W niedzielę kilkakrotnie padało pytanie „dlaczego tu jeszcze nie byliśmy?” Właściwie nie
było żadnego racjonalnego powodu. Ktoś kiedyś powiedział, że podobno
niebezpiecznie tędy chodzić, bo … (wyjaśnienie jest tak nieprawdopodobne, że go
nie przytoczę).
A dlaczego
się tu znaleźliśmy? Z powodu relacji skarżyskiego przyrodnika pana Andrzeja
Staśkowiaka, który przeszedł, obejrzał, pokazał i rozbudził nasze
apetyty poznawcze.
to miejsce - kamieniołom w Parszowie
Ścieżka się
kończy. W tym miejscu pojawia się szerokie przejście pod górę – w lewo. Większość
grupy idzie tędy, ale co bardziej niecierpliwi przedzierają się przez
krzaki, żeby spojrzeć z góry na kamieniołom, do którego doszliśmy. Oprócz
widoku na kamieniołom mamy łagodne zejście do niego.
leśna brama
leśna brama
widok na kamieniołom z jego leśnego brzegu
W
kamieniołomie czyste szaleństwo – oglądamy, fotografujemy, zachwycamy się.
Niektórzy narzekają, że słońce za mocno świeci i ściany wydają się miejscami zbyt jaskrawe. Cóż to za powód do narzekania?! Żebyśmy tylko takie problemy miewali na
trasach.
woda zmienia zabarwienie w zależności od punktu, w którym stoi fotografujący
skąpana w złocie
Jest
wprawdzie dosyć wcześnie, ale kolega Ed urządza nam ucztę – wsuwamy ciasto,
obżeramy się cukierkami. Tak nam od tych łakoci rośnie poziom hormonu
szczęścia, że nawet robimy strażackie foto ze „statywu”, którym jest jedna ze
skał.
grupa w kamieniołomie
sernik wśród skał
cała grupa (jeden tylko mocno schowany)
I tu można
by obwieścić koniec wycieczki, bo już nic ładniejszego nie spotkamy (tak mi się wydaje). Mam
zaplanowaną trasę nudną i prostą, ale kolega Jacek ma propozycję nie do
odrzucenia. Zachęca nas do pójścia dalej wzdłuż Żarnówki. Chodził tędy i wie –
będzie ładnie.
pożegnanie z kamieniołomem
Pogoda
piękna, dzień ciepły, idziemy więc radośnie na spotkanie z rzeką. Na początku
nie ma dojścia do niej – musimy obejść stare wyrobisko kamieniołomu.
dawne wyrobisko zarasta
Potem
ostrożnie schodzimy znikającą wśród drzew ścieżką do rzeczki. I nie żałujemy –
Żarnówka omywa spore kamienie. Potem się uspokaja, rozlewa szerzej.
Teraz na
lewym brzegu prawie nie ma ścieżki, nad wodą za to niebrzydkie wychodnie
skalne.
ja tu widzę zamyślonego człowieka
wychodnie oddalone od rzeki
Już nie
myślimy o docieraniu do ulicy Młyńskiej w Parszowie, którą mieliśmy wracać,
maszerujemy zanikającymi dróżkami możliwie blisko wody. Dno znów kamieniste, na
rzece pojawia się konstrukcja z kamieni przypominająca niewielką tamę. Po
jednej stronie spokojna wodna tafla, po drugiej rwący nurt. I przyjemny mini
wodospad miedzy nimi.
Kolejną
ciekawostkę wypatrzyliśmy na prawym brzegu rzeki – to niewielkie wychodnie, coś
jakby łupany piaskowiec, a nad nim iły. Zdecydowanie różnią się od pozostałych brzegów rzeki. Wśród nich
zauważamy nory. Ciekawe, jakie zwierzęta w nich żyją.
Stanowczo górne "piętro" ściany wygląda niecodziennie. Szkoda, że nie możemy podejść bliżej, żeby się wnikliwie przyjrzeć.
czy to tu występują ślady dawnego ciepłego morza koralowego?
konsternacja
Potem rzeka
a to przyspiesza, a to zwalnia. Nie jest ani odrobinę monotonna.
słońce tonie w wodzie
Na wysokim
brzegu napotykamy pozostałości zabudowań. Może to być ślad po jednym z młynów,
które działały w tej okolicy. Mój tata przypuszcza, że to młyn Franczyka.
piwnica
resztki murów budynku gospodarczego
A w pobliżu
– dorodna pomnikowa lipa.
Kolejny odcinek rzeki, nad który zajrzeliśmy jest już tak spokojny, że aż nudny.
Odchodzimy
więc od niego i wędrujemy przez prawdziwie jesienny las.
jesienna dziewczyna
w jesiennym lesie
Z lasu
wychodzimy w Majkowie – na ulicę Staffa. Tym razem dąb Majkowiak obejrzany
jedynie z daleka, potem zaś następuje przejście lasem do kolejnej części Majkowa. Tu moglibyśmy
obejrzeć doły pokopalniane kopalni Anna, ale nikomu już się nie chce łazić po
chaszczach.
We wsi
zasiadamy do śniadania na nowiutkim placu zabaw.
przydrożny krzyż ginie w obfitości rosnącego za nim drzewa
ulica świętej Anny, czyli wieś Anna, zwana Piekłem
na placu zabaw
Potem pora
skierować się w stronę miasta. Idziemy, jak to się mówi, na azymut. To znaczy –
wiadomo, że się jakoś dojdzie, bo nie sposób się tu zgubić. Można za to znaleźć
trochę grzybów, albo nieoczekiwany strumyk.
tym razem takie grzybki
przeszkoda terenowa
Po dotarciu
do miasta rozdzielamy się na dwie grupy w zależności od tego, jak kto ma bliżej do domu.
wieże kościoła Najświętszego Serca Jezusowego w Skarżysku
I tak bez
stresu, ale jednak z kompasem, przeszliśmy 11,8 kilometra. Taką niedzielę uważam
za bardzo udaną.
dla porównania – uregulowany brzeg Kamiennej, sami zdecydujcie, jaka rzeka wam się bardziej podoba
Zdjęcia – Angelika, Zosia, Edek,
Janek i ja
Tak tam ładnie, że nie mogę się napatrzeć ;) Kolejne świetne miejsce, o którym nie miałem pojęcia. No i jeszcze ta rwąca rzeka ... po prostu bajka ! Dziękuję za inspiracje do przyszłych wycieczek :)
OdpowiedzUsuńProszę uprzejmie. Sama przecież skorzystałam z inspiracji i chętnie przekazuję dalej. Dodam, że kamieniołom jest doskonale widoczny na zdjęciach satelitarnych Parszowa.
UsuńTrzeba tylko rozgryźć sprawę tych skałek na prawym brzegu. Tam podobno są skamieliny koralowców, ale jak dotrzeć po wodzie? Obuwie odpowiednie wypada zabrać.
Przesłanki o nie zbliżaniu się do tego miejsca były ze wszech miar racjonalne... otóż mieszkał tam w pobliżu gościu który strzelał do zbliżających się.
OdpowiedzUsuńPotwierdziła to moja koleżanka która była sąsiadką owego,ale zapewniła mnie,że jest już tam bezpiecznie,bo pan odszedł do zaświaty - było to kilka lat temu.
Również niejaki p.Walek też omijał to miejsce,mimo że strzelać potrafił... :)
Znam tę historię, ale wydawało mi się, że jako nieaktualna już nie musi być wspominana. Chyba nie miałam racji, bo to jednak sensacyjna ciekawostka, która potrafi ubarwić relację.
UsuńPodzielę się z Wami wspomnieniem, które przysłał mi nasz dobry znajomy Ob.wieś. Przeczytajcie - to doskonałe uzupełnienie treści.
OdpowiedzUsuń"Oglądając Twój ostatni fotoreportaż identyfikuję się z jednym miejscem,
oraz z odległym wspomnieniem z początku lat 50.
Otóż byłem w tym miejscu, gdzie stał wtedy jeszcze młyn wodny, a na pewnym wzniesieniu zabudowania mieszkalno-gospodarcze.
Młyn był już nieczynny, ale budynek jeszcze stał, był też mostek, na którym zbudowana była śluza i koło młyńskie.
Zbiornik wodny był już suchy z przepływającym strumykiem Żarnówki.
Utkwiło mi jeszcze w pamięci, że stało tam kilka dorodnych dębów.
Mam wykonaną makietę młyna wodnego ze śluzą i kołem młyńskim, napędzanym ze zbiornika wodą przepompowywaną silniczkiem elektrycznym do rynny, z której opadająca woda na łopatki napędza to koło. To tyle wspomnień."
Dziękuję.
Rany!!!! Kiedyś musisz mnie tam zaprowadzić! Ale fajna miejscówka.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością! Mam wrażenie, że i siebie też tam jeszcze kiedy zaprowadzę - wiosną będzie zupełnie inaczej niż jesienią.
Usuń