poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Deszczowa trasa w nieznane

Tak się dziwnie złożyło, że w okolicach Małachowa jeszcze nie wędrowaliśmy. Wiele razy zaglądaliśmy nad Czarną w pobliżu tej wsi, ale zawsze patrzyliśmy na rzekę z jej północnego brzegu. Stale też ubolewaliśmy, że most w miejscu obecnego brodu już nie istnieje, bo można by się nim wybrać na drugi brzeg.
I w końcu dotarliśmy na południowy brzeg Czarnej. Tereny dla nas dziewicze.
 
rzeka Czarna widziana od południowego brzegu
 
Wędrówkę rozpoczęliśmy na krańcu Małachowa i skierowali się ładną leśną drogą w stronę rzeki. Było pochmurno, w powietrzu czaiła się wilgoć, ale mieliśmy nadzieję, że się wypogodzi.  
 

w sosnowym lesie na początku trasy
 
Podeszliśmy do Czarnej w okolicy zniszczonych przyczółków mostowych. Były widoczne, bo zieleń liści jeszcze się nie rozwinęła. Zapewne gdzieś w pobliżu znajdują się resztki dawnego młyna, ale nikt nie miał ochoty szwendać się po chaszczach. A poza tym ewidentnie zaczynało padać. 
 
krzyż niedaleko rzeki (wygląda na odnawiany co jakiś czas)
 
Czarna

na przeciwległym brzegu ścieżka, którą zwykle podchodzimy do rzeki
 
przyczółki dawnego mostu

Wyruszyliśmy więc drogami na południe, aby dojść do zabudowań gajówki. Prawdopodobnie to właśnie w pobliżu tej gajówki miała miejsce partyzancka bitwa w roku 1943, ale nie znaleźliśmy żadnego jej upamiętnienia, a i spytać o historię nie było kogo. W tej sytuacji odetchnęliśmy chwilę od deszczu pod wiatą i ruszyli dalej w nadziei, że opady okażą się faktycznie przelotne.
 
wiata należąca do koła myśliwskiego dała nam chwilę wytchnienia od deszczu

pochyła kapliczka św. Huberta

Szliśmy naprawdę porządnymi drogami leśnymi najpierw na południowy zachód, a potem na południe. Deszcz przelatywał stale nad naszymi głowami, a raczej parasolkami. 
 


Zmęczeni ciągłymi opadami zatrzymaliśmy się we wsi Cisownik. To mogło być atrakcyjne miejsce, bo mapa zapowiada w tej wsi skansen. Cóż, koło takiego obiektu mieliśmy nawet postój pod kolejną wiatą. Zwiedzanie było niemożliwe, bo skansen otwiera podwoje dopiero w maju. Obawiam się, że jednak nie dla nas.
 
przydrożny krzyż w Cisowniku
 
wiejski sad na razie ponury, ale za miesiąc to tu będzie szaleństwo kwiecia
 

Cisownik ma też w swojej historii wydarzenie związane z wojskiem majora Hubala. Mieszkańcy wsi wspominają, że wojska majora stacjonowały tu na początku listopada 1939 roku. Sam pobyt trwał jakoby jedynie kilka godzin. Jego historię przytacza tekst tablicy ustawionej przed skansenem.
 

Deszcz nie ustępował. My również. Wlekliśmy się szlakiem piekielnym przez wieś, a potem, kiedy on powlókł się dalej asfaltem, my przeszliśmy na porządną leśną drogę. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy zupełnie nowej kapliczce z kamieniem zawierającym prawie nieczytelną modlitwę fundatora. 


Nasze drogi prowadzą teraz na północ. Gdyby nie ten uporczywy deszcz, to nawet można by się było zachwycać lasem, bo piękny. Ale nas dopadło znużenie opadami, które przybierały na intensywności.
 

zmoczeni i zmęczeni prawie na mecie

Kiedy dotarliśmy do Małachowa, już lało. Mimo wszystko zrobiłam zdjęcie przedziwnej kapliczki we wsi. Smugi spowodowane są przez zalanie obiektywu. 
 
obiekt  nieco dziwny, a zdjęcie takie udane jak i cała wyprawa
 
I po wycieczce.
 
 W gruncie rzeczy trasa zasługuje na powtórkę przy lepszej pogodzie.
 
 
Zdjęcia – Zosia, Edek i ja

2 komentarze:

  1. Czarna zwykle się odpłaca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet się zastanawialiśmy, która rzeka bardziej nam się podoba - Czarna czy Krasna. Chyba jest remis. Obie atrakcyjne.

      Usuń