Po wielu szarych, ponurych wycieczkach do okolicznych lasów
wreszcie trafiliśmy na przyjemną zimową scenerię. Gdzie miało miejsce
spotkanie? W bliżyńskich lasach.
Po środowych opadach drobnego śnieżku w mieście właściwie
nie zostało śladu. Nie spodziewaliśmy się więc żadnych oznak zimy na wybranej
spontanicznie trasie – ot, takiej, na której dawno już nie bywaliśmy. Jakże nas
zaskoczyły ośnieżone drzewa w lesie za wsią Jastrzębia! Poczułam się jak na
zimowych feriach w górach.
Zauroczona zimowym pejzażem nieomal przegapiłam zejście
szlaku z drogi na leśne ścieżki. Na szczęście prowadził ładną drogą i tylko
dlatego go zauważyłam.
Janek obawiał się, że napotkamy liczne trudne do
ominięcia kałuże. Owszem, kilka spotkaliśmy. Ale rano ziemia jeszcze
przymarznięta i swobodnie je omijaliśmy.
Dosyć szybko dotarliśmy do pomnika przyrody – Bramy
Piekielnej. Niezależnie od tego, że bywaliśmy tu wiele razy, to i tak zawsze
brama robi wrażenie. Pamiętam z pierwszych spotkań z nią obawę, że jednak górna
skała spadnie. I to na pewno w chwili, kiedy będę pod nią przechodzić. Nie
spadła. I nadal solidnie się trzyma. Czemu to zawdzięczamy, nie do końca
wiadomo. Może to twór lodowca, może wynik pracy górników, a może faktycznie
działanie sił piekielnych? Tak czy inaczej brama stoi otworem, zadziwia i
zawsze warto do niej zajrzeć nawet na chwilę, bo a nuż jednak górny głaz się nie utrzyma…
Dalej wędrujemy szlakiem czerwonym i zielonym. Jest nieźle,
chociaż na drzewach mniej śniegu. Ścieżka sucha, niewielkim strumyk
przekraczamy bez problemów. A bywało tu błocko okrutne, bywało…
Kiedy szlaki się rozdzielają wybieramy czerwony. No, to
raczej skucha. Droga marna, ale za to widać z niej grupę niewielkich skałek
rezerwatu Piekło Dalejowskie. Chodzimy między nimi po miękkim śniegu.
Wracamy do głównej drogi – nią prowadzi szlak zielony.
I tak
docieramy do grupy głównych skałek rezerwatu. Tu też trochę pobuszowaliśmy. A
śniegu między nimi było zdecydowanie mniej niż wśród mniejszych skałek.
Nie nastawialiśmy się na szukanie konkretnych jaskiń czy
skał. Po prostu oddaliśmy się przyjemności zaglądania w różne kąty.
Dalej wędrujemy na północ szlakiem aż zauważymy ścieżkę
prowadzącą na zachód. Powinna nas ona doprowadzić do punktu startu. Bez trudu
znalazłam tę ścieżkę. Była naprawdę przyjemna. Miałam jednak wrażenie, że
kolega Ed nie ma do niej zaufania i z pomocą kompasu kontroluje moje poczynania.
Poza tym nawigacja robiła nas delikatnie „w konia”.
Zobaczcie, jak określiła „moją” drogę. No, skandal!
A było – i las, i dobra droga, i nawet miejsce na posiłek
się znalazło. Ale kto by się tam sprzętowi tłumaczył.
Kolega Ed nabrał w końcu zaufania do drogi i wyrwał do
przodu. Myślę, że to za sprawą kompasu, który potwierdził, że wybrana droga
jest właściwa. Ja zaś spokojnie obserwowałam grupę z pozycji ostatniego na
trasie.
Po dotarciu na miejsce wybraliśmy się jeszcze na malutki
spacerek uliczką Jastrzębi, która od dawna nas intrygowała, a nie było okazji,
żeby tam się zapuścić. Okazała się uroczą i spokojną leśną osadą z ładnymi
domami, zamiłowaniem gospodarzy do drewnianego rękodzieła i jednym intrygującym
domostwem.
Kiedy wracaliśmy, słońce wyjrzało zza chmur i naprawdę mocno
zaświeciło.
No i to już koniec naszej malutkiej wycieczki.
PS Jeśli kogoś interesują skałki Piekła Dalejowskiego, to
więcej informacji przemyciłam w relacji z wycieczki sprzed trzech lat – tu link.
Zdjęcia – Edek i ja
Aneczka moja poniżej 10 nie spuszcza, czyli pasuje Jej zaproponować jakąś dłuższą trasę - myślę że połączymy wypad z rowerami i wtedy 80 na siodełku + dycha (nawet dzielona) na nogach i będzie ukontentowana.
OdpowiedzUsuńA wiesz że u siebie tez planuję zrobić kapliczkę dla "Frasobliwego" na razie znoszę z gór kamienie, jak się ich dość nazbiera, to powstanie ładny murowany cokół a na górze myślę o drewnianej wiatce w stylu podgórskim.
Tu było 8,7 km - nowe buty plus warunki zimowe. A w pobliżu jest jeszcze jeden rezerwat - Dalejów. Z tym, że przez niego prowadzi tylko jedna ścieżka. Nie ma dużo zwiedzania.
UsuńCiekawie się zapowiada ten Twój Frasobliwy. Na pewno go pokażesz, więc czekam.