Cóż to jest
ten Cieńków, zapytacie. Grzbiet górski w Beskidzie Śląskim. Dzieli się na
części o nazwach Cieńków Wyżni, Postrzedni i Niżni. Przechodzi tędy szlak
żółty. To właśnie tym szlakiem zaczęliśmy nasze podejście na Baranią Górę.
Cieńków - jak tu się oprzeć takiej drodze?
Jeden tylko drobiazg należało uwzględnić – on na ten szczyt nie prowadzi.
Trzeba z niego zejść na niebieski. A wiecie, jaka żelazna zasada obowiązuje w
górach? „Nie zbocaj ze ślaku”. Zbocylim. I oto skutki.
kuszące przestrzenie obok szlaku
Musieliśmy
wejść na łąki Cieńkowa.
I tu nastąpiło fatalne zauroczenie. Kolega Ed
zafascynował się opłotkami tej wsi. Po prostu spodobały mu się linie wyznaczane
przez płoty. Ich prostota, uporządkowanie, celowość. Czyli - piękno.
opłotki Cieńkowa
Estetyczne
zachwyty to jedno, a poszukiwanie dojścia do niebieskiego szlaku – drugie.
Puścił się nasz kolega w te łąki, między opłotki. Za cel miał skraj lasu, bo
tam się spodziewał spotkania ze szlakiem niebieskim. Zanim to nastąpiło, spotkał się z
ogrodzeniem. Niezbyt ekologicznym. Drut kolczasty to był. Postanowił go
przeskoczyć. Nie wziął jedynie pod uwagę, że teren się obniża.
Pięknie
leciał! Ja zamarłam, a on koziołkował z ręką dzierżącą aparat fotograficzny
wyciągniętą do góry. I tak nasza wyprawa mogła się zakończyć, zanim się
zaczęła.
drżączka średnia - to moja reakcja podczas upadku Edwarda
Ale nie. Wstał,
otrzepał się, sprawdził działanie sprzętu i ruszył dalej. Ja przelazłam przez
zasieki przy pomocy kijków.
Kobieta
spotkana na łące doradziła nam, którędy najlepiej się przedrzeć do szlaku.
kobieta pracująca
Mogliśmy kontynuować wycieczkę, ale Ed odczuwał niedosyt widoków. Kusiły go te
opłotki.
Dlatego też
zaplanował sesję foto w Cieńkowie po zejściu ze Skrzycznego. I co? Dawniej by
się powiedziało – film mu się urwał. Innymi słowy – bateria się wyczerpała. Zaproponowałam,
żeby zrobił zdjęcia moim aparatem. Odmówił. Próbowałam sama coś sfotografować,
ale nerwy mnie zjadły. Wyszło, co wyszło.
moje spojrzenie na pola Cieńkowa
Minął rok i
Ed znów znalazł się na żółtym szlaku w Cieńkowie. Pejzaż zastał jesienny, ale
jego ulubione linie opłotków czekały. Pozowały gorliwie.
opłotki wśród jesiennych łąk
I nie tylko
płoty trafiły w obiektyw. Inne motywy też się w Cieńkowie znalazły.
w głębi Jezioro Czerniańskie w miejscu połączenia wód Czarnej i Białej Wisełki
polna droga
samotność we dwoje
A na
zakończenie wypada pokazać jesienną wersję pierwszego zdjęcia. Cieńków żegna.
Ale nadal zaprasza.
tęskne spojrzenie na Cieńków
PS Iść
grzbietem Cieńkowa i nie obejrzeć jego najbardziej znanego obiektu? I trudno i
głupio. Toż to wielkie jest i samo włazi w oczy. Tak więc w formie suplementu
nie na temat – obiekt z północnego stoku Cieńkowa. Widujecie go w telewizji z
innej perspektywy. A u mnie na blogu inaczej.
skocznia narciarska im. A. Małysza w Wiśle-Malince widziana z żółtego szlaku
Zdjęcia – Edek i ja.
Przypominają mi się widoki z żółtego szlaku z Piwnicznej na Niemcową...
OdpowiedzUsuńSzłam tym szlakiem, zaraz zajrzę do zdjęć, żeby sobie przypomnieć. Z tym, że Piwniczną i jej okolice pamiętam albo w deszczu, albo we mgle - taka nam się pogoda trafiła.
UsuńSprawdziłam - mgła sakramencka była. Na zdjęciach płot, a za nim nic nie widać. Takie widoki.
Usuń"samotność we dwoje" - tak mi się przypomniało
OdpowiedzUsuńНо нельзя рябине
К дубу перебраться,
Знать, ей, сиротине,
Век одной качаться.
Piękne skojarzenie.
UsuńPiękna wędrówka i foty...
OdpowiedzUsuńA samo miejsce głęboko w sercu wyryte.
Usuń