poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Marywil i okolice

5 lat temu pierwszy raz zajrzeliśmy do Marywila (tu link). Już wtedy obiecywałam sobie znów tu wpaść, dowiedzieć się czegoś o historii tego miejsca. No i w końcu mamy powrót.
Zatrzymujemy się przy młynie. 
 
wschodnia fasada młyna ładnie oświetlona porannym słońcem 
 
Po wpisie sprzed lat pojawiły się dwa komentarze potomków właścicieli owego młyna. Wtedy to się dowiedziałam, że właścicielem młyna był pradziad komentatora – Jan Czerski. Okazuje się, że to tylko malutki fragment historii osady młyńskiej Marywil, która była własnością Jana i Władysława Czerskich. W późniejszych latach powojennych młyn był prowadzony przez Anariusza Czerskiego i Wiktora Gryzę. Pod koniec lat 80. młyn podupadł, zawalił się i do dziś pozostaje malowniczą ruiną.  
 

ruiny młyna - detale
 
Skąd to wiem? No, nie z Internetu. Tam nic nie znalazłam. Wszystkie informacje, które tu podaję, można bez problemu przeczytać na eleganckiej tablicy przed jednym z domów w Marywilu. Dowiadujemy się z niej między innymi, że Marywil pod koniec 18. wieku był osadą funkcjonującą jako folwark dworski. Ciekawe jest pochodzenie jego nazwy. Mnie przypadła do gustu zwłaszcza jedna z prawdopodobnych historii. Mówi ona, że nazwa osady jest związana z imieniem Marii z Gawdzickich Radziwiłłowej, od 1778 żony Mikołaja Radziwiłła, hrabiego szydłowieckiego.
Nie zamierzam przytaczać wszystkich informacji z tablicy. Myślę jednak, że warto wspomnieć o bohaterstwie rodziny Czerskich w czasie 2 wojny światowej. Wtedy to młyn był miejscem schronienia dla oddziałów „Hubala”, gromadzenia broni czy ukrywania osób poszukiwanych przez Niemców. Wiesław Czerski, żołnierz AK, uczestnik wielu akcji dywersyjnych został aresztowany przez Niemców i  rozstrzelany w obozie Gross-Rosen 17 lipca 1944r. 
Jeśli chcecie poznać więcej ciekawostek, wybierzcie się drogą od młyna na południe w stronę wsi Długosz.  Będzie to miły spacer i spotkanie z historią, o której przeczytacie i popatrzycie na jej uczestników uwiecznionych na zdjęciach archiwalnych. 
 
tablica z historycznymi ciekawostkami
 
My zaś wyruszamy na spotkanie z przyrodą.
Po drodze do Długosza przekraczamy bezimienny dopływ Korzeniówki. Rzeczka ładnie się rozlewa i płynie ku niedalekiemu ujściu.
 
dopływ Korzeniówki w okolicy Długosza
 
W Długoszu spotykamy inne wodne atrakcje. Otóż można tu obejrzeć kilka ze stawów, które prawdopodobne znajdują się na rzeczce albo w jej pobliżu.  Niektóre są niedostępne, bo znajdują się na prywatnym terenie. Czasem uda się uzyskać zezwolenie właściciela na fotografowanie. No to odwiedziliśmy trzy stawy. 
 

stawy na terenie prywatnych posesji przy drodze we wsi

nasza grupka w wiosennej zieleni
 
jeden ze stawów w lesie
 

Wychodząc ze wsi przekraczamy szosę i udajemy się  w kierunku sporych rozmiarów kamieniołomu. Na zdjęciach satelitarnych wyglądał jak piaskownia, bo wydobywany tu kamień ma ładny jasny odcień.  Droga omija kamieniołom, aż w końcu zamienia się w wysypisko gruzu, ale można się przedrzeć i spojrzeć z góry na wyrobisko. 
 

kamieniołom w pobliżu Długosza
 
Dalsza droga jest ładna na mapie, a w terenie mocno zarośnięta. Szybko się jednak  poprawia i prowadzi przyzwoicie w kierunku wsi Mszadla.  
 
kwitnące tarniny na osłodę trudnej przeprawy
 
Na skraju wsi był prawdopodobnie dawniej niewielki kamieniołom. Zarósł już, a na jego dnie zbiera się woda.
 
dawny łomik na skraju wsi
 
We wsi decydujemy się na zrobienie małego obejścia w kierunku widocznego na zdjęciach satelitarnych kamieniołomu w lesie. Spacer przyjemny, ścieżka też. Czyli warto się wybrać. Sam kamieniołom raczej średni – już wyeksploatowany, zaczyna zarastać. Głębiej w lesie jest jeszcze jeden. No, ten to już tylko wspomnienie o kamieniołomie. Ma jedną zaletę – w pobliżu rozciąga się ładna łąka, gdzie możemy urządzić sobie niewielki piknik, a potem jej skrajem dotrzeć do porządnej leśnej drogi.
 
wyeksploatowane złoże kopalni Jankowice 
 
zapomniany kamieniołom
 

Ta droga doprowadza nas znów do wsi. Tym razem na jej północny kraniec, gdzie przyglądają nam się mocno wystraszone owce. Nawet się im nie dziwię. Przecież turyści w tej okolicy to zapewne wielka rzadkość. 
 
owieczki z Mszadli
 
dalej na północ  
 
Za wsią napotykamy kolejną rzeczkę. I ona malowniczo się rozlewa, a potem zdąża do Szabasówki. 
 

rozlewisko dopływu Szabasówki za Mszadlą

Z planowanych „atrakcji” wycieczki zaliczyliśmy jeszcze sporych rozmiarów piaskownię. Gdybym znów była w tej okolicy, raczej nie będę nadkładać drogi dla spotkania z nią.
 
dawna piaskownia
 
Ale za to sama droga najlepsza z całej trasy. No i zaskakuje nieoczekiwanym spotkaniem ze żmiją zygzakowatą. Mała była, ale wyglądała na gotową do zaatakowania. Podziwialiśmy ją z bezpiecznej odległości. 
 
wygrzewała się w słońcu
 
kwitnący krzew czeremchy
 

Pora kończyć wycieczkę. Na skraju Józefowa raz jeszcze spotykamy dopływ Szabasówki i zmierzamy do Marywila. 
 
okolice Marywila
 
Młyn czeka na nas. Południowe słońce oświetla go nieco inaczej niż rano. Poza tym nie jest już teraz tajemniczym nieznajomym, a szacownym starcem z ciekawą historią. 
 
 młyn w samo południe
 
dawny młyński staw wysycha i zarasta
 
Żegnamy Marywil w nadziei, że znów kiedyś tu zajrzymy.
 
kwiaty na pożegnanie
 
i mapka naszej trasy
 

Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Wycieczka nasycona ciekawymi miejscami,foty piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miejsca nie tylko interesujące, ale w dodatku blisko domu.

      Usuń