środa, 5 listopada 2025

Poranek w Bliżynie

Zapowiadał się słoneczny i ciepły listopadowy dzień. Postanowiłam więc wybrać się na mały spacer do Bliżyna. Rano słońce okazało się większym śpiochem niż ja i nieco się spóźniło na spotkanie. Nic to. Wysiadłam z busa przed kościołem pod wezwaniem św. Ludwika. Nie udało mi się dotrzeć tam przed zakończeniem nabożeństwa, musiałam znów zadowolić się obejrzeniem neogotyckiej świątyni z zewnątrz. 
 
w prawej części kadru dąb Ludwik (potomek Bartka) zasadzony dla uczczenia stulecia parafii
 
Potem pomaszerowałam dosyć ruchliwą ulicą Kościuszki w stronę starego bliżyńskiego cmentarza. Tym razem zaplanowałam odwiedzenie grobów powstańców styczniowych – księdza Wincentego Cyrańskiego, który walczył w oddziałach Langiewicza,  Antoniego Komara – żołnierza Czachowskiego i Leona Zepa z oddziału Rudowskiego. 
 



Jak bez trudu zauważyliście groby są zadbane, pamięta się o nich. Każdy ma dodaną stosowną tabliczkę z kodem QR, która zapewne kieruje do informacji o powstańcach. Ja odsyłam zainteresowanych do strony poświęconej wydarzeniom, które miały miejsce w Bliżynie i okolicach w czasie powstania - tu link.
Dodam przy okazji, że na tyłach pałacyku Platerów znajduje się pamiątkowy kamień z tablicą poświęconą zwycięskiej bitwie z Moskalami, którą 16 lipca 1864 stoczył oddział pod wodzą Jana Szymona Rudowskiego. 
 
tablicę umieszczono z okazji 150. rocznicy wybuchu powstania w roku 2013
 
Z cmentarza już niedaleko do malutkiej bocznej uliczki noszącej imię powstańczego dowódcy. A tu spotykam ruiny wieży ciśnień dziewiętnastowiecznej odlewni „Ludwików”. 
 

Widzę, że od czasu mojej poprzedniej wizyty (tu link do relacji), wieża wygląda lepiej – uprzątnięto teren wokół niej, a i nad murami nie rosną już sosenki. 
 

Słońce świeci coraz śmielej – pora wybrać się nad zalew. Po drodze jednak skusiły mnie okolice Kamiennej, która przedziera się przez las, aby dotrzeć do zalewu. Wypatrzyłam całkiem przyzwoitą ścieżkę w las, a potem jeszcze ze dwie w kierunku brzegu rzeki. Głupio było nie skorzystać...
 



Po wyjściu z lasu pozostał mi już tylko spacer nad zalewem. Szłam jego północnym brzegiem. To idealne miejsce na spacery – wygodna ścieżka, ławeczki, cisza. 
 
 
Co jakiś czas można się zatrzymać, popatrzeć na wodę. Mimo wczesnej pory spotykałam też spacerowiczów, ale ich nie fotografowałam. 
 


Tak dotarłam do mostu nad zalewem i przeszłam na południowy brzeg. 
 

Ten ma inny charakter – urządzono tu plażę, miejsce do kąpieli ogrodzone przyjemnym pomostem (nic, tylko molo), plac zabaw, siłownię pod chmurką, nawet tężnię solankową. 
 



Tyle tam atrakcji, że z tego wszystkiego nawet i ja dostałam małpiego rozumu, co się objawiło tym, że wlazłam na wieżyczkę ratownika, żeby spojrzeć na zalew z góry. Dobrze, że akurat nikt się nie topił, bo marny ze mnie ratownik - nie umiem pływać.
 

Skorzystałam też ze spaceru w lasku sosnowym zamienionym w park, nawdychałam się świeżego powietrza i zjadłam kanapkę. 
 


A potem podreptałam w stronę pałacyku Platerów. Tu zaliczyłam lekką skuchę – chyba trafiłam na rozpoczęcie remontu obiektu. Pałacyk częściowo zasłonięto płachtami, pod którymi trwają jakieś prace budowlane. Przyjdzie jeszcze kiedyś zajrzeć do Bliżyna, żeby obejrzeć odnowioną elewację. 
 

Mój spacer zakończyłam na przystanku autobusowym w pobliżu uroczego drewnianego kościołka św. Zofii. 
 
pomnikowy dąb w pobliżu kościółka już stracił liście, szkoda...
 
W tej relacji nie zagłębiałam się w szczegóły historyczne, żeby nie powtarzać tego, co pisałam przed trzema laty. 
 
Zdjęcia mojego wyrobu

1 komentarz:

  1. Zagospodarowano ścieżkami lasek ale jakoś tam ponuro... czegoś mi brakuje ?

    OdpowiedzUsuń