Takiego
właśnie przeciwnika mieliśmy w środę, kiedy to mocno wiało ze wschodu.
Wietrzysko zimne było, nieprzyjemne. A my i tak wyruszyliśmy na trasę, która w
dużym przybliżeniu miała kształt trapezu, czyli wiatr mieliśmy z każdej
możliwej strony.
Na
początku popychał nas i zmuszał do szybszego marszu przez Kucębów Dolny, a
potem szlakiem piekielnym na zachód w kierunku Krasnej. Wiele razy
pokonywaliśmy ten odcinek, więc i niespecjalnie spodziewaliśmy się ciekawych
obiektów, ale mimo wszystko co nieco rzuciło nam się w oczy. A to zamarznięte kałuże, a to okoliczne pola,
a to miejsce tak znane, że zawsze omijane, a jednak skrywające niespodziankę.
pola Kucębowa (Jakiż pożytek z siana, co tak całą zimę przeleży?)
lodowa mozaika
tablica pamiątkowa na budynku dawnej szkoły w Lutej
W
lesie przed Krasną skręciliśmy na południe, żeby pomaszerować w kierunku wsi
Bień. Nie będę owijać w bawełnę – szosa asfaltowa to była. Ale za to z
widokami. I to jakimi! Wystarczyło trochę się od niej oddalić i już wkraczamy
(bardzo ostrożnie) na teren Rezerwatu Górna Krasna. A tu bagnisko rozległe,
zarośla trzciny prawie jak las, woda leniwie przepływa lub stoi, miejscami zamarznięta.
rzeka Krasna tuż przed zalewem
Krasna spokojnie przepływa wśród trzcin
Kilka
razy odchodziliśmy od szosy i za każdym razem niby taki sam, a jednak nieco
inny ten krajobraz rozlewiska się wydawał. Wciągające miejsce. Aż koledzy się
niepokoili, czy aby nas to bagno na amen nie wciągnęło. Jednak nie. Wyszliśmy
na szosę i do wsi.
zwichrowane ogrodzenie
rozlewiska w Rezerwacie Górna Krasna
Najtrudniejszym
odcinkiem naszej wędrówki była droga do Rogowic (otwarty teren – kierunek
południowy wschód) i przez wieś (tu na wschód). Tam to wiało! Zapierało dech w
piersiach, zmuszało do wciągnięcia na siebie całych zapasów odzieżowych i
utrudniało marsz.
na drodze z Bienia do Rogowic
Uspokoiło
się dopiero w lesie, gdzie napotkaliśmy urocze rozlewiska bezimiennego dopływu
Krasnej. Oczywiście same się nie zrobiły – widać było, że bobry solidnie się tu
przyłożyły do roboty.
mokradła przy leśnej drodze
Za
lasem kolejna wioska – Długojów. Tu bywaliśmy już wiele razy, więc dosyć szybko
przeszliśmy w kierunku kolejnego lasu – tym razem na północny wschód, żeby
wyjść na szosę w kierunku Szałasu. Tę wieś zwiedziliśmy ostatnio dosyć
dokładnie, a szalejący wiatr nie zachęcał do sterczenia pół godziny na
przystanku w oczekiwaniu na bus. Nie bacząc więc na kolejną porcję asfaltu pomaszerowaliśmy
w stronę Kucębowa.
ciekawy budynek w Długojowie (może dawna szkoła?)
droga z Długojowa do Szałasu
widok na Krasną z mostu w Szałasie
pomnik hubalczyka na skraju lasu za Szałasem
Na
szczęście nie musieliśmy czekać na bus w samej wsi, bo udało nam się skorzystać
z dobrodziejstwa przystanku na skraju lasu (osłonięty od wiatru ma się rozumieć).
Do zamknięcia pełnej pętli zabrakło nam ok. pół kilometra, ale i tak mieliśmy
na liczniku 21,4 kilometra.
Zdjęcia – Edek i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz