Wiosną 2016 roku dosyć solidnie zwiedziliśmy Bieliny.
Wydawało się, że w tej wiosce już niewiele miejsc może nas zaskoczyć. A jednak…
Wybieramy się nad Belniankę, która w Bielinach tworzy
przełom stanowiący granice Pasma Bielińskiego. Chcemy obejrzeć dokładniej ten
przełom, bo już kilka lat temu zagrodził on drogę naszej grupie na trasie z
Łagowa do Bodzentyna, kiedy koledzy chcieli nieco skrócić trasę. Wydłużyli. Natrafili
bowiem na stromą ścianę nie do pokonania.
Najpierw jednak wyruszamy z parkingu przed Urzędem Gminy w
stronę góry o nazwie Skała. W odludnym miejscu u podnóża góry spotykamy
nieoczekiwanie pomnik. Trochę podobny do tego, który ustawiono w centrum wsi.
Ten jednak jest poświęcony tylko jednemu wydarzeniu – zamordowaniu przez
Niemców 21 mężczyzn, mieszkańców Bielin. Zostali oni bestialsko rozstrzelani z
broni maszynowej w odwecie za napad partyzantów „Barabasza” na bieliński
posterunek żandarmerii. Miał on miejsce wieczorem 8 marca 1944r., a do
aresztowań doszło tej samej nocy, rano zaś mężczyzn rozstrzelano. Zamordowano ich właśnie tu, nad rzeką, u podnóża Skały. Tam też pogrzebano ofiary, a
ich ekshumację przeprowadzono dopiero w roku 1946.
Kiedy oglądamy krzyże i pomnik, słyszymy cały czas
intensywny szum wody. To Belniaka z impetem przedziera się przez liczne skałki
i progi, które zagradzają jej bieg. Na blogu Poszukiwaczy Przygód (tu link)
widziałam zdjęcia pokazujące, jak to wygląda, ale, wierzcie mi, zobaczyć to na
własne oczy, to jest dopiero coś.
I nie tylko rzeka ma niełatwo. Nam też szło się z trudem. Brzeg po „naszej”
stronie zarośnięty jeżynami i innymi krzakami, które co jakiś czas podejmowały
próbę oskalpowania intruzów. Tylko czapki nas broniły. Moja kilka razy
wylądowała na ziemi (całe szczęście, że nie w wodzie, bo to by już była taka
spóźniona Marzanna).
Niekiedy udawało się wyjść na kamienne tarasy nad wodą i z
nich obserwować bieg rzeki. Do wody nie wchodziliśmy, bo jednak wczesną wiosną
sporo jej się zebrało.
Po drugiej stronie rzeki ściany strome. Czasem tworzą
wypolerowane płaszczyzny. Czasem są złożone z drobniejszych kamieni.
I tak przedzierając się przez chaszcze dotarliśmy w pobliże
przyzwoitej kładki w pobliżu zabudowań, które ewidentnie sprawiały wrażenie
pozostałości zagrody młyńskiej.
Myślałam, że przez kładkę dostaniemy się na drugi brzeg i
ładną ścieżką wejdziemy luksusowo na Skałę. I tu skucha – kolega Ed zaplanował
inny wariant. Poleźliśmy dalej pod prąd Belnianki aż do brodu na szlaku niebieskim. Nie powiem, odcinek ładny, ale brzegi ma łagodniejsze.
Później się okazało, że przejść
przez bród, gdzie zimna i bystra woda sięga wyżej niż cholewki naszych butów, się nie da. Wycofaliśmy się do kładki i nią przeszli spokojnie na stromy
brzeg rzeki, żeby podejść na Skałę.
Na szczycie Skały umieszczono trzy metalowe krzyże, które
może by były z daleka widoczne, gdyby góra tak nie zarosła. Te konkretnie
krzyże są kontynuacją tradycji z dziewiętnastego wieku, a ustawiono je w roku 1913 dla upamiętnienia 1600.
rocznicy edyktu mediolańskiego oraz 230. rocznicy bitwy pod Wiedniem. Gdyby
nie las, mógłby tu być świetny punkt widokowy na okolicę. I pewnie taki był sto
lat temu.
Ze Skały schodzimy w kierunku Czaplowa, a potem polnymi
drogami wędrujemy w stronę Górek Napękowskich.
Drogę mamy z widokami na Łysogóry, co nieco osładza wiosenny
upał.
Jakoś tak niepostrzeżenie lądujemy w lesie na zboczu
niewysokiej góry. To tu znajdujemy pomnik przyrody Kamień Ławki, czyli cztery
grupy niezwykle oryginalnych skałek (od
razu widać, że to nie piaskowce) w ciemnym grafitowym kolorze.
Nasuwa się pytanie,
co to za rodzaj skały. Większość popularnych internetowych źródeł określa je
jako środkowodewońskie dolomity, a nasi znajomi blogerzy nazywają je lidytami
(karbon). Nie wiem, co wybrać, podaję więc obie wersje.
Spacerujemy sobie między skałkami, próbujemy w trudnych
mocno słonecznych warunkach zrobić jako takie foto. Jest przyjemnie i
wypoczynkowo. Chociaż są i mocno wkurzające momenty. To wtedy, kiedy zauważamy
napisy nabazgrane na skałach.
Wśród drzew prześwituje rozlewisko u podnóża naszej górki.
Koniecznie musimy się i tam wybrać. Powstało ono na nieznanym z nazwy potoku –
dopływie Belnianki. Zleźliśmy ostrożnie i z równą roztropnością próbowaliśmy
wejść możliwie daleko na teren zalany wodą. Udało się. Nikt nie wyładował w
bagnie po pas.
I to już ostatni punkt planu wycieczki. Istniała przez
chwilę obawa, że będziemy wracać do auta asfaltową szosą, ale kolega Ed raz
wreszcie odstąpił od żelaznej zasady szukania innej drogi na powrót niż droga
dojścia do obiektu i pozwolił nam wracać znanymi już polnymi drogami.
Oczywiście lekko zmodyfikował wybór.
Taką to mieliśmy wycieczkę odkrywczą w okolicach Bielin. Jeśli
ktoś zechce powtórzyć naszą trasę, radzę – nie czekajcie, aż się nad Belnianką
rozrosną pokrzywy. Lepiej zajrzeć tam wczesną wiosną.
Zdjęcia – Edek i ja
Ciekawe miejsca... rzeczki nie znam raczej?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto zawrzeć bliższą znajomość, choć nie jest to łatwe.
UsuńBieliny, Bieliny, coś w sobie kryjecie,
OdpowiedzUsuńcoś, co tak trudno jest znaleźć na świecie.
Coś, co się szuka przez długie lata,
a tutaj kryje prawie każda chata.
Pozdrawiam: Wiesiek
A ja dziękuję
Ania
bardzo ciekawa trasa!
OdpowiedzUsuńMożna by się przekonać - pobrać próbkę i po sproszkowaniu potraktować ją kwasem solnym - dolomit zareaguje lidyt (z tego co wiem) raczej nie.
Dobra, choć nieco spóźniona, rada. A i o kwas solny nie jest łatwo prostemu filologowi. ;)
UsuńWody w Belniance wyraźnie przybrało. To już nie ta sama leniwie płynąca rzeczka, którą odwiedziliśmy latem. Gratuluję zdjęć skałek. My zawsze trafiamy na zbyt słoneczny dzień, w wyniku czego wychodzą prześwietlone. Co do ich budowy geologicznej, to zarówno przewodniki geologiczne, jak i rejestry form ochrony przyrody podają, że są to lidyty, czyli te same skały, z których wytwarza się kamień probierczy. Tak więc zamiast trudnego w zdobyciu kwasu solnego wystarczyłaby "zaledwie" jakaś ozdoba wykonana ze złota :) Osobiście jednak przystawałbym przy teorii, że na stanowisku znajdują się zarówno lidyty, jaki i dolomity jako "wstawki" w materiale skalnym obu skał, które w wielu miejscach mogły się jeszcze wyraźnie nie odsłonić na powierzchni. Ogólnie okolice Przełomu Belnianki obfitują w ciekawostki geologiczne. Na krótkim odcinku odsłania się wiele skał z różnych okresów.
OdpowiedzUsuńDziękuję za geologiczne uzupełnienie. Człowiek się całe życie uczy.
UsuńAle w przypadku Belnianki zastanawia mnie jeszcze jedno miejsce - wygląda mi na mapie jak wąwóz, przez który przepływa rzeka w okolicy lasu Bór, i przy dopływach widać też jakby malutkie wąwozy. Trzeba by kiedy i te miejsca obejrzeć z bliska.
Brzmi interesująco. Już zapisuję sobie na liście miejsc do sprawdzenia. W takich wąwozach, z resztą podobnie jak w górnych odcinkach większych cieków wodnych, można dokonać naprawdę ciekawych odkryć.
UsuńTen, kto pierwszy sprawdzi, opisze. Wtedy będzie wiadomo, czy mapa obiecuje za dużo, czy w sam raz. :)
Usuń