Tak wyglądała nasza wycieczka. Ciepło było, a wiatr dawał o
sobie znać jedynie w koronach drzew. Warto wyruszyć na trasę. A ta nienowa, ale przyjemna.
Naszą pętelkę zaczepiliśmy w okolicach szkoły w Stawie
Kunowskim. Stąd wyruszamy szosą na północny wschód.
Towarzyszy nam czarny szlak rowerowy, który przechodzi na
solidną leśną drogę. I my się tam kierujemy. Droga wygodna, lekko zamarznięta,
ale nie śliska.
Idziemy na wschód i obserwujemy przebłyski słońca, które dodają
lasowi koloru. Na razie utrzymuje się lekki przymrozek, więc i kałuże jeszcze
ładnie zamarznięte.
Szlak znów skręca. Tym razem w stronę pomnika wystawionego w
miejscu zbiorowej mogiły ofiar pacyfikacji wsi Bór Kunowski 4 lipca 1943 roku.
Odwiedzaliśmy to miejsce już kilkakrotnie, ale zawsze warto się tu zatrzymać na
chwilę zadumy.
Dalej szlak prowadzi nas do wsi, gdzie zaglądamy na ulicę 4.
Lipca. Naszą uwagę przyciąga kamienny krzyż z roku 1911 ufundowany przez Jana i
Józefę Pasternaków. Mam wrażenie, że niedawno go odnowiono.
Planowałam dalszą trasę zielonym szlakiem rowerowym, ale
zmieniliśmy zamiar i wróciliśmy tą samą drogą obok pomnika do drogi, którą
szliśmy wcześniej. Tym razem już dało się zauważyć, że słońce działa i na
drodze pojawia się więcej błota.
Nic to. Dotarliśmy do drogi prowadzącej na południe i
dopiero ona okazała się fatalna. Rozjeżdżona i błotnista. Ale mimo wszystko nie
było narzekania – po świątecznym lenistwie dobrze się trochę pomęczyć na leśnej
drodze.
Z poprzednich wycieczek pamiętam, że tę drogę przecina
niewielki strumyk, który tworzy tu malownicze rozlewisko. Zatrzymujemy się tam
na chwilę, koledzy nawet sprawdzają grubość powłoki lodowej rozlewiska. Dobrze,
że robili to ostrożnie, bo lód cieniutki.
Kilka kroków za rozlewiskiem spotykamy kolejnego dobrego
znajomego – Zielony Krzyż. To już trzecie nasze spotkanie. Za każdym razem
czegoś nowego się o tym obiekcie dowiadujemy. Teraz krzyż został częściowo
odmalowany i wreszcie przestał być anonimowy. Leśnicy i członkowie drużyn
strzeleckich umieścili u jego podstawy solidną tablicę informującą o bitwie pod
Janikiem 16 grudnia 1863 roku, w której zginęło 38 powstańców styczniowych.
Krzyż upamiętnia miejsce ich śmierci, a pochowani zostali na cmentarzu w
Kunowie. Ich grób odwiedziliśmy kilka lat temu.
Ostatni odcinek naszej trasy to doskonale znana droga w
kierunku Stawu Kunowskiego. Pojawiła się tam wprawdzie tablica informująca o
wyrębie, ale nie było żadnych jego odgłosów, to ją zignorowaliśmy. Faktycznie –
drwale mieli akurat przerwę śniadaniową i można było iść bezpiecznie.
Na tym odcinku las raczej jesienny niż zimowy. Śnieg już
tylko we wspomnieniach. Ale może jeszcze wróci. Kto wie?
Tak dotarliśmy do miejsca startu i mety. I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Fajna pętelka... ale focimy dwiema rączkami... :)
OdpowiedzUsuńOd tylu lat mi to przypominasz, a ja wiecznie jak ten jednoręki bandyta fotograficzny... A potem pretensje do całego świata, że nieostro wyszło i trzeba wyrzucać.
UsuńFajnie i sporo (jak zwykle) ciekawostek
OdpowiedzUsuńA bo my się snobujemy na ciekawostki. ;)
Usuń