Zapowiadał się ciepły, choć wietrzny, słoneczny dzień.
Prawie taki był. Jedynie słońce nie dopisało – świeciło słabo, jak zza zasłony.
Zaparkowaliśmy w okolicach dworku Żeromskiego w Ciekotach i
wyruszyli na trasę nienową, ale przynajmniej niemęczącą. Taki był plan.
Początkowo zaplanowałam krótszy wariant trasy z podejściem
żółtą ścieżką dydaktyczną. Nawet na nią weszliśmy, ale później nagle mi się
odmieniło i pociągnęłam grupę na dłuższą trasę
łąkami bez szlaku. Rosa nawet nie była szczególnie dokuczliwa. Błota też
niewiele. Można przejść spokojnie.
Gorzej z widokami na malowniczą skądinąd okolicę. Poranek
był szary i widoki niby obecne, a jednak zasłonięte.
Najbardziej liczyłam na rozległe widoki z podejścia drogą w
stronę Kraińskiego Grzbietu. A tu kicha – pokrętło w aparacie przesunęło mi się
na jakieś przedziwne ustawienie i zdjęcia wyszły prześwietlone. Cud, że to
zauważyłam, bo wszystko by było do wyrzucenia.
Na czerwonym szlaku przez pola w stronę Wymyślonej zrobiło
się bardzo przyjemnie – relaks, lekki wiatr i znane widoki na okolicę. Te
ostatnie niby te same, a nieco inne, bo z wiosennymi kwitnącymi drzewami.
Mieliśmy już za sobą jedno podejście – to do szlaku.
Nadeszło drugie – na szczyt Wymyślonej. No, tu się szło jak z kamieniem u szyi
– długo, mozolnie i ciężko.
Całe szczęście, że nie było zakazu zatrzymywania
się i podziwiania okolicy.
Skałki na szczycie – grzęda z piaskowców kwarcytowych nadal
jest pomnikiem przyrody i nadal zarasta w zastraszającym tempie. Oj, nie będzie
już z tego miejsca żadnych widoków.
Zejście z Wymyślonej pozwoliło trochę odpocząć, ale wiatr
bardzo teraz zimny nie zachęcał do zatrzymywania się.
W obniżeniu terenu przedziera się nieduży strumyk.
A potem rozpoczęliśmy spokojne podejście na Radostową, przerywane postojami rzekomo
na sprawdzenie, czy widać za nami górę, z której dopiero co zeszliśmy. Może i widać,
ale raczej słabo. Zasłaniają ją chaszcze, które zarastają Radostową.
Na punkcie odpoczynkowym w pobliżu szczytu robimy postój
śniadaniowy. Tym razem pod wiatą nie buszują szerszenie. No i można sprawdzić, co się kryje w runie leśnym.
Sam szczyt zyskał nową tablicę, której dwa lata temu jeszcze
nie było.
Schodząc spotykamy dawno niewidzianych Izę i Remka, którzy
kilka lat temu chodzili z nami na trasy. Radości było mnóstwo.
A potem to już spokojnie suniemy w dół ciesząc się, że już
żadnych podejść nie będzie, bo nie dalibyśmy rady. Nie wiem, jak inni, ale ja
opadłam z sił kompletnie.
Nad Lubrzanką zatrzymujemy się krótko na mostku, a potem
ruszamy dalej w stronę Ciekot. Bardzo to przyjemne przejście, bo w aromacie kwitnących
drzew.
I w końcu docieramy do parku przy dworku w Ciekotach. Padamy na ławki, żeby chwilę
odpocząć. Niektórzy rezygnują z odpoczynku, stąd jest kila zdjęć stawu i jego otoczenia.
Na tym kończymy niedzielną wycieczkę. Pora wracać, bo po
południu zapowiadają się burze.
Zdjęcia – Edek i ja
Uruchomiła mi się pamięć z przed lata w obie strony... Radostowa to duma kielczan ,wymyślonej to właściwie nie ma.
OdpowiedzUsuńJak byś wszedł taki zmordowany jak my na Wymyśloną, to byś wiedział, że ona jest. Prawie jej nie widać, ale osłabionemu wiosną turyście potrafi dać w kość.
Usuń