poniedziałek, 14 października 2019

Tak blisko, a takie nieznane

W niedzielę kilkakrotnie padało pytanie „dlaczego tu jeszcze nie byliśmy?” Właściwie nie było żadnego racjonalnego powodu. Ktoś kiedyś powiedział, że podobno niebezpiecznie tędy chodzić, bo … (wyjaśnienie jest tak nieprawdopodobne, że go nie przytoczę).
A dlaczego się tu znaleźliśmy? Z powodu relacji skarżyskiego przyrodnika pana Andrzeja Staśkowiaka, który przeszedł, obejrzał, pokazał i rozbudził nasze apetyty poznawcze. 

 to miejsce - kamieniołom w Parszowie

Startujemy w niedzielny ranek w Parszowie w pobliżu starej kuźni. Tym razem jednak idziemy w kierunku Żarnówki i niewielką ścieżką na północ wzdłuż rzeki. Nigdy tędy nie chodziliśmy. Rzeka przepływa przez gęste zarośla. Jej dno pokrywają kamienie. Momentami przypomina górski strumień.  


 
Ścieżka się kończy. W tym miejscu pojawia się szerokie przejście pod górę – w lewo. Większość grupy idzie tędy, ale co bardziej niecierpliwi przedzierają się przez krzaki, żeby spojrzeć z góry na kamieniołom, do którego doszliśmy. Oprócz widoku na kamieniołom mamy łagodne zejście do niego.

 leśna brama

bloki kamienne w pobliżu kamieniołomu 

widok na kamieniołom z jego leśnego brzegu  

W kamieniołomie czyste szaleństwo – oglądamy, fotografujemy, zachwycamy się. Niektórzy narzekają, że słońce za mocno świeci i ściany wydają się miejscami zbyt jaskrawe. Cóż to za powód do narzekania?! Żebyśmy tylko takie problemy miewali na trasach. 



 woda zmienia zabarwienie w zależności od punktu, w którym stoi fotografujący

skąpana w złocie

Jest wprawdzie dosyć wcześnie, ale kolega Ed urządza nam ucztę – wsuwamy ciasto, obżeramy się cukierkami. Tak nam od tych łakoci rośnie poziom hormonu szczęścia, że nawet robimy strażackie foto ze „statywu”, którym jest jedna ze skał. 

grupa w kamieniołomie

sernik wśród skał  

cała grupa (jeden tylko  mocno schowany)
 
I tu można by obwieścić koniec wycieczki, bo już nic ładniejszego nie spotkamy (tak mi się wydaje). Mam zaplanowaną trasę nudną i prostą, ale kolega Jacek ma propozycję nie do odrzucenia. Zachęca nas do pójścia dalej wzdłuż Żarnówki. Chodził tędy i wie – będzie ładnie.  

pożegnanie z kamieniołomem 
 
Pogoda piękna, dzień ciepły, idziemy więc radośnie na spotkanie z rzeką. Na początku nie ma dojścia do niej – musimy obejść stare wyrobisko kamieniołomu. 


  dawne wyrobisko zarasta 

Potem ostrożnie schodzimy znikającą wśród drzew ścieżką do rzeczki. I nie żałujemy – Żarnówka omywa spore kamienie. Potem się uspokaja, rozlewa szerzej.




Teraz na lewym brzegu prawie nie ma ścieżki, nad wodą za to niebrzydkie wychodnie skalne. 

ja tu widzę zamyślonego człowieka


wychodnie oddalone od rzeki
 
Już nie myślimy o docieraniu do ulicy Młyńskiej w Parszowie, którą mieliśmy wracać, maszerujemy zanikającymi dróżkami możliwie blisko wody. Dno znów kamieniste, na rzece pojawia się konstrukcja z kamieni przypominająca niewielką tamę. Po jednej stronie spokojna wodna tafla, po drugiej rwący nurt. I przyjemny mini wodospad miedzy nimi.  




Kolejną ciekawostkę wypatrzyliśmy na prawym brzegu rzeki – to niewielkie wychodnie, coś jakby łupany piaskowiec, a nad nim iły. Zdecydowanie różnią się od pozostałych brzegów rzeki. Wśród nich zauważamy nory. Ciekawe, jakie zwierzęta w nich żyją.
Stanowczo górne "piętro" ściany wygląda niecodziennie. Szkoda, że nie możemy podejść bliżej, żeby się wnikliwie przyjrzeć. 


 czy to tu występują ślady dawnego ciepłego morza koralowego?

konsternacja

Potem rzeka a to przyspiesza, a to zwalnia. Nie jest ani odrobinę monotonna.

 słońce tonie w wodzie 

Na wysokim brzegu napotykamy pozostałości zabudowań. Może to być ślad po jednym z młynów, które działały w tej okolicy. Mój tata przypuszcza, że to młyn Franczyka.

piwnica 

resztki murów budynku  gospodarczego  

tak ten młyn wyglądał w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku  
 
A w pobliżu – dorodna pomnikowa lipa. 


 warunki nie pozwoliły na zrobienie lepszych zdjęć  lipy, wyszła raczej "lipa"

Kolejny odcinek rzeki, nad który zajrzeliśmy jest już tak spokojny, że aż nudny.


Odchodzimy więc od niego i wędrujemy przez prawdziwie jesienny las. 

jesienna dziewczyna

 w jesiennym lesie
 
Z lasu wychodzimy w Majkowie – na ulicę Staffa. Tym razem dąb Majkowiak obejrzany jedynie z daleka, potem zaś następuje przejście lasem  do kolejnej części Majkowa. Tu moglibyśmy obejrzeć doły pokopalniane kopalni Anna, ale nikomu już się nie chce łazić po chaszczach.
We wsi zasiadamy do śniadania na nowiutkim placu zabaw. 

 przydrożny krzyż ginie w obfitości rosnącego za nim drzewa


ulica świętej Anny, czyli wieś Anna, zwana Piekłem

na placu zabaw

Potem pora skierować się w stronę miasta. Idziemy, jak to się mówi, na azymut. To znaczy – wiadomo, że się jakoś dojdzie, bo nie sposób się tu zgubić. Można za to znaleźć trochę grzybów, albo nieoczekiwany strumyk. 

 tym razem takie grzybki 

przeszkoda terenowa

Po dotarciu do miasta rozdzielamy się na dwie grupy w zależności od tego, jak kto ma bliżej do domu. 

wieże kościoła Najświętszego Serca Jezusowego w Skarżysku 
 
I tak bez stresu, ale jednak z kompasem, przeszliśmy 11,8 kilometra. Taką niedzielę uważam za bardzo udaną. 

dla porównania uregulowany brzeg Kamiennej, sami zdecydujcie, jaka rzeka wam się bardziej podoba

Zdjęcia – Angelika, Zosia, Edek, Janek i ja

7 komentarzy:

  1. Tak tam ładnie, że nie mogę się napatrzeć ;) Kolejne świetne miejsce, o którym nie miałem pojęcia. No i jeszcze ta rwąca rzeka ... po prostu bajka ! Dziękuję za inspiracje do przyszłych wycieczek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę uprzejmie. Sama przecież skorzystałam z inspiracji i chętnie przekazuję dalej. Dodam, że kamieniołom jest doskonale widoczny na zdjęciach satelitarnych Parszowa.
      Trzeba tylko rozgryźć sprawę tych skałek na prawym brzegu. Tam podobno są skamieliny koralowców, ale jak dotrzeć po wodzie? Obuwie odpowiednie wypada zabrać.

      Usuń
  2. Przesłanki o nie zbliżaniu się do tego miejsca były ze wszech miar racjonalne... otóż mieszkał tam w pobliżu gościu który strzelał do zbliżających się.
    Potwierdziła to moja koleżanka która była sąsiadką owego,ale zapewniła mnie,że jest już tam bezpiecznie,bo pan odszedł do zaświaty - było to kilka lat temu.
    Również niejaki p.Walek też omijał to miejsce,mimo że strzelać potrafił... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam tę historię, ale wydawało mi się, że jako nieaktualna już nie musi być wspominana. Chyba nie miałam racji, bo to jednak sensacyjna ciekawostka, która potrafi ubarwić relację.

      Usuń
  3. Podzielę się z Wami wspomnieniem, które przysłał mi nasz dobry znajomy Ob.wieś. Przeczytajcie - to doskonałe uzupełnienie treści.
    "Oglądając Twój ostatni fotoreportaż identyfikuję się z jednym miejscem,
    oraz z odległym wspomnieniem z początku lat 50.
    Otóż byłem w tym miejscu, gdzie stał wtedy jeszcze młyn wodny, a na pewnym wzniesieniu zabudowania mieszkalno-gospodarcze.
    Młyn był już nieczynny, ale budynek jeszcze stał, był też mostek, na którym zbudowana była śluza i koło młyńskie.
    Zbiornik wodny był już suchy z przepływającym strumykiem Żarnówki.
    Utkwiło mi jeszcze w pamięci, że stało tam kilka dorodnych dębów.
    Mam wykonaną makietę młyna wodnego ze śluzą i kołem młyńskim, napędzanym ze zbiornika wodą przepompowywaną silniczkiem elektrycznym do rynny, z której opadająca woda na łopatki napędza to koło. To tyle wspomnień."
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany!!!! Kiedyś musisz mnie tam zaprowadzić! Ale fajna miejscówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością! Mam wrażenie, że i siebie też tam jeszcze kiedy zaprowadzę - wiosną będzie zupełnie inaczej niż jesienią.

      Usuń