Prognozy pogody na niedzielę zapowiadały przyjemny poranek,
nawet z przebłyskami słońca i opady deszczu po dwunastej. Zaplanowałam więc
trasę w nieodległe okolice, żeby zdążyć przed deszczem. Co z tego wyszło, zaraz
opisuję.
Po ósmej zatrzymujemy się w Lipiu, na skraju przysiółka
Podłaziska. Przed nami płot ogradzający las i ścieżka żółtego szlaku. Wkraczamy
na tę ścieżkę. I zaraz niespodzianka – zderzamy się z płotem i furtką do lasu.
Na szczęście furtka sprawna i nie trzeba nikogo przerzucać przez płot.
Za furtką bardzo ładny las i ścieżka w kierunku zbiornika
wodnego Kotyzka.
Znamy dobrze ten zbiornik na rzece Kotyzka, ale po trzyletniej przerwie warto znów się
spotkać. Zbiornik pozornie bez zmian,
ale drewniane pomosty mocno zmurszałe. Jedynie kolega Ed odważył się wejść na
jeden. Reszta grupy przyglądała się temu wyczynowi z podziwem, ale chętnych do
naśladownictwa nie było.
Obchodzimy zbiornik, zatrzymujemy się we wszystkich
dostępnych miejscach, przy czym mam wrażenie, że jest ich mniej niż dawniej.
Brzegi zarośnięte szuwarami, woda spokojna, słońce raczej nie rozpieszcza swoim
towarzystwem.
Na szczęście faktycznie nie pada, możemy więc wyruszyć na
spotkanie ze zbiornikiem Płuczka. Po drodze szukamy śladów wiosny i cieszymy
się promieniami słońca.
Do Płuczki podchodzimy drogą na skróty. Jest porządna, ale
już sam brzeg zbiornika trudno dostępny – chaszcze, śliskie podłoże, wykroty.
Ostrożnie obserwujemy wodę i jej okolice.
Liczę na łatwiejsze podejście do północnego brzegu Płuczki.
Niestety, i tu błoto utrudnia przejście.
Kiedy już główne punkty programu zrealizowane, możemy
zatrzymać się na posiłek. Miejsce trafiło nam się rewelacyjne – z omszałym
„stołem” i wysypem czarki purpurowej. Napotkaliśmy różne okazy – od
najmniejszych, po mocno dojrzałe. Irena wypatrzyła najładniejsze czarki.
Droga brzegiem lasu, którą wybrałam na powrót, okazała się
niełatwa – wyboje, mokradła. No cóż, polne drogi wiosną takie właśnie bywają.
Ostatni odcinek trasy prowadzi starą i dosyć rozjeżdżoną
drogą wzdłuż linii elektrycznej. Maszerujemy tędy w nadziei na spotkanie z
pozostałościami dwóch cmentarzy cholerycznych w okolicach Lipia. Nie wszyscy je
widzieli, dlatego warto je przypomnieć.
Na miejscu pierwszego nadal stoi nagrobek ufundowany w roku
1840 przez męża Wiktorii Kurek, która zmarła wraz z wnukiem podczas epidemii w
roku 1831.
Drugie miejsce znajduje się przy drodze szlaku rowerowego.
To kolumna zwieńczona latarnią umarłych na miejscu cmentarza cholerycznego z
roku 1849.
Oba te miejsca spotkaliśmy pierwszy raz jesienią roku 2016
(tu link do relacji).
Naszą trasę kończymy w Podłaziskach w pobliżu pokazywanego
już wielokrotnie „Krzyża Pańskiego” i kamienia upamiętniającego dowódców
powstania styczniowego – Dionizego Czachowskiego i Karola Kalitę.
Wsiadamy do auta i wyruszamy do domu razem z pierwszymi
kroplami deszczu. Prognoza pogody i dobre planowanie okazały się niezawodne.
Zdjęcia – Edek i ja
Ciekawe fotki... miejscówki nie kojarzę.
OdpowiedzUsuńTo całkiem niedaleko od Starachowic. Można dojść pieszo żółtym szlakiem albo podjechać autem, jak my to zrobiliśmy. To dotyczy zbiornika Kotyzka. Do Płuczki podjechać można do Jasieńca Iłżeckiego Dolnego, dalej prosta droga pieszo od kościoła.
Usuń