czwartek, 17 października 2019

Tyle złota w całym lesie

Planowałam zupełnie inną wycieczkę i nieoczekiwanie zauważyłam na mapie Pasmo Bielińskie. To jest to – minęły trzy lata od ostatniej wędrówki przez to pasmo, lasu tam dużo, jesienią trasa powinna być przyjemna. Żeby tylko grzybów nie było za dużo…

na szlaku w Paśmie Bielińskim 

 a grzybki teraz takie

Wysiadamy w Trzciance i kierujemy się w stronę czerwonego szlaku. Trzeba wdrapać się na Kobylą Górę. Przy drodze zauważamy kamień upamiętniający krwawą bitwę w październiku 1914 roku. Dziwi mnie trochę fakt, że wcześniej tego kamienia nie zauważyliśmy.


Na Kobylej przechodzimy na szlak zielony. Sporo tu błota pod nogami, ale wkrótce zapominamy o nim, bo zaczynamy zauważać kolory na drzewach – złoto wyłania się zza każdego zakrętu szlaku. Jesień, jak król Midas, zamienia wszystko, do czego się dotknie, w złoto. A słońce rozpala jeszcze tę barwę. 




 jesień na zielonym szlaku

Trasa szlaku w końcu przechodzi w solidną bitą drogę. Idzie się nią przyjemnie.
Docieramy do połączenia z niebieskim. Ten zaczyna się tu właśnie, a potem prowadzi aż do kapliczki św. Mikołaja. Na mapie wszystko wygląda prosto, ale rzeczywistość ma raczej słaby kontakt z mapą (lub odwrotnie).
Z wycieczki przed trzema laty (tu link) pamiętamy, że natrafiliśmy na budowę nowej drogi. I to nią właśnie prowadzi nasz szlak. Drobiazg – droga nie jest zaznaczona na mapie. A ciągnie się przez Pasmo Bielińskie na znacznej długości. Dała nam nieźle popalić na trasie. Dlaczego? 

na nowej drodze 

a przy drodze ... im strzelać nie pozwolono

Już na początku szlak schodzi z tej drogi w miejscu zupełnie do tego nieprzystosowanym – ot po prostu skaczemy przez rów w okolicy sterty wyciętych pni. 
Potem uroczy bukowy las. I te kolory! 

jeszcze na drodze
 
Wychodzimy niedługo na otwarty teren z widokami na Łysogóry. 

brzegiem lasu

widok na Świety Krzyż
 
A potem znów zanurzamy się w lesie.
Tu spodziewamy się uroczych leśnych dróżek, które pamiętamy sprzed trzech lat. I nawet takie są. Plus coraz więcej złota na drzewach.


wśród złota jesieni
 
Ale w paradę wchodzi nam nowa droga. Szlak czasem nią prowadzi, a czasem nie. Trzeba uważać, bo można się łatwo zagapić. A jest na co…

 jesienna pieszostrada

Przy drodze znakowanie szlaku na drzewach kilka metrów od niej i co jakiś czas ktoś z nas leci sprawdzić, czy znak odnosi się do naszej drogi, czy jednak kieruje w głąb lasu. Jest zabawa. Wydaje mi się, że w ten sposób przechodzimy przez Drogosiową. 

 las - drzewa i drewno

Szlak wreszcie rozstaje się z przecudnej urody nową drogą i idzie „po bożemu” starymi leśnymi ścieżkami. Jest też odcinek  widokowy.

 widok na Łysicę

widok na Pasmo Łysogórskie 

"hubobranie" na pniu 

Szlak wprowadza nas na Dużą Skałę. To znaczy oficjalnie prowadzi nieco poniżej jej szczytu. Nie powiem, byli tacy, co jednak na ten szczyt wleźli. Ale podobno nie ma tam nic godnego obejrzenia. Nie wiem, nie zaglądałam. 

na Dużej Skale
 
Schodzimy teraz w okolice z widokami. To takie nasze świętokrzyskie pola z widokiem na góry. Lubię takie widoczki. 


 truskawkowe pola

widok na Hutę Nową

Odcinek szlaku przed Bielinami jest znakowany w sposób szczególny. Trudno go rozgryźć prostemu turyście. Pamiętam wcześniejszy prosty odcinek biegnący wzdłuż drogi – tam znak na każdym słupie elektryczny. A tu pola, różne ścieżki, a znaki stanowią dużą rzadkość. Tym bardziej się je docenia. 

 grabowy zagajnik

 ściana niewielkiego kamieniołomu

Takim sposobem przechodzimy przez Chełmy i u podnóża Skały przekraczamy Belniankę. Bilans przejścia ogólnie pozytywny – odnotowano tylko jedno zanurzenie obuwnicze. 

 Belnianka przy brodzie

ostrożnie

W Bielinach poddajemy się rozleniwiającemu działaniu słońca i zlegamy na przystanku w pobliżu domu rodzinnego Józefa Ozgi Michalskiego. 

 dom na Świętokrzyskim Szlaku Literackim 

Podliczenie długości trasy wskazuje inny wynik niż odczyt z mapy. Poszukiwania dróg jednak dały wyższy wynik – 15,7 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję - trasa i foty wysiłek zbiorowy, choć pomysł mój.

      Usuń
  2. Ciekawa trasa. Miejmy nadzieję, by taka pogoda utrzymała się jak najdłuższej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trasa malownicza niesłychanie.
    O tej bitwie nawet wujo Gugiel niewiele wie, albo zgoła wcale. Prawdopodobnie, albo była to potyczka, albo nosi całkiem inną nazwę, niż Kobyla Góra. W sumie październik 1914 roku to czas kiedy Rosja ruszała do kontrofensywy nazwanej "Walcem Parowym". Jak zaczęło się u Was, to przewaliło aż daleko w Karpaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Określenie bitwy zaczerpnęłam z napisu na pomniku. Nic bardziej precyzyjnego nie było. Może ma to związek z cmentarzem wojennym zlokalizowanym na początku czerwonego szlaku u podnóża Pasma Jeleniowskeigo.

      Usuń
    2. Pewnie tak. W ogóle nazwy bitew i kampanii w polskiej historiografii cokolwiek kuleją.

      Usuń