Wycieczka na terenie Pasma Zgórskiego zakończyła się
wcześnie, można więc było dodać do niej jeszcze dodatkowe ciekawostki.
Najbliższą okazał się rezerwat Moczydło położony między Zagórzem a
Jaworznią.
Bywaliśmy tu nieraz, zawsze szukając drogi dojścia miedzy
zabudowaniami wsi. A teraz korzystamy z turystycznych luksusów. Przy szkole
podstawowej w Jaworzni rozpoczyna się znakowana ścieżka dydaktyczna prowadząca
przez teren rezerwatu. Nie musimy kluczyć, szukać parkingu. Wszystko na
miejscu. Tuż za szkołą usytuowano spory amfiteatr, jest toaleta, tablice
informacyjne.
To wszystko powstało kilka lat temu, a teraz i my możemy
skorzystać ze znakowanej ścieżki. Jej przebieg pokazuje mapa Lidar – efekt
skaningu laserowego terenu rezerwatu, który pozwolił dokładnie wyznaczyć
miejsca szybów i szpar kamieniołomu, w którym od wieków wydobywano rudy
ołowiu.
mapę skopiowałam ze strony wykonawcy ścieżki Zakładu Robót Górniczych i Wysokościowych AMC (tu link)
Jednym z najbardziej zasłużonych dla działalności
wydobywczej kamieniołomu był jego właściciel w latach 1827 – 1831, Jan Ullmann.
Działalności tego dyrektora Głównej Dyrekcji Górniczej i Szkoły Akademiczno-Górniczej w Kielcach poświęcona
jest pierwsza z tablic informacyjnych przy ścieżce. Jego zasługą dla paleontologii było odkrycie na górze Moczydło skamieniałości nowego gatunku ślimaka dewońskiego (informacje z tablicy w rezerwacie). I od razu na starcie smutna
konstatacja – w roku 1920 zniszczono i zbezczeszczono kaplicę grobową, którą
wystawił sobie na terenie kopalni, a teraz po upływie stu lat, ktoś uszkodził
tablicę opowiadającą o nim.
Spacerujemy dalej ścieżką na terenie rezerwatu, wspominamy,
jak dawniej trzeba się było tu przedzierać wśród zarośli. Teraz idzie się
wygodnie. Tablice informują, gdzie warto zerknąć do głębokiego szybu (na
szczęście odgrodzony od ciekawskich drewnianą barierką).
Podziwiamy naprawdę imponujące wyrobisko szparowe, przy
którym na potężnym buku umieszczono kapliczkę poświęconą wybitnemu geologowi, alpiniście, badaczowi Gór Świętokrzyskich, Zbigniewowi Rubinowskiemu, którego
znamy jako patrona rezerwatu przyrody Wietrznia (swoją drogą, dawno już tam nie
zaglądaliśmy).
szpara górnicza
Co do szybów, to jak zwykle najbardziej rzuca się w oczy ten
ciekawie wydrążony w skale. Dawniej też się przy nim zatrzymywaliśmy.
tak wyglądał w maju 2007, kiedy tu pierwszy raz zajrzeliśmy (zwały śmieci na dnie dobrze widoczne)
ściana tego szybu
ściana tego szybu
Przy innym szybie (o, ten to głęboki jest) zainstalowano
porządną ochronną barierkę.
Kolega Ed poszedł gdzieś sobie samopas i wypatrzył ciekawe
skałki. Nie wiem wprawdzie, gdzie się one dokładnie znajdują, ale to chyba nie
problem.
Poza tym mam wrażenie, że my też jako grupa nie trzymaliśmy
się kurczowo ścieżki, bo stare
przyzwyczajenia wzięły górę nad znakowaniem. Ostatecznie, rezerwat nie jest
objęty ochroną całkowitą, więc takie odejście od szlaku nie powinno być
problemem.
Podczas naszego spaceru rzuciliśmy też okiem na ciekawostki
roślinne. Tym razem wśród runa leśnego szczególnie dominowała pierwiosnka
lekarska.
Mały spacerek szybko się skończył, ale my wybraliśmy się
dalej, do kolejnego rezerwatu. O tym opowiem w następnym wpisie.
A po drodze spotkaliśmy przy ulicy takie cudo:
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Piękny spacerek, nie wiem czy tam byłem ?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Wiem, że z nami nie byłeś. To były wycieczki na trasie Piekoszów - Słowik.
UsuńTeraz dostać się tam można bez problemu: dojazd drogą szybkiego ruchu, dogodny parking daje możliwość zwiedzenia dwóch rezerwatów.