czwartek, 24 października 2019

Na spotkanie z Krasną

W środę ta rzeka była naszym głównym celem. Już od miesiąca się nad nią wybieraliśmy i ciągle pogoda psuła nam szyki. I tym razem też nieźle namieszała. 
Mgła rano była tak gęsta, że zupełnie mnie zmyliła i wysiedliśmy z busa w innym Kucębowie, niż to było planowane. Dzięki przytomności umysłu kolegi Edwarda w ogóle się tam jakoś ogarnęliśmy, ale ja dopiero po upływie pół godziny zaczęłam się orientować, gdzie jestem. 

zamglone okolice

W tej sytuacji Edek przejął przytomnie dowodzenie i poprowadził nas przez Gustawów w kierunku wsi Krasna. Ten fragment trasy kompletnie skrywał się we mgle. Jedynie czasem coś prześwitywało. Zobaczcie.

 opuszczamy wieś Borek

jesienny motyw

drzewa widzialne i niewidzialne

dowód na to, że mgła to faktycznie opad atmosferyczny  

 pomnik w Gustawowie
 
W Krasnej próbowaliśmy zobaczyć rzekę Krasną. Nawet nam się to udało. 

zakole rzeki Krasnej

Potem marsz czerwonym szlakiem. Pierwszy raz nim szliśmy na tym odcinku. Nie znaczy to, że droga nowa dla nas. O, nie. Chadzało się tędy wiele razy, kiedy jeszcze tego przebrzydłego szlaku nie było. Dopiero jego pojawienie się zniechęciło nas do łażenia w tej okolicy. Tym razem Edek namówił nas na tę trasę. Ale to tylko dlatego, że obiecał opuścić szlak po zbliżeniu się do rzeki.
Ten prowadzi jak zwykle przez spory kawał asfaltu, dopiero w lesie proponuje normalną drogę. Tu utrzymuje się jeszcze mgła, chociaż słońce już zaczyna nieśmiało prześwitywać. 


na piekielnym szlaku
 
Towarzyszą nam odgłosy pracy leśnego pogotowia ratunkowego, które z zapałem przygotowuje chore drzewa do wyjazdu na leczenie. Nieco później, już poza szlakiem, spotkaliśmy taki ładny wyleczony fragment lasu. Piękny teren – urocze wykroty, żadnych drzew, które by zasłaniały od słońca, ptaki się nie wydzierają, bo niby gdzie. Jak te wyleczone drzewa wrócą z sanatorium, to im głupio będzie taki przyjemny kawałek niczego zasiedlać. 

 jest las

i nie ma lasu

Na razie jeszcze trochę lasu się ostało i wybieramy kolejne niebrzydkie leśne drogi. Teraz już bez szlaku. 


jesień w lesie
 
Drogi doprowadzają nas nad rzekę. Pierwszy odcinek jest raczej trudno dostępny – brzeg stromy, zarośnięty krzaczyskami. Rzeka przebija się tu z trudem, ale radzi sobie. My też.


pierwsze spotkanie z Krasną w lesie

niski stan wody

W końcu jednak musimy się ewakuować na wysoki brzeg, bo chaszcze są od nas mocniejsze. Podziwiamy rzekę z góry.

na wysokim brzegu
 
Kolejne podejście robimy na zakręcie rzeki zawalonej starymi drzewami. Dziko tu trochę. Korzystamy ze słońca i na malutkiej polance robimy postój śniadaniowy. 

 babie lato


rzeczny bieg z przeszkodami

Wkrótce trzeba opuścić las – dotarliśmy do szosy w kierunku Błotnicy. Tu spoglądamy na Krasną z mostu.


 Krasna widziana z mostu

I wreszcie docieramy do ulubionego miejsca kolegi Edwarda, który od lat fotografuje rzekę w pobliżu miejsca postojowego ze stołami. Tym razem nie jest zachwycony widokiem. Drzewo, które od lat malowniczo chyliło się nad wodą, wreszcie do niej wpadło. No i wody niewiele. Wygląda to tak:

zakole obok mostu
 
Jeśli chcecie porównać ten widok z tym, jak było przed laty, zajrzyjcie do starego wpisu na blogu – tu link.
Mamy jeszcze jedną okazję spotkać się z Krasną, która wyłania się zza drzew przy drodze. Przebijamy się przez zarośla, żeby zobaczyć ten widok:



 Krasna przy szlaku żółtym

Moim zdaniem opłacało się tu włazić.
Ciąg dalszy wycieczki to już tylko powrót do domu, czyli nudne przejście przez Błotnicę i las za nią w okolicy Osicowej Góry.

na skraju Błotnicy (a spadający liść zauważyliście?)

kamienny krzyż we wsi
 
Zmierzamy do Stąporkowa przechodząc obok dawnych kopalń Edward i Stanisław, ale tym razem wcale do nich nie zaglądamy. Miarowym krokiem zasuwamy w kierunku miasta z przystankiem autobusowym.

 leśna droga

święta Barbara w jesiennym otoczeniu (jak widać straciła już nie tylko kielich, ale i miecz ktoś jej ukradł)

Na bus czekamy z dziesięć minut.

dąb w Stąporkowie

Sprawdzamy długość trasy – 17,9 kilometra.  
I po wycieczce.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

8 komentarzy:

  1. Moje pierwsze spotkanie z mało znanymi ścieżkami w świętokrzyskiem to właśnie Krasna. Specjalnie wybraliśmy się w długi weekend majowy z Lublina, żeby wędrować w tych okolicach. 2015 rok. A w Twojej relacji bajkowe klimaty dzięki mgle. No i Krasna - krasna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Ta rzeka w pełni zasługuje na swoją nazwę. Jest krasna, ale i trudna. Nie każdemu się pokazuje w pełnej krasie - wymaga trochę wysiłku od podziwiających. I chyba to właśnie dodaje jej atrakcyjności.

      Usuń
  2. Piaszczyste suche tereny... Krasna "dziczeje" - nie wiem czy to dobrze,czy nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak patrzę na zdjęcia Kamiennej w Skarżysku i Krasnej, to właściwie nie mam wątpliwości. Wolę prawdziwą, może i zdziczałą, rzekę niż takiego ogolonego na łyso dziwoląga. Ta rzeka sama sobie poradzie z problemami, a uregulowaną Kamienną trzeba teraz ciągle oczyszczać, naprawiać - szkoda rzeki.

      Usuń
  3. Piękna i okolica i trasa. Mgiełka potrafi nieźle pomieszać szyki, ale czasami dodaje magicznego wręcz uroku, szczególnie podczas wędrówki lasem, o czym przekonaliśmy się w ostatnią sobotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesień bez mgły jest jakby niekompletna. Trzeba tylko bardziej uważać.

      Usuń
  4. https://www.youtube.com/watch?v=B8Shmv1h0Bw

    tak mi się skojarzyło... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre! Na szczęście nikt nam w gębę nie dał. ;) Ale o świecie można było zapomnieć.

      Usuń