W niewielkiej odległości od Drezna, bezpośrednio nad Łabą
znajduje się piękna posiadłość, którą pod koniec XVII wieku nabył brat
późniejszego króla Augusta Mocnego.
Wkrótce pałac i park przeszły na własność Augusta II i stały
się prezentem dla hrabiny Cosel. Podobno to ona pierwsza zadbała o rozbudowę
pałacu i pałacowych ogrodów. Jak wiemy, łaska pańska na pstrym koniu jeździ i
tak właśnie odjechała od hrabiny i zawiodła ją do ponurego zamku Stolpen.
Zobaczmy, co utraciła.
Założenie pałacowe w Pillnitz to trzy oddzielne pałace. Przy
czym ten najstarszy, znany zapewne hrabinie spłonął w XIX wieku i jego miejsce
zajął tak zwany Nowy Pałac w stylu klasycystycznym. Nie wiem, czy ten styl
spodobałby się hrabinie.
Nowy Pałac w różnym oświetleniu
Najbardziej znanymi obiektami Pillnitz są pałace Wodny i
Górski (Wasserpalais i Bergpalais, nazwę tego drugiego niektórzy niezręcznie
tłumaczą jako Górny, ale nie o taką górę chodzi w oryginalnej nazwie). Oba
pałace są niezwykle do siebie podobne, zbudowane w stylu, który w tamtych
czasach uznawano za chiński (moim zdaniem taki on chiński, jak Pałac Japoński w
Dreźnie japoński – sami widzieliście w mojej relacji). Nosi on francuską nazwę
„chinoiserie”. Jest to urocza interpretacja dalekowschodnich motywów, z
zachowaniem chińskiej kolorystyki cesarskiej – czerwień i złoto, dachami
pagodowymi i ozdobnymi scenkami figuralnymi na frontonach budynków.
Pałace
zaprojektował nie kto inny, jak znany z największych drezdeńskich obiektów
barokowych Matthäus Daniel Pöppelmann.
Niemałe
znaczenie dla projektu Pałacu Wodnego ma jego położenie bezpośrednio nad wodą,
co dawało możliwość przyjemnych przejażdżek łodziami do tej rezydencji.
Potrzebna więc była odpowiednio efektowna przystań prowadząca do
reprezentacyjnego wejścia do pałacu. To zadanie wspaniale wykonał architekt Longuelune, dostosowując ją do istniejących już barokowych schodów projektu Pöppelmanna.
efekty współpracy dwóch architektów (szczerze mówiąc - miałam pietra, kiedy tam stałam, obawiałam się wylądować w wodzie)
Skoro mowa o przystani, to obejrzyjmy interesujący pojazd
wodny, a mianowicie czerwoną gondolę z trytonem na dziobie. Jest to obiekt z
czasów księcia elektora Fryderyka Augusta III (ok. roku 1800). Nią to
przybywali goście księcia, a może i on sam, do Pillnitz.
Pałac służył jako miejsce rozrywek króla, jego dworu i zaproszonych gości. Urządzano tu wesela
ważnych arystokratów. W późniejszych czasach stał się letnią rezydencją książąt i królów Saksonii. Goście
zażywali przyjemnych spacerów w pałacowym parku składającym się z ogrodów w
różnym stylu, w zależności od mody czasów, w których powstawały. Spójrzmy na
centralne barokowe założenie z klombami i fontanną w centrum.
Niemniej interesujące są i rośliny wokół centralnego
trawnika. W lipcu najbardziej efektownie prezentował się obsypany kwieciem
kasztanowiec drobnokwiatowy.
Przechodząc obok Pałacu Górskiego, zauważamy na jego tyłach
olbrzymią katalpę, która też właśnie kwitnie.
Z pałacem sąsiaduje oranżeria. Jej pierwsza część powstała w
roku 1725 jako budynek o nazwie Ringrenngebäude. Trudno przetłumaczyć prosto tę nazwę, to może opiszę,
czemu służył. Było to miejsce rozrywki dla dam, które na specjalnej karuzeli
okrążały miejsce z podwieszonymi obręczami, ich zadaniem było złowić na długi
patyk możliwe najwięcej owych obręczy,
aby wygrać. Tak to wyglądało:
Kiedy wzrosło
zainteresowanie roślinami egzotycznymi, dobudowano do tego budyneczku dwa
skrzydła boczne i tak powstała pałacowa oranżeria z kolekcją roślin
doniczkowych (a nawet donicowych, bo duże one są), gdzie wstawiano na okres
zimowy donice ze szczególnie wrażliwymi roślinami.
Wiem, że
niedaleko znajduje się i palmiarnia, ale do niej nie udało nam się dotrzeć. Rzućmy
więc okiem na egzotyczne rośliny wystawione na alejki ogrodowe.
A i sam ogród
zaczyna zmieniać charakter. Zauważamy elegancką aleję kasztanowców z efektowną
wazą w stylu greckim.
Przechodzimy
alejkami między wysokim żywopłotem. O, tu się można nieźle ukryć, z czego szlachetnie urodzeni zapewne chętnie korzystali.
Spacerujemy po
ogrodzie angielskim z efektownymi okazami wiekowych drzew.
Wśród nich wyróżnia się licząca ok. 250 lat kamelia
japońska. Podobno jest ona jedną z czterech sadzonek przywiedzionych z podróży
po Japonii w roku 1779 przez szwedzkiego botanika Thunberga. Tę posadzono w
Pillnitz w roku 1801. Wyrosła nadspodziewanie dobrze. Ma ok. 9 metrów
wysokości i rozłożystą koronę o średnicy ok 12 metrów. Kwitnie co roku wczesną wiosną, podobno
obficie i efektownie. Na zimę jest okrywana specjalną konstrukcją ze szkła i metalu, która porusza się na kółkach.
Ogród angielski
ma uroczy angielski staw z eleganckim pawilonem w stylu, rzecz jasna,
angielskim. Myślę, że niejedna dama wybrała się tu na spacer będąc gościem
króla.
W Pillnitz
można też spędzić czas w ogrodzie w stylu holenderskim oraz innym w stylu chińskim
wyposażonym w delikatną chińska altanę. Widzieliśmy ją z okna autokaru pędząc
do kolejnego interesującego zamku. O nim będzie mowa w kolejnym odcinku
relacji.
Zdjęcia – Irena i ja
Piękne miejsce...
OdpowiedzUsuńOwszem. Lata pracy architektów, budowniczych i ogrodników. Oraz wielkie pieniądze władców Saksonii. A wszystko dla przyjemności tych, co nie pracowali.
Usuń