słońcu

strażnicy pejzażu 

w stronę lasu

Pora na chwilę odpoczynku. Możemy się zatrzymać przy efektownej skale nieco w bok od szlaku. Dobrze jednak wiedzieć, jak do niej skręcić, bo nie ma żadnego drogowskazu, który by do niej kierował. Trudno powiedzieć, jak się ta skała nazywa, bo pojawiają się różne jej nazwy – Krzokowa, Krzokoska czy Krzakoska Skała. Jest duża – ma około 10 metrów wysokości i 60 szerokości. Jest zbudowana z piaskowców gruboziarnistych, a jej ściany są ułożone z nierównych warstw. Trochę jak sękacz.



Krzokoska Skała z bliska

widok z niej na Pasieki
 
Ma też nawet niewysoką (coś około metra) jaskinię, która podobno prowadzi przez skałę na wylot. Nie wiem, nie wciskałam się do środka. 

wejście do jaskini 

 tu dopiero widać, jak to wejście jest niewielkie, ginie w ścianie skały
 
Samo przejście między Stożkami to leśna droga grzbietem. Oczywiście nieco pod górę, ale do przeżycia.

modrzaczek, czyli bieliestka siwa 

dzięgiel leśny
  
Na Stożek Wielki możemy wejść czerwonym szklakiem od strony Przełęczy Kubalonka albo żółtym i zielonym od strony Istebnej. Jest co wybierać. 
Nie mogę sobie odmówić zaprezentowania choćby kilku zdjęć, jakie Edek zrobił w październiku 2011 podczas podejścia zielonym szlakiem. Trafił wtedy na rewelacyjną pogodę z niesamowitą widocznością. 


 widok na Tatry ze szlaku zielonego 

ku księżycowi
 
Na połączeniu tych szlaków czeka na nas spotkanie z wychodniami skalnymi na Kiczorach, a właściwie między Kiczorami a Krykawicą. Są ładnie wyeksponowane od strony ścieżki i wcale ich nie trzeba żmudnie poszukiwać. 

 widok ze szlaku na Kiczory



skałki

Z Kiczor ładnie widać i naszego głównego bohatera, a szczególnie schronisko na nim. To najstarsze schronisko w Beskidzie Śląskim budowane w latach 1920 - 22 według projektu Stanisława Chorubskiego. Warto się tam zatrzymać, żeby odpocząć i podziwiać widoki. My jakoś nigdy się nie zatrzymujemy na dłużej, tylko przebiegamy szybko i dalej, dalej...

widok z Kiczor na schronisko pod Stożkiem Wielkim 

schronisko w roli głównej 

widok na północ
 
Tyle już razy weszliśmy na Stożek Wielki, to może wreszcie zejdźmy z niego. Jeśli o mnie chodzi, to najbardziej niezapomnianym schodzeniem był prawie bieg z górki na pazurki niebieskim szlakiem do Wisły Głębce. Na leśnych ścieżkach szlaku było dosyć ślisko, ale nie zważaliśmy na to. Musieliśmy zdążyć na pekaes. 

szybko na dół
 
Dlaczego? Już wyjaśniam. Kiedy o 14 00 dobiegliśmy do szosy, już tam czekała sympatyczna policjantka, która poinformowała, że punktualnie o 14 10 zamykają szosę na przejazd wyścigu Tour de Pologne. Pięć minut wcześniej powinien przyjechać nasz autobus. Przyjechał. Pruliśmy w stronę Cieszyna i widzieliśmy, jak po naszym przejeździe zamykają wjazd na szosę. Udało się! Nie musieliśmy sterczeć w lesie kilka godzin w oczekiwaniu na przywrócenie normalnego ruchu. A wyścig obejrzeliśmy na ulicach Cieszyna. 

 Tour de Pologne

I to tyle na temat Stożków. Jak widzicie, można te szczyty zdobywać po kilka razy i zawsze trafi się na inny wariant podejścia lub zejścia.

PS. O beskidzkich skałkach pisałam już na blogu - tu link.  

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Niestety, tutaj nie byłem... a na dodatek się nie zanosi.
    Fajnie,że zmienił się trochę charakter tego forum na rzecz dużej ilości fajnych zdjęć.
    Pamiętam początkowe obawy aby nie zanudzać fotkami,bo kto to będzie oglądał ?
    W dobie komunikacji obrazkowej Foty sprzedają i dokumentują najlepiej co nie znaczy,że opisy są niepotrzebne - zawsze inteligentne są nerwem tych relacji.
    Gratuluję !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez lata blog ewoluował. To było nieuniknione.
      Teraz, kiedy praktycznie wychodzę tylko do pobliskiego lasu, sięgnęłam po zasoby archiwalne, a tam mnóstwo niepokazywanych zdjęć. Ze Stożków było kilkaset. Na pewno jeszcze wiele zostało wartych pokazania, ale ilości mnie pokonały.
      Jeśli się nie znudzę wspomnieniami, przygotuję jeszcze kilka takich sentymentalnych wpisów. A co potem? Zobaczymy...

      Usuń
  2. Przepiękna wycieczka, bardzo już mi się tęskni za górami, więc poczyniłam pewne wakacyjne plany, a nawet rezerwacje - tym razem w polskich górach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polskie góry najlepsze. I nie wybieraj tych najpopularniejszych.

      Usuń
  3. Jedyny raz na Stożku byłem 4 lata temu. Idąc wtedy w stronę schroniska, spotkaliśmy dwójkę piechurów, z którymi szybko nawiązaliśmy dyskusję. Po kilku minutach rozmowy okazało się, że panowie są z Kielc. I tak kolejne kilometry wędrówki upłynęły nam nadzwyczaj szybko w towarzystwie "świętokrzyskich górali".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, proszę. "Świętokrzyscy górale" lubią Stożek.

      Usuń