Wracamy do zarzuconej w ostatnich latach tradycji
rozpoczynania nowego roku od wycieczki w Nowy Rok w okolice Parszowa i Mostek.
Pogoda w tym dniu nadzwyczajna. Prawie letnia. I słoneczna.
skoro Mostki, to oczywiście dziewiętnastowieczny dworek, dawna siedziba zarządcy pobliskiego wielkiego pieca, obecnie Wiejski Dom Kultury
Po odbyciu prywatnej części programu wyruszamy na trasę znad
zalewu na Żarnówce. Powstał on na miejscu poprzedniego stawu Kaczka na rzece
Kaczka. Tak dawniej nazywano tę rzekę. Potem w użycie weszła konkurencyjna
nazwa – Żarnówka, która już się mocno przyjęła, ale ja jeszcze z dzieciństwa
pamiętam i lubię używać starej nazwy. Zresztą z Kaczką jeszcze się tego dnia
spotkamy.
Znad zalewu oddalamy się dawno nieużywaną przez nas drogą o
wdzięcznej nazwie Zuzelanka. Przy niej warto się zatrzymać przy interesującym
dębie. Ma on rysę – jakby od uderzenia pioruna. Zawieszono na nim kapliczkę i
stary, już nadgryziony zębem czasu intensywnie czerwony ryngraf. Wietrzę tu
jakąś ciekawą historię. To wymaga sprawdzenia. Niestety, moje poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Dąb nie okazał się
pomnikiem przyrody, a nawet najstarsi mieszkańcy okolicy nie znają jego
historii.
Z Zuzelanki przenosimy się na drogę, którą raptem raz
szliśmy przed pięciu laty (tu link). Dziś pogoda lepsza, a i droga bardziej
sucha i przyjemnie się nią maszeruje. Miło było spotkać dawną znajomą.
Mój plan przewiduje przejście na południe szlakiem zielonym.
Doprowadza nas do wsi Kaczka nad Żarnówką. Nazwa wsi chyba dobitnie świadczy o
tym, jak się kiedyś owa rzeka nazywała.
No i tu nas czeka największa niespodzianka trasy. We wsi
trwa od lipca budowa zalewu. Ma on mieć 3 ha powierzchni, czyli maluch z niego
w porównaniu z zalewem w Mostkach. Ale w
tak niedużej wiosce położonej wśród lasów to naprawdę może być rewelacyjne
miejsce wypoczynku. Zimą prace przerwano, możemy więc podziwiać przyszły zalew,
że się tak wyrażę, in statu nascendi.
Żarnówka spokojnie wypływa z zalewu, jest jednak solidnie
zagrodzona płotem, więc da się ją obserwować jedynie zza niego.
Przy drodze spotykamy skromną kapliczkę zawieszoną na lipie.
Jak się dowiedziałam, przeniesiono ją tu z ogrodu domu naprzeciwko, gdzie
znajdowała się na starej jabłoni. Tamto drzewo pokonała starość, a kapliczka w
nowym miejscu nadal się trzyma. A jest wykonana z czerwonej gliny wypalonej w fabryce
Marywil.
Dalej kolejne spotkania z rzeczką, która zmierza do zalewu.
Mija też po drodze niewielkie stawy. Do nich w żaden sposób nie
podejdziemy – dostęp zagradza rzeka i solidne ogrodzenie. I ta rzeczka - dopływ Żarnówki - nosi nazwę (No zgadnijcie.)... Kaczka! I tak oto Kaczka została dopływem Żarnówki, a gdyby się inaczej ułożyło, to Żarnówka mogła być dopływem Kaczki. Czyż nie?
W lesie robimy niewielki postój przy dębowych „trojaczkach”,
a i grzybobranie ma tu sens. Na murszejącej gałęzi w pobliżu miejsca postoju
znalazłam aż trzy okazy trzęsaka pomarańczowożółtego.
Dalej szlak prowadzi wzdłuż podmokłego terenu rozlewisk
Żarnówki. Bardzo to wciągające miejsce. Wody tu sporo – zapewne w efekcie
stopnienia ostatnich śniegów. Ja podchodzę możliwie blisko rozlewisk, a koledzy
z drogi sterują moimi krokami, doradzając, gdzie bezpiecznie się kierować, żeby
nie utknąć w bagnie.
W końcu szlak doprowadza do bitej drogi prowadzącej znów do
wsi Kaczka. Teraz idziemy wzdłuż ładnie wijącej się wśród drzew Żarnówki. Jak
tu nie podejść? No trzeba.
Za wsią kolejne spotkania z dorodnymi dębami i rzeką (i tym
razem jest zagrodzona – zupełnie nie rozumiem, dlaczego).
A potem wkraczamy na ścieżkę, która nas doprowadzi do
wschodniego brzegu zalewu w Mostkach. Po nim pływa jedna łabędzia rodzina.
Widać, że nie jest dokarmiana przez spacerowiczów, bo ptaki zupełnie na nas nie
zwracają uwagi.
Noworoczną trasę kończymy we wsi Redzik Dolny, gdzie
wybieramy się, żeby sprawdzić, co się tam kryje za domami. Na mapach
internetowych wygląda to jak rękawiczka z jednym palcem, a okazuje się
niewielką piaskownią.
Wracamy na punkt startu. Jest bardzo ciepło jak na styczeń. Jeszcze
łyk herbaty z termosu i po wycieczce.
Zdjęcia tylko mojego
wyrobu.
Kiedyś się zamotałem w mokradła,nie było fajnie.
OdpowiedzUsuńTe na szczęście ciągną się niezbyt szerokim pasem i z obu stron maja drogę. Dlatego łatwo podejść na brzeg i nie ma konieczności zagłębiania się, bo wystarczy iść wzdłuż, żeby mieć coraz to nowe widoki.
Usuń