sobota, 5 października 2019

Nitka pozioma, nitka pionowa

Jedna to wątek, druga osnowa. Krzyżują się te nitki poruszane przez tkaczkę na krośnie. Kiedy tak doświadczona tkaczka pochyla się nad krosnami, wszystko wydaje się proste i piękne. Powstaje równiutka tkanina.  

 

pani Urszula Wolska prezentuje działanie krosien 


Ale spróbujcie sami zasiąść do krosien i zrozumieć kolejność wykonywania ruchów dłoni i stóp, a potem trzymać się jej konsekwentnie, żeby jednak nie było krzywo. Już nie jest tak łatwo, ale za to ciekawie. Z pomocą doświadczonej nauczycielki w końcu się udaje przepleść te nitki i jest radość. 

pierwsze kroki

 skupienie tkacza
 
Gdzie można spróbować takich wrażeń? Chociażby w Bliżynie, gdzie działa prywatne Muzeum Dawnej Wsi „Domek Tkaczki”. A po muzeum oprowadza i tajemnice tkactwa objaśnia jego założycielka i właścicielka – pani Urszula Wolska.
Spotkałam panią Wolską w ubiegłym roku na wieczorze w Jagodnem, którego była bohaterką (tu link do relacji). Od tamtego wieczoru miałam ochotę zajrzeć do owego muzeum. Najlepszą okazją jest odbywający się corocznie w pierwszą sobotę października Dzień Tkaczki. Pierwsze takie święto zorganizowała pani Wolska w roku 2008. Mamy więc już dwunaste. Przez te lata Dzień Tkaczki jest obchodzony w wielu miejscach – tam, gdzie działają tkaczki. 

gospodyni na progu muzeum

w tym domku odbywają się pokazy krosien i warsztaty 

Widzieliście już, że w tym dniu można poznać pracę tkaczek. Ale nie tylko. W „Domku Tkaczki” możemy obejrzeć różne krosna. Najmniejsze to te, na których mogą pracować dzieci. Duże dwunicielnicowe krosna pochodzą z rejonu Bodzentyna, a najbardziej skomplikowane – czteronicielnicowe – to krosna z Podlasia. Na nich można tkać bardziej skomplikowane wzory. 

 krosna dwunicielnicowe (w uproszczeniu - nicielnice to te dwa wąskie drążki widoczne w centrum zdjęcia)

tkanina na takich krosnach  

 tkanina na krosnach z czterema nicielnicami 
 
Na krosnach dwunicielnicowych powstawały znane starszym mieszkańcom wsi chodniki z gałganków. Solidne to były wyroby. A jakie kolorowe! 


Pani Wolska ma cały zapas barwnych gałganków, wykorzystuje się je podczas warsztatów tkackich. 


zapas kolorów 
 
Co jeszcze obejrzałam w muzeum?
Ciekawa jest bardzo wystawa „Jak to ze lnem było” obrazująca obróbkę lnu, jej kolejne etapy i wykorzystywane w tym procesie narzędzia. Nie jest łatwo zapamiętać nazwy poszczególnych eksponatów. Ale już historia o tym, dlaczego przęślice bywają efektownie zdobione, zapada w pamięć bez problemu. Otóż zdobili je kawalerowie dla swoich panien. Urocze, prawda? Że też kompasu nie da się tak domowym sposobem ozdobić… 

len świeżo po zbiorach 
 
dzierglica - tu odrywa się główki z nasionami lnu 

 to, zdaje się, międlica, w której łamie się wyschnięte łodygi lnu 

może to nie wygląda na to, czym jest, ale to szczotki do wyczesywania lnu
 
przęślice używane do przędzenia lnu  

kołowrotek 
i wiele innych 
 
Są też stroje ludowe – autentyczne lub szyte na wzór dawnych z oryginalnych tkanin. 

strój mieszkańców Bliżyna i okolic

lniana koszula dosyć szorstka w dotyku
 
Nie tylko tkactwo dominuje w muzeum. W jego pierwszej izbie możemy poznać dziadków pani Wolskiej i ich rzemiosło. Kacper Wolski był pszczelarzem – to właśnie na terenie jego dawnej pasieki znajduje się „Domek Tkaczki”.

jeden ze starych uli

podkurzacz
 
A Stanisław Niewczas był kołodziejem. Sami zobaczcie, czym się zajmował. 

te koła miały nakładane metalowe obręcze, nie żadne tam nowoczesne opony
 
W muzealnej izbie paruje gorąca herbata z kwiatów czarnego bzu, gospodyni opowiada, pokazuje. Goście leniwie rzucają okiem na drobiazgi porozstawiane na parapetach, w gablotkach. Dzień Tkaczki biegnie swoim rytmem.


herbata na rozgrzewkę w chłodny dzień 



 
Na dworze dogasają ostatnie barwy minionego lata. Siąpi drobny deszczyk. Nadchodzi jesień – czas przygotowania lnianego włókna, a potem za progiem zima i tkaczki mogą spędzać długie wieczory przy krosnach. 

jeżówka już przekwitła 

winogrona teraz najsłodsze

miechunka
  
Czy wrócą te czasy? Nie, ale przynajmniej można wrócić do „Domku Tkaczki”, żeby je wspominać albo poznawać.


Muzeum zaprasza. Zajrzyjcie, oczywiście po uprzednim umówieniu się – wszelkie informacje znajdziecie na stronie internetowej – tu link.
Gdybyście mieli kłopoty z trafieniem, nie przejmujcie się, uczynni sąsiedzi wskażą drogę.


PS Ciekawy wywiad z panią Urszulą Wolską znajdziecie w magazynie „Made in Świętokrzyskie” (tu link). To z tego wywiadu zaczerpnęłam tytuł mojego wpisu.
 
Zdjęcia – Teresa i ja

10 komentarzy:

  1. Tracę wątek... fajna relacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takiego fajnego miejsca musi być fajna relacja. ;)

      Usuń
  2. Dobrze, że są takie piękne miejsca,w których duch przeszłości jest ciągle żywy. Widać, że Pani Urszula wykonuje swoją pracę z wielką pasją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tak myślę. Najważniejsze, że to wszystko nie tylko dla siebie, ale ma iść do ludzi.

      Usuń
  3. Bardzo dziękuję za piękną relację i miłe słowa. Kolejny sezon zaczyna się w przyszłym roku w maju. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już raz się do Państwa trafiło, znamy drogę i trzeba z tej wiedzy skorzystać przy okazji wycieczki w okolice Bliżyna. Niech i reszta grupy obejrzy Domek Tkaczki.

      Usuń
  4. Piekna relacja ze wspanialego miejsca!

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!! Te makaty niebieską nicią wyszywane, to ja jeszcze z naszego domu pamiętam! Naprawdę niecodzienne miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też były. A jakie mądrości przekazywały! Pamiętam taką "Czysta woda zdrowia doda".

      Usuń