piątek, 18 lutego 2022

Trzy godziny w Bliżynie

Tyle czasu mamy do dyspozycji, jeśli przyjedziemy do tej miejscowości porannym pociągiem ze Skarżyska. 
 
10:58 - pociąg powrotny wjeżdża na peron w Bliżynie 
 
Od chwili, kiedy się dowiedziałam, że taki pociąg zaczyna kursowanie, wiedziałam, co chcę w Bliżynie zobaczyć. Mój plan obejmował trzy punkty – kamieniołom w Gostkowie, ruiny wieży ciśnień dawnej Stalowni i stary cmentarz. 
 
A teraz realizacja.
Wysiadam z pociągu. Jest słoneczny mroźny poranek. Wymarzona pogoda na kamieniołom, bo słońce ładnie oświetli jego ścianę. 
 
poranny szron
 
Ruszam więc w kierunku kapliczki, którą zapamiętałam jako punkt orientacyjny po zwiedzaniu kamieniołomu 5 lat temu (tu link). Wtedy kamieniołom był świeżo wyczyszczony z chaszczy. Niebrzydkie miejsce.
 
kapliczka przy torach bez zmian
 
No i kicha – pamięć zawodna jest. Ścieżka od kapliczki prowadzi przez ładny sad do alejki dębowej, a potem w ugory. Kamieniołomu ani śladu.
 

przyjemne miejsce na spacer, ale nie w stronę kamieniołomu
 
Nie ustępuję w poszukiwaniach. Na zdjęciach satelitarnych okolicy widziałam spory pusty teren, to ani chybi kamieniołom. Gdzież tam?! To miejsca wybierania piasku.
Wreszcie jest! Znalazłam się na skraju wyrobiska. Jak tam wejść? Z trudem przedarłam się przez krzaki. Wyrobisko, gdzie dawniej wydobywano wapień, zarośnięte kompletnie. Przedzieram się do ścian przez zarośla tarniny, jeżyn i czego tam jeszcze, żeby zrobić jako takie foto. 
 


wapienne ściany kamieniołomu w Gostkowie

Słabe, prawda? No to teraz dwa zdjęcia jako materiał porównawczy. Do zrobienia pierwszego przedarłam się możliwie najbliżej ściany. Drugie robiłam z bezpiecznej odległości.
 

to samo miejsce - znajdź różnice i przedrzyj się przez nie
 
Wiem, że kamieniołom w czasie 2 wojny światowej był miejscem pracy przymusowej dla więźniów hitlerowskiego obozu w Bliżynie. Była to podobno mordercza praca od świtu do nocy. 
Pamiętam z naszej poprzedniej bytności w tym miejscu, że kamieniołom ma trzy wyrobiska. Ale, wybaczcie, byłam tak sponiewierana po tym jednym, że nie zaryzykowałam wejścia do pozostałych.
 

Wyszłam z zarośli na uliczkę przy domu sołtysa Gostkowa. Pani sołtys próbowała opisać mi lepszą drogę do kamieniołomu, ale nie skorzystałam z uprzejmości. Mam dość tego kamieniołomu na kolejne pięć lat. 
 
łezka w oku kamieniołomu
 
Po zmaganiach z naturą zostały mi jeszcze dwie godziny na realizację pozostałych punktów planu.
Bez problemu docieram do ruin wieży ciśnień. I tu mam szczęście, bo sąsiadujący z wieżą plac zabaw ma otwartą furtkę – mogę wejść na teren i zrobić kilka zdjęć wieży ładnie oświetlonej przez słońce. 
 

zabytkowa wieża ciśnień 
 
Wieża została zbudowana w latach 1898 – 1900 jako część nowoczesnego zakładu metalurgicznego powstałego z inicjatywy hrabiego Ludwika Bröel-Platera. Dostarczała wodę do wielkiego pieca zwanego Stalownią. Po bankructwie zakładu całość jeszcze w latach międzywojennych zaczęła niszczeć, a teraz jedynie pozostałości wieży świadczą o pięknie dawnej architektury przemysłowej.
 


kilka detali

Idąc w kierunku cmentarza ulicą Kościuszki mijam kolejne, może niezbyt spektakularne, ślady przeszłości Bliżyna, który w 19. wieku za sprawą hrabiego Platera był ważnym ośrodkiem przemysłowym z działającymi tu Zakładami Górniczymi z odlewnią oraz produkującą wyroby artystyczne odlewnią ”Stylowa”. Bokiem do ulicy zwrócone są pochodzące z tamtych lat domy pracowników i urzędników bliżyńskich zakładów. Jest ich kilka, większość, jak mi się  wydaje, w rękach mieszkańców, którzy zgodnie z własnym gustem przeprowadzają remonty. Domy zmieniają wygląd, ale nadal zachowują swój oryginalny kształt i przynajmniej nie popadają w ruinę. 
 

dziewiętnastowieczne budownictwo socjalne
 
Pora zajrzeć na niewielki, zadbany i zaciszny mimo sąsiedztwa ruchliwej ulicy cmentarzyk. Został założony w drugiej połowie 19. wieku, później otoczono go niewysokim murem z ładną bramą. 
 
 
Po przekroczeniu bramy spotykamy ślady życia mieszkańców Bliżyna z przełomu 19. i 20. wieku. Mam wrażenie, że zachowały się nagrobki zamożniejszych mieszkańców. Przyjrzyjcie się im uważnie – jak ciekawe krzyże wieńczą te nagrobki. 
 





Są i ładne płotki otaczające miejsca pochówku. Jestem pewna, że to wyroby odlewni „Stylowa”. 
 


Można tu spotkać i kamienne krzyże, ale te są w mniejszości.
 


Zwróciłam uwagę na jeden z nagrobków. To grób księdza Wincentego Cyrańskiego – proboszcza parafii filialnej w Bliżynie. Po powrocie do domu zaczęłam szukać informacji o księdzu i historii parafii. W młodości Wincenty walczył w oddziałach generała Langiewicza. Po bitwie pod Grochowiskami musiał opuścić kraj, wyemigrował do Francji, gdzie studiował teologię i przyjął święcenia kapłańskie. Do ojczyzny wrócił w roku 1887, był wikariuszem w Górach Wysokich, a od sierpnia 1888 w Bliżynie, gdzie właśnie erygowano nową parafię filialną z siedzibą proboszcza w Bliżynie. Ksiądz Cyrański zaczął organizować parafię, ale nie dokończył swojego dzieła, zmarł w kwietniu 1889 roku. 
 

A jak to z ta parafią bliżyńską było? Najprościej wyjaśnić to na przykładzie dwóch kościołów. Pierwszym jest drewniany kościołek p.w. św. Zofii wzniesiony  w latach 1828-30. Z powodu braku zgody na utworzenie parafii miał on status kaplicy pałacowej dawnych właścicieli Bliżyna – hrabiów Potkańskich, to w nim w końcu umieszczono parafię filialną. Kościółek był często odnawiany – ja pamiętam jaki był śliczny i jasny po remoncie na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.   
 


kościół pod wezwaniem św. Zofii

Na przykościelnym cmentarzu w połowie 19.wieku grzebano właścicieli Bliżyna. Zachowały się mocno zardzewiałe ich żeliwne nagrobki. Nie wiem, czy można odczytać ich nazwiska, bo z braku czasu musiałam ograniczyć się spojrzeniem na kościółek zza dziewiętnastowiecznego ogrodzenia. 
 

oryginalne nagrobki
 
W latach 1896-1900 zbudowano kościół pod wezwaniem św. Ludwika. Jego projektantem był hrabia Antoni Hutten-Czapski. Ten neogotycki kościół został siedzibą pełnoprawnej bliżyńskiej parafii w roku 1900. Szkoda, że ksiądz Cyrański tego nie dożył. 
 
kościół pod wezwaniem św. Ludwika
 
Oba kościoły zasługują na dokładniejsze zwiedzanie, ale to już przy okazji kolejnych trzech godzin w Bliżynie. 
 
krzyż przed kościołem św. Ludwika z wyrzeźbioną na kamiennej podstawie karawaką, czyli krzyżem benedyktyńskim
 
Jeśli szukacie więcej informacji o pokazanych tu miejscach, można skorzystać ze strony poświęconej zabytkom – podaję linki: kościół św. Zofii i kościół św. Ludwika.
A informacje o życiu i działalności księdza Cyrańskiego znajdziecie na stronie o powstaniu styczniowym – tu link.
Nie może też zabraknąć linka do informacji o historii kamieniołomu w Gostkowie.
I to na razie tyle.
 
Następnym razem chyba się wybiorę na relaksujący spacer Promenadą Wójta Tomasza Rokity nad zalew. To też przyjemna forma spędzenia trzech godzin w Bliżynie. A latem można pobyć dłużej – do odjazdu wieczornego pociągu.
 
promenada prowadzi nad zalew
 
a tu już tylko relaks 
 
zdjęcia mojego wyrobu
 
 

8 komentarzy:

  1. Wybór obiektów i szczegółowy opis jak zwykle super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Jak kiedyś kolej dorzuci pociąg około trzynastej czy czternastej, to dopiero będzie można poszaleć...

      Usuń
  2. Dzięki za relację. W drodze nad zalew można rzucić okiem na pałacyk w którym jest ośrodek kultury. Latem można się wykąpać na kąpielisku pod drugiej stronie zalewu.
    Ja wybieram się w tym roku wznowioną koleją.
    Pozdrawiam Leszek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przechodziłam obok pałacyku w drodze znad zalewu. To rzeczywiście godne obejrzenia miejsce.
      Wiem, że Bliżyn ma jeszcze kilka ciekawostek do zaoferowania, ale na wszystkie nie wystarczy czasu, jeśli mamy do dyspozycji tylko owe trzy godziny. Po prostu trzeba tu znów zajrzeć, bo warto.

      Usuń
  3. Hmmm - fajne tereny, a te wychodnie też malownicze. I jeszcze kościoły i cmentarz... bogato

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliżyn to miejscowość z niezwykle bogatą kilkusetletnią historią. Wieś, a niejedno miasto może jej pozazdrościć historii i zabytków.

      Usuń
  4. Z tym połączeniem kolejowym zrobili niesamowite ułatwienie nam, pieszym turystom. Odkąd ruszyło, korzystamy z niego nagminnie, zwłaszcza w rejony na pograniczu województw świętokrzyskiego i łódzkiego. Rozkład jazdy to już zupełnie inna sprawa, ale najważniejsze, że jest czym dojechać i co najważniejsze - wrócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jeszcze się tak nie rozkręciliśmy. Na razie przetestowałam pierwsze połączenie, a potem się zobaczy... Nam brakuje pociągu w połowie dnia, żeby móc wrócić na przykład z Niekłania po czternastej. Ale przy dłuższych letnich dniach późniejsza godzina odjazdu może nie być wielką przeszkodą.

      Usuń