Kiedy w styczniu ubiegłego roku przechodziliśmy w okolicy
Burzącego Stoku, Edek zauważył oznakowanie nowego szlaku turystycznego. To
czarny szlak do Starachowic. Wtedy zaczynał się
w środku lasu. Teraz mapa pokazuje nowy odcinek tego szlaku, który
zaczyna się przy Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie. Wyruszamy więc
ze stacji w Berezowie, aby dotrzeć do tego szlaku i zbadać jego przebieg.
Droga z Berezowa na skraj Michniowa wreszcie porządna, ze
ścieżką rowerową. Brak jedynie ścieżki dla pieszych, a miejsce, gdzie szlak
niebieski wchodzi do lasu, od razu zniechęca – trzeba przekroczyć dosyć głęboki
rów. Kładki brak, oznakowania przejścia dla pieszych takoż. W tej sytuacji
lepiej zostać na ścieżce rowerowej, którą akurat nikt nie jedzie i wejść do
lasu na skraju wsi. Dodam, że podejście do pomnika leśników jest teraz
niemożliwe. Stare schodki usunięto, nowych brak.
Udaje nam się dołączyć do szlaku niebieskiego, a potem bez
problemu znajdujemy nadzwyczaj porządną drogę, którą prowadzi nowy czarny
szlak. Odchodzimy na kilka minut od niego, żeby zatrzymać się w miejscu
pamięci o rodzinie gajowego Wikło. Tu znajdowała się gajówka, której
mieszkańców – gajowego z żoną i siedmiorgiem dzieci – Niemcy zamordowali 12
lipca 1943 r., co dało początek pacyfikacji Michniowa. Więcej o tym miejscu w tym linku.
A teraz zapoznam czytelników z wynikami testu, któremu
poddaliśmy szlak. Nie są jednoznaczne. Zdarzały się przyjemne odcinki wygodnej
szerokiej drogi, nawet suchej. To chyba było głównym założeniem znakujących.
Podłoże przegrywa jednak z działalnością leśników. Trafiają
się (i to dosyć licznie) odcinki rozjeżdżone przez ciężki sprzęt, a przez to z
głębokimi i niełatwymi do ominięcia koleinami oraz kałużami. Naddajemy tutaj
kilometrów że ho, ho. Trzeba przecież lawirować miedzy środkiem a bokami drogi.
Na szczęście las po obu stronach niełatwej przeprawy
naprawdę ładny. Jak już człowiek na chwilę podniesie głowę i rozejrzy się po
okolicy, to jest na czym oko zawiesić.
Leśna droga doprowadza do trasy dawnej kolejki. Znam tę
trasę, bo zapoznawaliśmy się z nią cztery lata temu (tu link). Dzięki temu
wiedziałam, jak omijać podmokłe miejsca.
Pamiętałam też, że jednego odcinka kolejki nie mogliśmy
przejść w dzień roboczy, bo akurat wtedy trwał na nim wyrąb. Teraz wyrąb się
skończył, ale przejście tego odcinka wcale a wcale nie jest łatwiejsze. Cały
jest zasypany pozostałościami po wycince. Gałęzie leżą na całej szerokości ścieżki,
ani ich ominąć, ani przeskoczyć, a śliskie są jak diabli.
Dalej kolejka prowadzi w sąsiedztwie drogi, którą będziemy
wracać. To daje nadzieję na rychłe spotkanie z celem naszej wyprawy. Na krótko
rozstajemy się z nadal podmokłym i trudnym do pokonania szlakiem, bo las sam z
siebie oferuje uroczą, suchutką i niezmiernie wygodną drogę. Nie sposób się jej
oprzeć.
Droga doprowadza do spotkania ze szlakiem i zaraz wyłania
się przed nami zadaszenie źródła Burzący Stok. Niektórzy podchodzą do niego, ja
trzymam się w bezpiecznej odległości, bo podejście bardzo śliskie.
Proponuję za to niewielką przechadzkę w stronę, którą
dawnymi czasy prowadził niebieski szlak. Tę okolice zaanektowały bobry tworząc
solidne rozlewisko na Żarnówce, która tu właśnie zaczyna swój bieg. Możecie je
sobie przypomnieć w relacji z wycieczki jesienią 2019 roku (tu link).
Teraz mam nieodparte wrażenie, że bobry opuściły te okolice.
Rzeczka płynie spokojnie, teren rozlewiska suchy, choć niełatwy do przejścia ze
względu na liczne zarośla.
Masowo kwitnie tu teraz śledziennica skrętolistna, żywiec
cebulkowy. W jednym miejscu pojawiła się nawet czarka purpurowa.
w internecie "hulają" zdjęcia wypucowanej przecudnej urody czarki, a nasza taka zwyczajna, zaśmiecona, ot - codzienna
Po krótkim postoju przy źródle wracamy na szlak. Tym razem
pomaszerujemy dobrze nam znanym szlakiem niebieskim.
Najpierw jest jakby luksusowo, choć mocno wietrznie, na
szerokiej porządnej drodze. Zaglądamy na chwilę na podwórze gajówki Opal, a
potem wędrujemy dalej.
Szlak skręca w leśną ścieżkę. Początkowo jest nadzwyczaj wygodnie
i sucho. Wiadomo – las sosnowy. Potem robi się mocno nieprzyjemnie – błotniście
i mokro.
Ta okolica zawsze taka była. Ale ten naprawdę niełatwy odcinek szlaku
pozwala nam dotrzeć na stację w Suchedniowie tuż przed odjazdem pociągu
pośpiesznego do Skarżyska. Na osobowy musielibyśmy czekać ponad godzinę
(okropna perspektywa w zimny wietrzny dzień).
I tak luksusowa podróż pociągiem zakończyła naszą niełatwą
wyprawę. Nowy szlak poznaliśmy. Czy się będziemy jeszcze chcieli kiedyś nim
przejść? No nie wiem. Niebieski szlak od Michniowa jest może nieco dłuższy i
miewa błotniste odcinki, ale nie sponiewiera człowieka tak jak ten czarny.
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Od lat zauważam,że wytycza się szlaki ale się ich nie konserwuje w sensie porządkowania,usuwania zalegających przeszkód ,już nie wspomnę o zasypania rozjeżdżonego podłoża. Być może jest to spowodowane nadwrażliwością ingerencji w naturę... i szlak niby jest ale dla ekstremalnych turystów. :(
OdpowiedzUsuńTego odcinka szlaku jeszcze latem ubiegłego roku nie było. Jest świeżo wytyczony. Byliśmy w tej okolicy w sierpniu i jeszcze nic nie wskazywało na to, że coś tu będzie się dziać.
UsuńDlatego nie mam pojęcia, dlaczego nie usunięto z niego choćby tych okropnych gałęzi, które zalegają od lat, wystarczyło przesunąć je na pobocze ścieżki. Co do mokrego podłoża - rozumiem, jest wiosna, może być mokro, ale koleiny same się nie zrobiły.